Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków. Alan Uryga: Kompletnie inaczej to sobie wyobrażałem

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Bartek Ziółkowski/wislakrakow.com
Alan Uryga w sobotę rozegrał 126. mecz w barwach Wisły Kraków i dopiero w nim strzelił swoją pierwszą bramkę dla „Białej Gwiazdy”. Nie mogła go ona jednak cieszyć, bo Wisła zagrała fatalnie w Głogowie z Chrobrym i przegrała 2:3.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

- Pewnie nie w takich okolicznościach i nie w takim meczu chciał pan strzelić swojego pierwszego gola w historii występów w barwach Wisły Kraków?
- Kompletnie inaczej to sobie wyobrażałem, kompletnie inaczej wizualizowałem. Liczyłem na zupełnie inne okoliczności, inny mecz, inny wynik. Ciężko szczerze mówiąc nawet z tego gola w jakikolwiek sposób się cieszyć.

- Po słabej pierwszej połowie, w której jednak szczęśliwie prowadziliście 1:0, druga część była w waszym wykonaniu po prostu fatalna, szczególnie jej pierwsze fragmenty. Skąd wziął się taki obraz tego spotkania?
- Nie wiem, nie jestem chyba nawet w stanie nic mądrego powiedzieć o przyczynach tego jak zagraliśmy, jak się zaprezentowaliśmy w Głogowie. Zgadzam się natomiast z tezą, że pierwsza połowa była słaba, ale przynajmniej jej plus był taki, że zagraliśmy w obronie na zero, a z przodu coś jeszcze wcisnęliśmy. I zamiast cieszyć się, że taka szansa przed nami się otworzyła i wyjść na drugą połowę jak odmienieni, to wyglądaliśmy po przerwie dwa razy gorzej. Dostaliśmy szybkie dwie bramki i z nieba spadliśmy błyskawicznie do piekła. Ciężko mi powiedzieć, wskazać przyczynę dlaczego tak kiepsko to wyglądało.

- Chrobry wyglądał od was lepiej praktycznie pod każdym względem. Jego piłkarze byli szybsi, bardziej zdecydowani. U was dochodziły prócz błędów indywidualnych również te w ustawieniu, co było szczególnie widoczne przy pierwszym golu, gdy źle zastawiliście pułapkę ofsajdową, bo linię spalonego złamał Jakub Krzyżanowski.
- Też wydawało mi się początkowo przy pierwszej bramce, że był spalony, bo razem z Josephem staliśmy ewidentnie wyżej, a Bartek Jaroch też zdawał się kontrolować wbiegającego Lebedyńskiego. Okazało się jednak inaczej. Wracając do pytania, to można powiedzieć sobie wprost, że Chrobry po prostu nas pobił. Był agresywniejszy, wygrywał pojedynki w defensywie, wygrywał w ofensywie. Przegrywaliśmy wszystkie drugie piłki, zbierali praktycznie wszystko. Miałem takie wrażenie, że nawet gdy my byliśmy bliżej piłki i spokojnie mogliśmy ją zgarnąć, to nagle dawaliśmy im opcje do tego, żeby nas złapali i ten bezpośredni pojedynek przegrywaliśmy. Praktycznie w każdej formacji nie podjęliśmy bezpośredniej walki, a taka gra jest bardzo często spotykana w tej lidze. Są drużyny takie jak Chrobry, które na tym bazują. Nie można mówić o atutach piłkarskich i grze w piłkę, jeśli przyjeżdżając do Głogowa nie podejmie się rękawicy i nie postawi się rywalowi przede wszystkim fizycznie, to nie ma tutaj czego szukać. Oni szli na każdą piłkę na sto procent, nam tego brakowało. Wiele razy nie wsadzaliśmy nogi do końca, a nawet jak mieliśmy bliżej do piłki, to jakby zatrzymywaliśmy się ze strachem w oczach. Nie wiem dlaczego tak to wyglądało.

- Z perspektywy boiska czuliście się od rywali gorzej fizycznie? Pytam o to, bo z trybun tak to wyglądało, że oni są pod tym względem mocniejsi.
- Gdy opisujemy cały obraz meczu, to tak jak widzieliście to z boku, tak wyglądało to również z perspektywy boiska. Skoro wygrywali pojedynki, to znaczy, że fizycznie w tym meczu byli od nas lepsi.

- To znaczy, że macie z tym jakiś problem czy był to po prostu słabszy dzień?
- Ciężko mi znaleźć jeden powód, jedną odpowiedź na pytanie, dlaczego tak to wyglądało. Nic przecież nie zmieniło się w ostatnim czasie. Mieliśmy podobny cykl przygotowań do tego meczu i wszystko wydawało się być w porządku. Nie wydaje mi się zatem, żeby problem tkwił w naszym przygotowaniu fizycznym. Mam nadzieję, choć wiem, że dla kibiców może zabrzmi to absurdalnie, że był to po prostu jeden z tych dni, kiedy nic nie wychodzi, ale który już się nie powtarza.

- Jest pan doświadczonym zawodnikiem. Po takim meczu jak w Głogowie trzeba wstrząsnąć szatnią czy raczej podejść do tego na spokojnie i wyjść na boisko w środę w meczu z Piastem Gliwice, żeby udowodnić, że ta drużyna potrafi grać w piłkę?
- Potrzebne jest to i to. Trzeba trochę wstrząsu, ale też spokojnej merytorycznej rozmowy. Już po samym meczu rozmawialiśmy w szatni. Wniosek jest taki, że mecz trzeba analizować, ale najgorsze w tym momencie byłoby totalne dołowanie się. Nie możemy do tego dopuścić, żeby mając za chwilę tak ważny mecz samobiczować się teraz, bo to doprowadzi do tego, że wyjdziemy w środę na boisko ze spuszczonymi głowami i będzie jeszcze gorzej. To jest droga donikąd. Wierzę, że ten mecz z Chrobrym to był wyjątkowy dzień, wyjątkowo absurdalnie słaby w naszym wykonaniu, ale też taki, który już nam się nie przytrafi.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska