Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Tułacz, Trener Roku: Nie skreślajcie żadnego dziecka. Na swoim przykładzie wiem, że nie można tego robić

Tomasz Bochenek
Tomasz Bochenek
Tomasz Tułacz - Trener Roku 2023 w plebiscycie 10 Asów Małopolski
Tomasz Tułacz - Trener Roku 2023 w plebiscycie 10 Asów Małopolski Wojciech Matusik
- Kiedy słyszę jak trenerzy, zawodnicy mówią czasem, że piłka nożna to ciężka praca, nie przemawia to do mnie. Bo ja myślę, że my mamy szczęście. OK, to na pewno wysiłek, bo sport wymaga wysiłku i poświęceń. Ale jest to ogromna frajda i przyjemność, że można robić rzeczy, które dają tyle satysfakcji - mówi Tomasz Tułacz, trener piłkarzy Puszczy Niepołomice. Trener drużyny, która zadziwiła piłkarską Polskę. Trener Roku 2023 w plebiscycie 10 Asów Małopolski.

Pamięta pan swoją pierwszą w życiu nagrodę? Albo nie pierwszą. Nagrodę z dzieciństwa, która pozostała w pamięci.

Strasznie daleko musiałbym sięgać...

No bo ja pamiętam. Jako dwunastolatek za rozwiązanie krzyżówki w „Echu Krakowa” dostałem książkę i dyplom, który uchował się do dziś.

No to ja mam coś z innej beczki z takich młodzieńczych lat. Moja mama pracowała na kolei, no i z kolei jeździło się na wczasy pracownicze. Pojechaliśmy do Tolkmicka, nad Zalew Wiślany, mieszkało się tam w wagonach, przerobionych na wagony mieszkalne.

Tego patentu nie kojarzę.

Takie czasy były. Ja pamiętam, że duże wrażenie zrobił wtedy na mnie będący obok Frombork z dużym planetarium. A nagroda? Każdy z wagonów, tak już siebie nazwijmy, musiał przed wagonem, na ziemi czy piachu wykonać instalację prezentującą region, z którego się przyjechało. No i my, z tatą i bratem, wykonaliśmy herb Stali Mielec – z kamyków i drobnych szkiełek, które pozbieraliśmy. I zdobyliśmy nagrodę. Ale to nie koniec. Wieczorem była dyskoteka, na którą wszyscy młodzi, chłopcy i dziewczęta, mieli przyjść przebrani, i te przebrania były oceniane. Byli tam ludzie z całej Polski, dwieście-trzysta osób na takich wczasach. No i za strój też zdobyłem nagrodę, a kosztował on mamę dwie minuty zachodu.

Strój - czyli?

Mama przebrała mnie za Klaudiusza, bohatera serialu „Ja, Klaudiusz”, który był wtedy popularny. Wystarczyło związać prześcieradło i założyć mi na głowę liść.

Prawdę mówiąc, spodziewałem się opowieści w stylu: „Miałem dziesięć lat, zostałem najlepszym zawodnikiem turnieju w Mielcu i – tutaj jakieś znane nazwisko piłkarza z ówczesnej Stali – wręczył mi nagrodę”. A pan zaserwował mi coś dużo ciekawszego.

Bo ja do piętnastego roku życia nie grałem w piłkę.

Pływał pan.

Tak, pływałem. To znaczy od piątej klasy w szkole sportowej chodziłem do piłkarskiej klasy, ale do siódmej klasy nie byłem na ani jednym meczu, nawet na ławce rezerwowych. Byłem mały, drobny, dopiero w ósmej klasie zagrałem pierwszy mecz. Oczywiście, potem zdobywałem nagrody dla strzelców, szczególnie turniejów halowych, byłem wyróżniany, ale niech mi pan uwierzy – pierwszy mecz zagrałem we wrześniu w ósmej klasie. A za rok byłem w reprezentacji Polski.

Niesamowite.

Tak, niesamowita historia. Dlatego teraz jak prowadzę wykłady dla trenerów, kiedy jestem zapraszamy jako wykładowca na kursy na licencję UEFA A, UEFA B, to mówię młodym trenerom, żeby przede wszystkim nigdy nie skreślali żadnego dziecka. Bo na swoim przykładzie wiem, że nie można tego robić, to jest najgorszy grzech trenera… A co do nagród – bywały też w mojej dorosłej karierze. Była sytuacja, kiedy w plebiscycie „Echa Dnia”, Radia Leliwa i rzeszowskiego oddziału Telewizji Polskiej ja dostałem nagrodę dla Piłkarza Roku, a Jacek Zieliński, wtedy mój trener w Tłokach Gorzyce, został Trenerem Roku. Pamiętam, że nagrodę wręczała mi znana krakowska aktorka i piosenkarka związana z Piwnicą pod Baranami, pani Beata Rybotycka. Co było dla mnie dodatkowym wyróżnieniem, bo ja od zawsze staram się być blisko kultury... Wiele lat wcześniej, będąc z kadrą Janusza Wójcika na turnieju we Francji, zostałem wybranym najlepszym zawodnikiem. Z tym że na takich turniejach to reguła, że takie nagrody się przyznaje, kogoś trzeba wybrać, a ja byłem zawodnikiem bardzo kreatywnym, rzucającym się w oczy. Generalnie jednak nagrody indywidualne w piłce są mniej znaczące, tak bym powiedział.

Ale budują tego, kto je dostaje. Fajniej jest dostać, niż nie dostać.

W dzisiejszych czasach motywacja pozytywna zdecydowanie bardziej buduje człowieka. Dawniej o wiele więcej było narracji negatywnej. Teraz motywacja na zasadzie pozytywnego przekazu jest zdecydowanie bardziej skuteczna. Ale czasem trzeba przekazać uwagi czy jakieś sugestie, tak delikatnie to nazwijmy, i muszę się przyznać, że ja w takich bezpośrednich sytuacjach jestem, no, po prostu naturalny. Zachowuję się tak, jak uważam, ze powinienem w danej sytuacji się zachować. Bo czasami też trzeba wstrząsnąć. Zawodnikiem czy drużyną.

Zapytałem pana o nagrody, i wydaje mi się, że ważną dla pana była ta dla Trenera Grudnia w ekstraklasie. Z tego względu, że tutaj tego najlepszego wybierają trenerzy drużyn ekstraklasy, to nagroda środowiska.

Jeżeli chodzi o moją pracę trenera, to chyba rzeczywiście, jest to jeśli nie najważniejsze, to jedno z najważniejszych docenień mojej pracy. Rok temu zostałem wybrany przez kibiców w plebiscycie Małopolskiego Związku Piłki Nożnej…

W tym roku też.

Tak, i to też jest bardzo sympatyczne. Doceniam uznanie kibiców, tak jak teraz kapituły w przypadku nagrody Trenera Roku w plebiscycie 10 Asów Małopolski. Jest to dla mnie ogromne wyróżnienie.

Za panem już osiem i pół roku w Puszczy. Powiem tyle: w 2015 roku Niepołomice miały około 11,5 tysiąca mieszkańców, teraz dobijają do 15 tysięcy. Innymi słowy: od początku pana pracy w tym mieście społeczność Niepołomic powiększyła się o ponad 20 procent. Moim zdaniem to doskonała ilustracja, ile to czasu.

Tak, ogrom czasu... I myślę, że mam przyjemność być po części niepołomiczaninem. Czuję się bardzo mocno związany z tym środowiskiem. Cieszę się z możliwości obserwowania, jak zmieniło się miasto. Już wkraczając w struktury klubowe i stając się jednym z uczestników życia publicznego Niepołmic widziałem, jaka piękna jest to okolica, jakie uroki ma to miasteczko. A przez osiem i pół roku zmieniło się niesamowicie, zyskało. Powstały Błonia koło zamku, wiele obiektów, w weekendy w Puszczy mnóstwo ludzi spaceruje, jeździ na rowerach, biega, są w mieście wydarzenia, imprezy. Burmistrz Roman Ptak może być mieć ogromną satysfakcję, jak miasto pod jego ręką się rozwinęło.

Prawda jest jednak taka, że w Polsce zrobiło się głośno o Niepołomicach dzięki wam, waszej drużynie. Ale rzeczywiście, w tym czasie kiedy tak rosła pańska Puszcza, rozwijało się miasto.

Zdecydowanie. A mnie naprawdę zaskoczyła reakcja społeczności Niepołomic na nasz awans. Na barażowym meczu w Niecieczy cały sektor wypełniony był naszymi kibicami, osobami wspierającymi nas, mieszkańcami Niepołomic. M.in. byłymi piłkarzami, byłymi działaczami. I teraz jeżdżą na nasze mecze na stadion Cracovii, mobilizują się. Budujące jest też to, jak duża liczba młodych osób, dzieci tworzy tę społeczność kibicowską. Sprawia mi dużą satysfakcję i radość, że te wyniki, rozwój klubu i zespołu łączą środowisko.

Pamięta pan swój pierwszy mecz w Puszczy?

Pewnie, że tak. W tamtym momencie liczyłem oczywiście, że zespół i klub będzie się rozwijał, ale przecież nie spodziewałem się, że tak się to wszystko potoczy. To, gdzie doszliśmy, to naprawdę coś niesamowitego. A jeśli pozostaniemy w ekstraklasie, będzie to jeszcze bardziej niesamowite.

Wracam do sierpnia 2015 roku, do pierwszego meczu. Przychodził pan przed trzecią kolejką sezonu II ligi, Puszcza była wtedy ostatnia w tabeli. Skończyliście tamten sezon na miejscu siódmym.

Tak jest. Z tamtego okresu wszystko pamiętam. Dla mnie ten klub, ta drużyna jest tak ważna, że pamiętam ze szczegółami wiele rzeczy. Pierwszy mecz? Mogę panu powiedzieć, kto strzelił bramkę dla Wisły Puławy, kto strzelił dla nas w pierwszej połowie na 1:0.

No, ja teraz jestem mądry, bo sobie sprawdziłem przed naszą rozmową.

Gola dla nas strzelił Mateusz Broź, dla Wisły Jarek Niezgoda. Graliśmy z ogromną intensywnością. To była sobota. Trzy dni wcześniej, w środę, Puszcza zmierzyła się z Lechią Gdańsk w Pucharze Polski, przegrała 1:5. Ja przejąłem drużynę w czwartek, wziąłem zespół pierwszy raz na boisko. Ale dwa dni to praktycznie odpoczywaliśmy, bo zespół był zmęczony. Za sobą w lidze miał dwa mecze przegrane: 0:3 z Siarką i 1:2 ze Stalą Mielec. I graliśmy z liderem na tamten czas - Wisłą Puławy. Miała bardzo dobry skład, zremisowaliśmy. W następnym meczu w Zambrowie zremisowaliśmy 0:0, potem z GKS Tychy też 0:0. Potem pojechaliśmy do Bytomia – i to był pierwszy mecz, który zwyciężyliśmy. 5:4 z Polonią.

Wszystko się zgadza. A liczy pan mecze, w których poprowadził Puszczę?

Nie.

Tych oficjalnych jest ponad trzysta. W ubiegłym roku było ich 38. Wygraliście tylko czternaście, a mimo to był to rok dla was wspaniały.

Myślę, że najwspanialszy rok w historii klubu i drużyny. No bo najważniejsze, czym ten rok się skończył: awansem, a jeszcze ważniejsze - miejscem nad kreską po jesiennej części rozgrywek w ekstraklasie, to był ogromny sukces. Jeszcze przypomnę jedno: przed rozpoczęciem sezonu, w którym wywalczyliśmy awans, wielu skazywało nas na spadek z I ligi. Teraz wszyscy uważali, że tak mały klub, o tak skromnych możliwościach organizacyjno-finansowych nie ma szans obronić się w ekstraklasie. A my walczymy.

Przelećmy ostatnie lata, bo nie można powiedzieć, że na ten awans się zanosiło. OK, w 2020 roku, covidowym roku, po restarcie I ligi niewiele wam brakło, żeby załapać się do baraży.

Ja powiem tak: gdyby był VAR, to zagralibyśmy w barażach, bo w dwóch ostatnich kolejkach zdobylibyśmy cztery punkty więcej.

2021 – tutaj było spokojnie, ostatnie kolejki grał pan młodzieżowym składem, żeby klub zarobił premię w Pro Junior System. A po sezonie: rewolucja kadrowa, odeszło kilku zawodników z długim stażem w klubie. Rok później, wiosną 2022, walka o utrzymanie w I lidze, aż do przedostatniej kolejki. Dlatego ja się nie dziwię, że przed sezonem 2022/2023 byliście wskazywani jako jeden z kandydatów do spadku z I ligi.

Powiem uczciwie, chcąc wygrać Pro Junior System, musieliśmy postawić na młodych zawodników. A to miało przełożenie na kolejny sezon. Dlatego że wielu z doświadczonych zawodników nie grało praktycznie w ostatnich tygodniach rundy wiosennej 2021. I nastąpiły po niej zmiany, także pokoleniowe. Bo odszedł wtedy Michał Czarny, odszedł Longin Uwakwe, odszedł Marcin Stefanik, no i Michał Mikołajczyk. To byli ważni zawodnicy tej drużyny. A ta rewolucja spowodowała, że myśmy już od początku nowego sezonu mieli problemy, przede wszystkim z linią obrony, ze względu na ogromne kłopoty kadrowe. Udało się to poukładać w następnej rundzie tak, że na dwie kolejki przed końcem sezonu 2021/2022 zapewniliśmy sobie utrzymanie. Rzeczywiście, był to dla nas bardzo ciężki sezon, ale sezon, z którego wynieśliśmy doświadczenie - że w każdym meczu trzeba grać o wszystko. I myślę, że ten sezon rok później pomógł nam w rywalizacji barażowej o ekstraklasę. To doświadczenie, które zdobyliśmy meczami „o wszystko” w końcówce rozgrywek.

Wrócę do bilansu zwycięstw z ubiegłego sezonu. 14 zwycięstw w 38 meczach.

Czyli nawet nie połowa.

Nawet nie połowa. Ale Puszcza wygrywała mecze ważne.

Tak. I ja bardzo liczę na to, że my będziemy tą drogą nadal szli. Że będziemy potrafili te ważne mecze wygrać. Oczywiście, każdy mecz jest bardzo ważny, każdy, ten ostatni z Zagłębiem Lubin też był szalenie istotny. Ale ja liczę na to, że w tych kluczowych momentach damy radę i zostaniemy w ekstraklasie.

Z tego poprzedniego roku jaka migawka została panu w głowie? Taka oczywista odpowiedź to ostatni gwizdek w Niecieczy, wielka radość, feta tam, feta w Niepołomicach.

Tak, ale takich momentów było więcej. Według mnie bardzo ważnym był mecz z Chrobrym Głogów w ostatniej kolejce I ligi, u nas na stadionie. Mieliśmy nieprawdopodobną przewagę, niezliczoną ilość sytuacji bramkowych. I przegraliśmy po golu straconym prawie w dziewięćdziesiątej minucie, po błędzie w defensywie. Wszyscy dookoła byli bardzo rozczarowani, bo ta porażka, oznaczająca szóste miejsce w tabeli, skazywała zespół na grę na wyjeździe w obu meczach barażowych. Ale ja miałem wrażenie, że wydarzenia z meczu z Chrobrym zmobilizują zespół.

Pamiętam pana po tamtym meczu. Był pan w wyraźnie lepszym nastroju niż standardowo po przegranych meczach.

Wiadomo – przed nami był baraż na Wiśle, 24 tysiące ludzi. To nie jest przyjazne otoczenie dla drużyny przyjezdnej. Jednak ustalając plan tygodnia po spotkaniu z Chrobrym, napisaliśmy tak: poniedziałek – trening, wtorek – mecz z Wisłą, środa – trening wyrównawczy i trening regeneracyjny, treningi w kolejne dni, niedziela – mecz decydujący o awansie. Taki plan tygodnia wysłaliśmy drużynie, ludziom w klubie. I miałem wrażenie, że niektórzy patrzyli na mnie ze zdziwieniem – na zasadzie: „trenerze, a może środy już nie planujmy?”. Zwycięstwo na Wiśle pokazało zespołowi, że niemożliwe nie istnieje. Ja po tym meczu już naprawdę mocno wierzyłem w to, że awans może się wydarzyć… Oczywiście, najważniejszy moment był w Niecieczy, ale cały plan się sprawdził, drużyna spisała się znakomicie.

Najważniejsze chwile jesienią w ekstraklasie?

Na pewno pierwsze zwycięstwo, ze Stalą Mielec. No i myślę, że takim bardzo pozytywnym momentem była też pierwsza wygrana na wyjeździe. Mam nadzieję, że nie ostatnia.

Cały ten dotychczasowy czas w Puszczy da się jakoś ogarnąć paroma zdaniami?

No, jak na polskie realia osiem i pół roku z jedną drużyną to są lata świetlne. Ja mogę tylko powtórzyć, że mam... że wszyscy powinniśmy mieć ogromną satysfakcję, jak rozwinął się klub. Ogromną satysfakcję może mieć burmistrz Roman Ptak, prezes Jarosław Pieprzyca, prezes Janusz Karasiński, prezes Marek Bartoszek. Wiele osób pracujących w klubie, z dyrektorem Romanem Korozą, działem medialnym…

Stop, stop, stop. Wylicza pan ludzi, którzy są w Puszczy jeszcze dłużej niż pan.

Dokładnie tak. Żałuję tylko, że tych momentów nie doczekał pan Marian Ponikiewicz. To był człowiek, który przy tym klubie spędził chyba najdłużej, on miałby pewnie największą satysfakcję. Mam nadzieję, że tam z góry nam kibicuje.

Pan cały czas kursuje ze swoim sztabem między Niepołomicami a Mielcem?

Czasami zostajemy na noc. Przyznam szczerze, że chyba się starzeję, bo te dojazdy stają się troszkę męczące. Nie da się ukryć, że więcej czasu spędzamy teraz w klubie. Tylko wie pan – to nie jest praca. Kiedy słyszę jak trenerzy, zawodnicy mówią czasem, że piłka nożna to ciężka praca, nie przemawia to do mnie. Bo ja myślę, że my mamy szczęście. OK, to na pewno wysiłek, bo sport wymaga wysiłku i poświęceń. Ale jest to ogromna frajda i przyjemność, że można robić rzeczy, które dają tyle satysfakcji. Jak za tym idzie wynik, to niewyobrażalną przyjemność i takie poczucie wspólnoty w tym, co się robi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska