Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ustawa śmieciowa nie rozwiązała problemu dzikich wysypisk. W lasach wciąż lądują odpady

Bogusław Kwiecień/Katarzyna Ponikowska
Ulica Długa w Olkuszu, widok z lutego 2014 r.
Ulica Długa w Olkuszu, widok z lutego 2014 r. Archiwum SM w Olkuszu
W lasach i przy drogach w Małopolsce zachodniej wciąż zalegają góry śmieci. Ustawa śmieciowa, która obowiązuje od lipca zeszłego roku, nie rozwiązała problemu "dzikich wysypisk".

- Ostatnio z lasu bulowskiego przy ul. Witkowskiej wywiezionych zostało dziewięć metrów sześciennych śmieci - mówi Janusz Kruczała, sołtys Bulowic (gm. Kęty).

Były tam opony i inne akcesoria samochodowe oraz rozbite szyby. Sołtys Kruczała wspomina też o niewielkich workach, które systematycznie pojawiają się po kilka sztuk, szczególnie przy leśnych drogach. - Ostatnio sam zebrałem w sąsiadującym z moją posesją lesie dziewięć worków odpadów. Część wyglądała, jak pozostałość po jakichś imprezach firmowych - dodaje.
Nadmienia, że tej wiosny jest trochę lepiej, bo w lasach leży mniej gruzu, popiołu, starych tapczanów i lodówek, ale problem nadal istnieje.

Potwierdza to Artur Suski ze Straży Miejskiej w Kętach. Kęccy strażnicy z podrzucaniem odpadów, oprócz Bulowic, często spotykają się przy ul. Czajki w samych Kętach. - Jest to niezrozumiałe, skoro i tak każdy musi płacić za śmieci. Może to już nawyk, że w drodze do pracy autem pozostawia się worek ze śmieciami w lesie? - zastanawia się Artur Suski.

Stałe opłaty bez limitów

Tego, kto podrzucił śmieci w Bulowicach, nie udało się ustalić. Mandat za pozbywanie się w ten sposób odpadów wynosi 500 zł. Straż może także skierować wniosek do sądu, który ma prawo wymierzyć grzywnę do pięciu tys. zł.

- W naszej gminie nie ma żadnych limitów, jeśli chodzi o rodzaj i ilość odbieranych odpadów. Jest stała opłata - zaznacza Tomasz Grzybowski, prezes spółki Komax, która odbiera odpady w Kętach. Podobnie jest w Oświęcimiu. Mimo to, jak mówi Krzysztof Drzyżdżyk, dyrektor ds. technicznych w oświęcimskim Zakładzie Usług Komunalnych, w ostatnich tygodniach pracownicy zbierali porzucone worki przy ulicach Ceglanej i Klucznikowskiej. Mniejsze worki widać przy koszach na przystankach autobusowych.
W Oświęcimiu działają dwa punkty selektywnej zbiórki odpadów komunalnych - przy ul. Bema i Szewczyka, do których codziennie można przywieźć nieodpłatnie duże meble, sprzęt agd, opony samochodowe czy gruz.

- Podrzucanie śmieci wynika w części z niewiedzy ludzi na temat opłat - przypuszcza Krzysztof Drzyżdżyk.
Straż Miejska w Olkuszu miała ostatnio dwa zgłoszenia o wyrzuconych telewizorach. Jedno zdarzenie miało miejsce na ul. Długiej, drugie na ul. Składowej.

- Trudno stwierdzić, po co ludzie to robią, skoro na Składowej mieści się firma Karolinex-Recykling, która przyjmuje za darmo zużyty sprzęt - dziwi się Waldemar Choczaj, komendant olkuskich strażników miejskich. Podkreśla, że ostatnio sporym problemem są śmieci, które produkują właściciele domków letniskowych pod Olkuszem.

- Takie domki nie są objęte systemem odbioru śmieci, bo nikt nie jest w nich zameldowany. W niektórych jednak mieszkają ludzie - mówi strażnik. - Konsultujemy sprawę z biurem ds. śmieci w olkuskim urzędzie. Może uda się znaleźć rozwiązanie.
Śmieci są też wyrzucane w okolicach zalewów Kruki w Oświęcimiu. Robią to zwykle właściciele tamtejszych domków działkowych. Jeśli nie uda się ustalić właściciela śmieci, likwidacja dzikiego wysypiska odbywa się na koszt gminy. W Oświęcimiu na przykład za zebranie tony nielegalnych odpadów miasto płaci 450 zł.

Nie złożyli deklaracji

Według prezesa kęckiego Komaxu, powstawanie dzikich wysypisk może wynikać z nieszczelnością systemu określonego przez ustawę śmieciową. Obejmuje on nieruchomości zamieszkane, a są jeszcze tzw. niezamieszkane, w których prowadzona jest działalność gospodarcza. Ich właściciele rozliczani są ryczałtowo. Jest wielce prawdopodobne, że wykazują rachunek tylko za jeden worek odpadów, a pozostałych pozbywają się, wywożąc je np. do lasu. Druga luka w systemie związana jest ze składanymi deklaracjami śmieciowymi. Jak twierdzą urzędnicy, w gminach złożono ich mniej niż można byłoby spodziewać się po liczbie mieszkańców. Oświęcimski magistrat sprawdza już, kto chce uniknąć w ten sposób ponoszenia opłat za śmieci i próbuje na własną rękę się ich pozbywać.

Fakty

Będą zmiany w ustawie
- Według posła Platformy Obwatelskiej Tadeusza Arkita, współtwórcy ustawy śmieciowej, są dwie przyczyny tego, że dzikie wysypiska nie zniknęły z lasów i przydrożnych rowów.
- Jak twierdzi Arkit, od momentu, gdy rozpoczęto wdrażanie ustawy, tj. 1 lipca 2013 roku nie odbyło się kompleksowe sprzątanie lasów, okolic rzek i innych odludnych miejsc. Powinny to zrobić Lasy Państwowe lub zarządcy terenów. Część dzikich wysypisk istnieje jeszcze od czasów przed wejściem w życie ustawy.
- Nowy system, zdaniem posła Tadeusza Arkita, wymaga uszczelnienia. Dotyczy to szczególnie nieruchomości niezamieszkanych, gdzie prowadzona jest działalność gospodarcza. W części gmin ich właściciele nie są objęci takim systemem jak stali mieszkańcy. Rozliczenie jest ryczałtowe. To powoduje, że niektórzy mogą wykazywać mniej odpadów niż faktycznie powstaje. Jeśli będzie jasne kryterium, gmina będzie mogła naliczyć konkretne stawki.
- W tej chwili trwają przygotowania do nowelizacji ustawy śmieciowej, która ma m.in. poprawić obowiązujący system odbioru odpadów. Sejm i rząd mają zająć się zmianami w najbliższych miesiącach.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska