MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Stefan Horngacher. To ma być trener na medal. Olimpijski.

Przemysław Franczak
Przemysław Franczak
Andrzej Banas / Polska Press
- To najlepszy wybór - przekonuje Apoloniusz Tajner, prezes Polskiego Związku Narciarskiego. Austriacki szkolenowiec podpisze dwuletni kontrakt.

- Nie było bardziej odpowiedniego człowieka na to miejsce. On do nas idealnie pasuje - nie ma wątpliwości Apoloniusz Tajner, prezes Polskiego Związku Narciarskiego, który w czwartek w południe ogłosił, że nowym trenerem kadry skoczków będzie - zgodnie z przewidywaniami - Stefan Horngacher. To on, jak otwarcie deklaruje szef PZN, ma doprowadzić Kamila Stocha i spółkę do medali na mistrzostwach świata w Lahti (za rok) i igrzyskach olimpijskich w PjongCzang (za dwa lata).

Co w oczach prezesa Tajnera uczyniło z 46-letniego Austriaka wymarzonego kandydata? Wyliczmy:

Po pierwsze, w środowisku wszyscy byli „za”. Gorąco polecał go Adam Małysz, entuzjastycznie nastawiony był Kamil Stoch, nosem nie kręcili trenerzy, poparł go nawet odchodzący z reprezentacji Łukasz Kruczek.

Po drugie, pracował już w Polsce, dobrze zna większość zawodników, naszą mentalność. Ze Stochem i Piotrem Żyłą w 2005 roku zdobył srebrny medal mistrzostw świata juniorów w Rovaniemi. W tej drużynie skakał też Wojciech Topór, w minionym sezonie asystent Macieja Maciusiaka w kadrze B.

Po trzecie, ma wiedzę i warsztat. Przez ostatnie 10 lat pracował w Niemczech, gdzie m.in. współtworzył system szkolenia, którego dziećmi są m.in. Severin Freund i Richard Freitag. Od czterech sezonów był asystentem Wernera Schustera w niemieckiej kadrze, a wcześniej zdarzyło mu się być indywidualnym trenerem Martina Schmitta.

Po czwarte, jest ambitny i uznał, że najwyższy czas zacząć pracować na własny rachunek. Z reprezentacją, w której nie widziałby potencjału na sukces, by się nie wiązał.

To wygląda na całkiem dobrą rekomendację. Wyzwanie przed Horngacherem jest jednak spore - wejdzie przecież do kadry poranionej ostatnim sezonem, w której nie tylko brakowało wyników, ale też odpowiedniej atmosfery.

- On to wszystko uporządkuje - twierdzi Tajner. - Po ośmiu latach pracy Łukasza relacje międzyludzkie w reprezentacji, które się powytwarzały, negatywne i pozytywne, spowodowały, że siła oddziaływania trenera się wypaliła. W ostatnim czasie te pozasportowe elementy miały coraz większy wpływ na rezultaty. A Horngacher, choć na pierwszy rzut oka jest spokojny, czy wręcz flegmatyczny, to jest bardzo charyzmatyczny. Pracuje w takim austriacko-niemieckim stylu. Ważna jest punktualność, dyscyplina, sportowy tryb życia. Potrafi to egzekwować. Właśnie tego nasi zawodnicy potrzebują.

Horngacher będzie chciał wprowadzić jednolity system szkolenia dla wszystkich reprezentacji, ale o szczegółach będzie rozmawiał z innymi trenerami i Tajnerem na początku kwietnia. Ma też wolną rękę w tworzeniu swojego sztabu, ale Maciusiak i trener kadry juniorów Robert Mateja raczej nie muszą się martwić o przyszłość.

Przygotowania do nowego sezonu pełną parą ruszą w pierwszym tygodniu maja.

Austriak autorytetem dla zawodników może być nie tylko jako trener, bo sam był niezłym skoczkiem. W latach 90. w drużynie zdobył m.in. dwa brązowe medale olimpijskie i dwa złota mistrzostwa świata. Indywidualnie tak dużych sukcesów nie odnosił. Dwukrotnie wygrał konkursy Pucharu Świata, w tym jeden w Zakopanem - w 1999 roku. Na podium stał 15 razy. Jego najlepszym osiągnięciem w klasyfikacji generalnej PŚ było 4. miejsce (w sezonie 1990/91).

Na co dzień mieszka z żoną i dwójką dzieci w Niemczech, w Titisee-Neustadt. Jego syn Amadeus też skacze na nartach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska