MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Słodki szantażysta

Artur Drożdżak
To historia zranionej miłości z wątkiem kryminalnym. Początek - 16 lutego 1927 r., wątek obyczajowy trwa pół roku, sensacyjny, ponad dwa miesiące. Oto fakty:

Adam P., lat 64, żonaty, majętny, założyciel w 1910 r. fabryki cukrów i czekolady przy ul. Szlak w Krakowie, później rozsławionej jako Zakłady Cukiernicze Wawel, otrzymuje pocztą list. Pożółkła koperta, na niej cztery znaczki po 5 groszy, w środku papier w linie i treść, która fabrykanta zwala z nóg.

"Szanowny Panie, żądam od Pana sumy 5-ciu tysięcy zł. W razie nie zapłacenia żądanej sumy czeka pana niechybna śmierć z mojej ręki".

Dalej ostrzeżenie, że wszechwładnemu szantażyście w spełnieniu groźby nie przeszkodzi, jak pisze, nawet "kordon policyji".

"Moja zemsta będzie dokonaną na pana osobie i żony, a wtenczas będzie za puźno a 5 tysięcy złotych to dla pana nieodegrają wielkiej roli a życie jest milsze i fabryka czekolady"- bazgrze nie siląc się na zasady poprawności językowej.

W czwartym zdaniu listu zapowiada, że za trzy dni, w niedzielę, o godzinie 13.00 zgłosi się do Adama P. niewinny chłopczyk, który ma odebrać żądaną sumę. Koniec listu jest efektowny- "Śmierć lub pieniądze ! Z poważaniem". Podpis nieczytelny.

Z kopyta rusza policyjne śledztwo. Delegowano do niego najlepszego fachowca, który jest pod ręką. Wywiadowca Jan Pawełek ma śledzić autora listu. Uspokaja fabrykanta, że sytuację ma pod kontrolą. Policja zawsze tak mówi, gdy jest w kropce.

O wyznaczonej porze zjawia się u Adama P. przy ul. Długiej 53 nieco wystraszony 14-letni Stefek Ch. W kieszeni ma drugi list od szantażysty. Powtórzono w nim groźby i żądania. Wywiadowca dyskretnie rusza tropem chłopca, któremu do ręki wciśnięto kopertę, ale zamiast pieniędzy są w niej pocięte skrawki gazety. Organy ścigania na całym świecie chcą w taki sposób zrobić w konia bandytów, ale raczej z marnym skutkiem. Tak jest i tym razem. Szantażysta zauważa, że umyślny ciągnie za sobą ogon i szybko się ukrywa.
Następnego dnia inny chłopiec przynosi trzeci list. Autor domaga się odpowiedzi od Adama P., bo jest "do ostatniego stopnia zdenerwowany do wykonania swojego zamiaru". Jakiego ? Wiadomo, zabicia fabrykata, który szaleje ze strachu, prosi policję o ochronę, otacza się służbą i nawet nosa nie wychyla na ulicę. Do pracy jeździ z obstawą. Płacić nie chce.

Śledztwo grzęźnie w domysłach. Przełomem nie jest czwarty, a dopiero piąty list. Czarno na białym wynika z niego, że szantażystką jest wymieniona z imienia i nazwiska Helena M., pracownica fabryki Adama P. Kobieta ma się obawiać zwolnienia z pracy.

"Ona trudni się prostytucją, była parę razy zarażona chorobą weneryczną". Co najgorsze "wynosi z fabryki czekoladki i sprzedaje je po sklepach". Osobowość i ohydne czyny kobiety opisuje jej wspólnik, który właśnie ucieka z Krakowa. Doradza Adamowi P., by natychmiast zwolnił rozpustną pracownicę.

Zatrzymano 20-letnią kobietę, ale nie przyznaje się do winy. Szybko ustalono, że wygląd jej narzeczonego Władysława K. pasuje do opisu mężczyzny, który wręczał listy chłopcom. Rozpoznali go twarzą w twarz. Trafia do aresztu.

21-letni, nie karany, edukowany w 4 klasach tapicer bez zawodu zaprzecza groźbom wobec szanowanego obywatela miasta, ale pogrąża go młodszy brat Rafał K. - Władek pisał listy, a ja adresowałem koperty- zeznaje 14-latek. Pod naporem dowodów Władysław K. przyznaje, że groził Adamowi P.

Motyw szantażu ? - Listy pisałem bez celu, bezmyślnie - mówi K. Kłamie. Prawdę ujawnia dopiero po miesiącu jego adwokat w piśmie do sądu prosząc o zwolnienie klienta z celi. "Zachowanie się podejrzanego należy przypisać jego głupocie i niedoświadczeniu. A pobudki należy szukać w jego stosunku do Heleny M., która obdarzała względami podejrzanego i równocześnie innego mężczyznę"- napisał mec. Aleksander Rolanowski.

Nie ma co kryć, że mężczyźni z zazdrości są gotowi do różnych podłości. Władysław K. oczernił ukochaną i chciał pozbawić jej etatu w fabryce, byle nie miała kontaktu w pracy z konkurentem do ręki. To jednak historia z happy endem, bo sąd choć skazał tapicera na karę więzienia w zawieszeniu, to ważniejszy dla niego był osąd ukochanej. Jego miłość Heluśka, jak o niej mówił, wszystko mu wybaczyła. Znów byli razem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska