MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Niewinny koncypient

Artur Drożdżak
Adolf W., strażnik wojskowy w obozie internowania w Krakowie-Dąbiu, postanowił dorobić do żołnierskiego żołdu i wymyślił intrygę, która mogła pognębić dwie niewinne osoby, ale rzecz cała wyszła na jaw przed sądem.

Jedną z ofiar strażnika omal nie został 35-letni Zygmunt G., koncypient adwokacki, czyli początkujący prawnik. Pochodził z Radoczy koło Wadowic i udzielał się politycznie w Żydowskiej Partii Socjalistycznej. Gdy go zatrzymano pod zarzutem pomocy w ucieczce więźnia internowanego w obozie w Dąbiu, zrobił głupią minę.

- Kategorycznie zaprzeczam. Internowanym Żydom faktycznie pomagałem przekazując gazety, odzież i wiktuały. Pośrednikiem był strażnik Adolf W. - zeznał.

- Ależ to właśnie ów strażnik twierdzi, że w lipcu 1919 r. pan dał mu 400 koron, ale na zorganizowanie ucieczki pewnego więźnia - twierdzili wojskowi śledczy. I nie uwierzyli Zygmuntowi G. oraz drugiemu pomówionemu mężczyźnie, 28-letniemu Janowi L. z Witkowic, który miał być pośrednikiem w tajnej operacji.

Po krótkim śledztwie prokuratura oskarżyła Jana L. o "zbrodnię uwiedzenia żołnierza podarunkiem pieniężnym za naruszenie obowiązku służby wojskowej". Jeden ze strażników obozu, ale nie Adolf W., miał za to przymknąć oko na swoje obowiązki i wypuścić na wolność więźnia. Dr Zygmunt G. jako pomocnik miał z kolei służyć radą, jak to zrobić i dał na ten cel rzeczone 400 koron. On i Jan L. stanęli przed krakowskim sądem, lecz do winy się nie przyznali.

Adolf W. był głównym świadkiem oskarżenia. Ten 21-letni wdowiec, żołnierz od 1916 r., okazał się mało wiarygodny. Wyszło na jaw, że miał na sumieniu dwie dezercje z wojska. Za jedną odsiedział 10 dni w pace, druga kosztowała go cztery tygodnie pozbawienia wolności. Uparcie i kilka razy powtarzał, że był kiedyś u dra Zygmunta G., który dał mu gotówkę na przygotowanie ucieczki mężczyzny z obozu.

- Pieniądze wziąłem, ale ich ostatecznie dalej nie przekazałem, bo uznałem, że to byłoby zwyczajne przestępstwo - zeznał w końcu Adolf W. mocno przyparty do muru. Ujawnił, że kwotę zwędził i pojechał na dwutygodniowy urlop. Tymczasem więzień, który miał zostać uwolniony, bez protekcji dostał zwykłą przepustkę i już nie wrócił do obozu.

Krakowski sąd ostatecznie uniewinnił Jana L. i dra Zygmunta G. - Bo świadek Adolf W. okazał się niewiarygodny, a jego relacja bałamutna - podkreślił sędzia Co więcej, świadka osadzono w areszcie, bo przywłaszczył sobie cudze pieniądze.

Do historii świata przeszły wyczyny innego gościa o imieniu Adolf. Co prawda Adolf W. z Wieliczki też nosił takie imię i z zawodu również był malarzem pokojowym, ale mimo wszystko za drobne grzeszki spotkała go zasłużona kara.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska