- Zgłaszałem już taki pomysł wcześniej - zaznacza Czernecki. Nie mógł być zrealizowany, bo nie było gdzie i jak przenieść anteny. Należałoby też wypowiadać umowy, z których miasto ma zysk. Teraz jednak, jak twierdzi radny, zmieniła się sytuacja. Z ulicy Grybowskiej wyprowadzili się strażacy, pozostawiając budynek z wieżą o porównywalnej wysokości do ratuszowej.
- Tam można by przenieść anteny z ratusza, a wieżę po remoncie udostępnić zwiedzającym - przekonuje Czernecki. Jego zdaniem znalazłyby się unijne pieniądze na taki projekt turystyczny, jak oglądanie miasta ze szczytu ratusza.
- Ratusz wnioskował już o środki na remont, ale pieniędzy nie dostał. Pod hasłem turystyki łatwiej byłoby wyremontować samą wieżę - zauważa radny. Wiceprezydent Nowego Sącza Jerzy Gwiżdż generalnie jest za tym, by cały ratusz udostępnić zwiedzającym, też z atrakcjami widokowymi. O szczegółach radził jednak porozmawiać z sekretarzem miasta.
- Nikt jeszcze nie analizował co by się stało, gdyby przeniesiono anteny z wysokiej wieży ratuszowej do niższej, tej przy budynku byłej jednostki straży pożarnej przy ulicy Grybowskiej. I jako to miałoby wpływ na emisję sygnału telefonii komórkowej, jego dostępność i zasięg. Mogę podejrzewać jedynie, że konsekwencje byłyby i to niemałe - zaznacza sekretarz nowosądeckiego magistratu Marek Oleniacz.
Według niego przeniesienie anten i udostępnienie wieży turystom mogłoby być wyłącznie skutkiem zmiany przeznaczenia ratusza z administracyjnego na cele kulturalne.
- Do odrzuconych wniosków o unijne dofinansowanie remontu ratusza była dołączona odpowiedź: dostaniecie, jeśli zmieni się jego funkcja. To szybko jednak nie nastąpi - rozstrzyga sekretarz, wspominając krytykę władz miasta, gdy chciały budować nowy magistrat. Oleniacz zwraca też uwagę, że samo wejście na galeryjkę pod tarczami zegara jest bardzo uciążliwe. Trzeba pokonać stromą drabinę i uchylić kratownicę, żeby wydostać się na górny pomost widokowy.
- Oczywiście, można to wejście przebudować, aby było łatwiej z niego korzystać - zaznacza sekretarz miasta.
Zapewnia, że zasięgnie opinii specjalistów co do skutków przeniesienia anten operatorów telefonii na ul. Grybowską. Osobiście widziałby tam właśnie miejsce widokowe na wieży byłej strażnicy. Pod warunkiem, dodajmy, że władzom miasta nie przyjdzie do głowy jej wyburzenie.
Tam jest za ciasno i za wysoko
Rozmowa z Anna Totoń, przewodniczką i pasjonatką historii Nowego Sącza
Udostępnienie zwiedzającym widokowej galeryjkę wieży ratuszowej w Nowym Sączu to dobry pomysł?
Szanuję pomysłodawcę. Idea jest na pozór frapująca, ale mało realna.
Z jakich powodów?
Po pierwsze, turyści, którzy w ogóle decydują się odwiedzić Nowy Sącz, są tutaj przejazdem, to osoy przeważnie dość wiekowe. Obejdą Rynek, zajrzą do bazyliki, rzadziej do muzeum i zjedzą lody.
Nie chciałoby się im wchodzić na wieżę, żeby obejrzeć piękną panoramę miasta i okolicy?
Jan Dobrzański, który codziennie nakręca zegar na wieży ratuszowej, musi pokonać 122 stopnie. A przecież nie wchodzi na galeryjkę, tylko dużo niżej, by mieć dostęp do mechanizmu zegara.
Wieża ratuszowa we Lwowie jest dużo wyższa, a mimo to ludzie wspinają się schodami na górę.
Ale w sądeckiej wieży jest bardzo ciasno. Mogłyby wchodzić na górę tylko pojedyncze osoby. Na galerii zmieściłoby się ich kilka. Ktoś musiałby kierować ruchem, pilnować bezpieczeństwa. Nie wyobrażam sobie tego. Są inne miejsca na platformy widokowe.
Na przykład?
Taras widokowy przy remontowanej ulicy Wałowej z panoramą na Kamienicę i przeciwległy brzeg rzeki albo marzenie śp. Ireny Styczyńskiej - Winna Góra w Biegonicach.
Piękna Berta z ratuszowej wieży
Z wieżą sądeckiego ratusza wiąże się romantyczna opowieść z czasów II wojny światowej.
Miejsce pod mechanizmem ratuszowego zegara było podczas niemieckiej okupacji kryjówką urodziwej Żydówki Berty Kornman. Zakochał się w niej Stefan Mazur,pracownik zakładu zegarmistrzowskiego Dobrzańskich i postanowił uratować ukrywając poza murami getta. Przygotował schronienie tuż przed masową wywózką Żydów do obozu zagłady w Bełżcu. Przy okazji nakręcania zegara zanosił jej żywność. Żyli w nieustannym lęku o życie, bo na galeryjce przechadzał się ciągle niemiecki żandarm. Wystarczyłoby, żeby zechciał przyjrzeć się pracy zegara i odkryłby skrywaną tajemnicę. Berta przeżyła w wieży kilka miesięcy, po czym została przez swego wybawiciela wywieziona z miasta. Po wojnie pobrali się i zamieszkali razem.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?