Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co mają ksiądz i biskup w swoim garażu

Katarzyna Janiszewska
Kardynał Stanisław Dziwisz używa 5-letniego volkswagena passata,       podarowanego mu przez wiernych
Kardynał Stanisław Dziwisz używa 5-letniego volkswagena passata, podarowanego mu przez wiernych Adam Wojnar
Zainspirowani słowami papieża Franciszka o tym, że księża nie powinni wybierać najnowszych i najdroższych samochodów, a zadowolić się skromniejszym modelem, sprawdziliśmy, jakie auta ma kilkudziesięciu małopolskich duchownych. Od biskupa po proboszcza niewielkiej parafii.

Ci, którzy zgodzili się z nami porozmawiać, podkreślają, że używają skromnych aut, które są im niezbędne do pracy duszpasterskiej. Dla innych kapłanów wypowiedź Ojca Świętego okazała się niewygodna. Nie chcą rozmawiać o jego słowach ani powiedzieć, czym jeżdżą.

Nie kupują mieszkań, więc mają samochody

Część duchownych zadowala się starszymi, nawet kilkunastoletnimi autami. Ksiądz Jacek Stryczek z parafii św. Józefa w Krakowie, duszpasterz ludzi biznesu i założyciel charytatywnego stowarzyszenia Wiosna, podróżując po mieście, wybiera najczęściej rower. Ale ma również 13-letnie audi. - Widzę, że mieszczę się w normie, bo już kilka razy mnie o to pytano i jakoś mi to audi uchodzi - śmieje się. - Jeśli chodzi o słowa papieża, mogę tylko powiedzieć: alleluja! Dokładnie tak samo myślę. Mam znajomych, którzy zarabiają dużo pieniędzy, więc to naturalne, że dużo wydają. Ale duchowny nie nastawia się na zarabianie.

Ks. Stryczek zauważa, że może dawniej - gdy w ogóle po polskich drogach jeździło mniej samochodów - auta księży mogły kłuć w oczy. Teraz już rzadziej. - Większość księży z parafii mieszka jak w hotelu robotniczym - mówi. - Zmieniają plebanię za plebanią. W pokoju mają meblościankę z lat 70., swój telewizor, swoją wieżę, niewiele więcej. Nie inwestują w mieszkanie, więc kupują samochody.

Parafia w Sobolowie (pow. bocheński) przed rokiem wygrała w plebiscycie na najlepszą parafię Małopolski. Kierujący nią ks. Stanisław Jachym nie przywiązuje większej wagi do samochodów. Od 14 lat jeździ volkswagenem golfem.
- Najważniejsza jest praca na rzecz dzieci i młodzieży - mówi ks. Jachym. - Od auta nie oczekuję luksusów, mam nim tylko dojechać do ludzi.

Ksiądz Lesław Mirek - dyrektor Domu Rekolekcyjnego Episkopatu Polski "Księżówka" w Zakopanem, jeździ mitsubishi spacestar z 2003 roku, wartym około 11 tys. złotych. - Nie powinno być tak, że księża jeżdżą najbardziej luksusowymi autami podczas gdy ich wierni nie mogą sobie pozwolić na nowy samochód średniej klasy - mówi ksiądz Mirek. - Ja sam jeżdżę autem w mojej ocenie już nieco starym, ale za to bardzo wygodnym. Codziennie witam nowych księży, którzy przyjeżdżają do Zakopanego na odpoczynek. Widzę, czym tu przyjeżdżają i najczęściej są to kilkuletnie skody, volkswageny czy toyoty. Nie są to pojazdy, których przepych "kłuje wiernych w oczy".

Biskupi i prałaci wiedzą,że skromność popłaca

Biskup Tadeusz Pieronek najczęściej... chodzi piechotą. Nic dziwnego, skoro mieszka na wzgórzu wawelskim i wszędzie ma blisko. Sporo też jeździł pociągami, ale wspomnienia ma "niełatwe" - zawsze w przedziale znalazł się jakiś antyklerykał, który uznał za stosowne przyatakować biskupa.

To nie znaczy, że bp Pieronek nie lubi aut. Jeszcze niedawno sam je prowadził (przyznaje, że zajeździł przynajmniej trzy auta, w tym dużego fiata i garbusa, w którym złodzieje notorycznie kradli mu światła i wycieraczki). Najsłynniejszym jego pojazdem był słynny motor lambretta, którym zjeździł Włochy, Francję, Szwajcarię i Hiszpanię. Zaliczył nawet wypadek, gdy wjechała w niego pani adwokat, a on sam spadł prosto pod nogi policjanta.

Od dwóch lat bp Pieronek ma do dyspozycji auto z kurii z kierowcą. Bierze to, które jest akurat wolne. Czyli jakie? Rzecznik krakowskiej kurii ks. Robert Nęcek nie pamięta, ile takich aut jest do dyspozycji. - Chyba jedno, ale nie jestem pewny - tłumaczy. Nie zna też marki. - Ja to w ogóle na samochodach nie bardzo się znam - tłumaczy.
Sam w dawniejszych czasach miał ładę samarę. Ale od lat jest wierny niemieckim samochodom. I wymienia opla na opla. W tej chwili jeździ 8-letnią astrą. - Nie mam czasu zajmować się samochodem - mówi ks. Nęcek. - A te niemieckie mają opinię solidnych wozów. Pasują na nasze polskie, dziurawe drogi. Odkąd pełnię funkcję rzecznika prasowego, dużo jeżdżę po kraju. I łączę obowiązek z przyjemnością. Lubię jeździć, ale pod warunkiem, że siedzę za kierownicą, a nie na miejscu pasażera.

Kardynał Stanisław Dziwisz też lubi niemieckie marki. Przemieszcza się 5-letnim volkswagenem passatem, którego dostał w prezencie od grupy wiernych. - Ojciec Święty wie, co mówi - komentuje słowa Franciszka ks. Nęcek. - Księża powinni promować przeciętny standard życia, a nie zawyżać poprzeczkę. Papież dobrze wyczuwa nasze czasy. Modlę się, aby zdrowie go nie opuściło.

Ksiądz Bronisław Fidelus, dawny gospodarz Bazyliki Mariackiej, jeden z najbogatszych księży w naszej diecezji, jeździ 3-letnim oplem (nie chciał zdradzić modelu). - Podróżuję często. Wielu duchownych w samochodach spędza pół życia, zastępują im one biuro - tłumaczy ks. Fidelus, wikariusz generalny w krakowskiej kurii. - Muszą więc być bezpieczne i w miarę wygodne.

Prałat Jan Piotrowski, prepozyt bazyliki kolegiackiej św. Małgorzaty w Nowym Sączu, jeździ toyotą auris z 2009 r. - Mam auto podobne do przeciętnych jeżdżących po sądeckich ulicach - podkreśla ks. Piotrowski. - Skromność jest uwarunkowana środowiskiem, w którym kapłan żyje i działa. Wiele lat poświęciłem dziełom misyjnym. I wiem, że misjonarz nie może być biedakiem jeżdżącym rozpadającym się gruchotem. Przez miejscowych nie byłby szanowany. Ponadto w trudnym terenie, gdzie trzeba przemieszczać się na wielkie odległości, a nie ma stacji serwisowych, ksiądz musi mieć sprawną, więc względnie nową terenówkę dobrej marki. W Polsce taki pojazd uznano by za luksus. No i realnie patrząc, potrzebny by nie był.

O. Piotr Cuber, gwardian klasztoru franciszkanów i Centrum św. Maksymiliana w Harmężach k. Oświęcimia, jeździ czteroletnią skodą fabią ze standardowym wyposażeniem. W tej chwili auto jest warte ok. 20 tys. zł. Często korzysta z samochodu. Jest nie tylko proboszczem, ale również wykładowcą seminaryjnym i jednym z liderów Stowarzyszenia Rycerstwa Niepokalanej Polski Południowej. W ciągu czterech lat przejechał 130 tys. km.- Nie stać nas na drogie samochody, zresztą niepotrzebne nam luksusowe auta. To jedynie narzędzie pracy - podkreśla o. Piotr Cuber.

Nie będę rozmawiał, każdy widzi, czym jeżdżę

Nie wszyscy duchowni chcieli uchylić przed nami drzwi garażu. Ks. Zdzisław Sochacki, prałat katedry wawelskiej, odmówił komentarza. Biskup tarnowskiks. Andrzej Jeż "odziedziczył" po poprzedniku - biskupie Wiktorze Skworcu - srebrną skodę superb. Samochód ma jakieś dwa, trzy lata, ale trudno ustalić dokładny wiek. - Każdy widzi, czym jeździ biskup i nie ma potrzeby, żeby o tym rozmawiać - ucina ks. Jerzy Zoń, rzecznik tarnowskiej kurii.

Proboszcz parafii św. Katarzyny w Wolbromiu, ks. Zbigniew Luty, według informacji mieszkańców ma w garażu dwa motocykle i dwa auta. Na co dzień jeździ szarym mercedesem C klasy. Mieszkańcy twierdzą, że ma też samochód terenowy oraz hondę i harleya. - Kiedy otwiera się wielka brama i ksiądz wyjeżdża swoim autem, wygląda to bardziej, jakby ktoś opuszczał wystawną rezydencję niż teren kościoła - mówią oburzeni mieszkańcy Wolbromia. Ksiądz z nami nie rozmawia.

Publicysta: ważne, do czego służy auto

Wojciech Bonowicz, redaktor "Tygodnika Powszechnego",jest przekonany, że papieżowinie chodziło o to, iż księża powinni jeździć kiepskimi autami, które będą im tylko sprawiały kłopot. Mówił raczej o tym,że duchowni powinni zachować umiar.
- Ksiądz Isakowicz-Zaleski miał niedawno wypadek, przeżył tylko dlatego, że jechał nowym, bezpiecznym modelem KIA - zauważa Bonowicz. - Auto co prawda nie było jego, tylko użyczone, ale oszczędziło mu poważnych kłopotów. Znam wielu księży i wiem, że samochód jest im rzeczywiście potrzebny. Jeden z nich celowo kupił większe auto. Było poruszenie w parafii. A on chciał tym autem wozić wózki inwalidzkie. Ale znam też historię o księdzu, który miał bardzo porządny samochód, jednak kiedy wzywano go do pogrzebu, życzył sobie,by po niego przyjechać. Zetknąłem się z całą paletą postaw,ale większość księży, których znam, potrafi zachować rozsądny umiar.

Czy ci, którzy o swoich samochodach nie chcą opowiadać, mają coś na sumieniu? - Nie wiem - mówi Bonowicz. - Może księża boją się, że sam fakt posiadania markowego auta stawia ich w dwuznacznej sytuacji. Ale sama marka nie mówi o człowieku, ważne, do czego duchowny używa samochodu. A może mają wątpliwości, czy żyją dostatecznie skromnie?

Współpraca: Marta Paluch, (maz, jaj, tom, bok, poni, sś)

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj już dziś!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska