Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

400 lat temu - Polacy w Moskwie

profesor Ryszard Tadeusiewicz
archiwum
Czytelnicy tych felietonów pamiętają zapewne, że 4 lipca tego roku (oczywiście w środę!) pisałem na temat bitwy pod Kłuszynem. Dokładnie tego dnia przypadała bowiem rocznica tego, jak uskrzydlona husaria hetmana Żółkiewskiego dosłownie zmiotła z pola bitwy wielokrotnie liczniejsze wojska rosyjskie cara Wasyla IV Szujskiego i wspomagającego go kontyngentu szwedzkiego Pontusa De la Gardie. Bitwa ta otworzyła Polakom drogę do Moskwy i doprowadziła do tego, że polski królewicz Władysław Zygmuntowicz (późniejszy król Polski Władysław IV) został uznany przez bojarów ruskich za prawowitego władcę Rosji.

Za tydzień, 7 listopada, przypadać będzie inna rocznica związana z tymi wydarzeniami. Czterechsetna rocznica tego, jak Polacy zostali z Moskwy wypędzeni. Będzie to także dokładnie w środę, więc może powinienem zamieścić ten tekst właśnie za tydzień? Zdecydowałem się jednak przedstawić ten felieton wcześniej z jednego powodu.

Otóż rocznica wypędzenia Polaków z Moskwy jest obecnie najważniejszym rosyjskim świętem, Dniem Jedności Narodowej. Jest ono zresztą obchodzone 4 a nie 7 listopada. Przesunięcie daty wynika z tego, że w dniu 4 listopada Cerkiew Rosyjska czci Matkę Boską Kazańską i chciano połączyć te święta. 4 listopada będzie więc pewnie wszędzie pełno informacji o rosyjskim powstaniu przeciw Polakom. A ja chciałbym bez tego zgiełku, po swojemu, opowiedzieć Państwu o tych wydarzeniach.
7 listopada 1612 roku polska załoga opuściła Kreml.

Zajęliśmy go po zwycięstwie pod Kłuszynem. Warto dodać, że Polacy wkroczyli do Moskwy nie jako agresorzy, ale pokojowo. Wcześniej wprawdzie rozgromili wojska cara, ale Kreml obsadzili (dokładnie 9 października 1610 roku) dopiero na prośbę bojarów. To sami Rosjanie na wieść o polskim zwycięstwie pod Kłuszynem, najpierw (27 lipca) złożyli z tronu Wasyla IV Szujskiego, przejmując tymczasowo władzę jako tzw. siemibojarzczina, a potem aresztowali byłego cara i jego dwóch braci, Dymitra i Iwana - i zaprosili Polaków. Trzeba dodać, że propolskie nastroje były wtedy w Rosji dość rozpowszechnione.

Zwolennikiem unii Polski z Rosją (analogicznej do wprowadzonej przez Władysława Jagiełłę Unii polsko-litewskiej) był bardzo wpływowy człowiek - patriarcha Moskwy Filaret. Nawiasem mówiąc, był on ojcem przyszłego cara Rosji, Michała Romanowa, założyciela dynastii, która rządziła Rosją aż do I wojny światowej. Tych władców, którzy dokonali rozbioru Polski i krwawo stłumili oba nasze powstania: listopadowe i styczniowe.

Ale w opisywanym tu 1610 roku Filaret Polskę lubił. Pojechał więc wraz z innymi posłami rosyjskimi do Smoleńska, gdzie spotkał się z królem Zygmuntem III Wazą i zawarł z nim 17 sierpnia tego roku porozumienie zakładające przyjęcie jego syna Władysława jako cara Rosji. Mennica moskiewska rozpoczęła bicie srebrnych kopiejek z imieniem nowego cara Władysława Zygmuntowicza. Wydawało się, że osadzenie polskiego królewicza na moskiewskim tronie jest tylko kwestią czasu. Niedługiego czasu!

Niestety, wydarzenia potoczyły się inaczej. O niektórych powodach tego naszego niepowodzenia napiszę w przyszłym tygodniu, bo szczegóły nie zmieszczą się w tym felietonie, a tej sprawy nie powinno się skwitować nadmiernie skrótowo. Dzisiaj skupię się jedynie na dziejach polskiego wojska w Moskwie.

Żółkiewski, tryumfator spod Kłuszyna, mianował dowódcą garnizonu moskiewskiego Aleksandra Korwina Gosiewskiego, który dotarł do Moskwy na czele swojej własnej wyprawy wojskowej. Gosiewski przekazał jednak dowództwo mało znanemu pułkownikowi Mikołajowi Strusiowi, a sam wrócił na Litwę.

Niestety, Strusia pozostawiono w Moskwie praktycznie bez żadnej pomocy. Tymczasem stosunki między polską załogą wojskową na Kremlu a rosyjskimi bojarami oraz prostymi mieszkańcami Moskwy systematycznie się psuły. Wreszcie 29 marca 1611 roku wzniecono w Moskwie powstanie przeciw Polakom. Żołnierze Strusia spalili miasto i schronili się na Kremlu oraz w tak zwanym Kitajgorodzie.

Sytuacja polskich obrońców Kremla i Kitajgorodu była jednak tragiczna ze względu na głód. Z walk wychodzili zwycięsko.
Nawet tuż przed kapitulacją, 4 listopada 1612 roku, odparli atak Trubeckiego na Kitajgorod.

Zabawne jest pomyśleć, że Rosjanie świętują dzień chwały swego oręża w rocznicę tego, jak ostatni raz dostali od nas łupnia!
Obrońcy Kremla byli więc dzielni i waleczni, ale braku żywności przezwyciężyć nie byli w stanie. Oblężonej załodze usiłowały przyjść z pomocą przedzierające się do Moskwy oddziały Sapiehy i Chodkiewicza. Nieskutecznie.

Wreszcie 7 listopada 1612 roku, po prawie 20 miesiącach beznadziejnej walki, Polacy poddali się. Rosja odzyskała swą państwowość, a Polska wkroczyła na równię pochyłą, która doprowadziła do upadku państwa i do rozbiorów. Co spowodowało, że karta historii tak się odwróciła? O tym spróbuję Państwu opowiedzieć w przyszłym tygodniu.

Autor: biocybernetyk, automatyk, prof. dr hab. inż., trzykrotny rektor AGH, członek wielu organizacji krajowych i zagranicznych, m.in. PAN, PAU, Rosyjskiej Akademii Nauk Przyrodniczych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska