Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Szatan wyczuł relikwię Jana Pawła II i zawył: weź tego Janka!"

Marta Paluch
Jest egzorcystą, wygania z opętanych szatana. To niełatwe zadanie - twiertdzi ks. Maciej Gutmajer. I dodaje, że są chwile, gdy się boi, że chętnie pozbyłby się swojej misji. Ale tego nie robi, bo czuje, że jest potrzebny. Bo dręczonych przez demona ludzi jest wielu, a takich jak ks. Gutmajer, niecała setka w Polsce - pisze Marta Paluch.

Ksiądz Maciej Gutmajer mówi, że jego posługa bywa ciężka. Bo wyganianie szatana z ciała opętanego czasem trwa bardzo długo. Prawdziwe egzorcyzmy są zupełnie inne od tych na filmach, gdzie szast-prast!, happy end i napisy końcowe.

W prawdziwym życiu do egzorcysty ludzie przychodzą latami, jak do terapeuty. I podobnie jak tam, tu liczy się dobrowolność. Opętany musi chcieć wygonić z siebie złego ducha. Chociaż nawet gdy się zdecyduje, potem trzeba go do kościoła wprowadzać siłą.

- Jeśli ktoś nie wierzy, że istnieje świat ducha, niech idzie na egzorcyzmy. To czysta manifestacja złego - mówi ks. Gutmajer.
Na co dzień jest proboszczem w parafii Opatrzności Bożej w Bydgoszczy. Gospodarzy na plebanii, martwi się, że młodzi wyjeżdżają z parafii za granicę, odwiedza wiernych po kolędzie i martwi się, czy wystarczy pieniędzy na zimowe ogrzewanie kościoła. Czasem jednak zbiera grupy - modlitewną i asekuracyjną i schodzi do podziemnej kaplicy. Tam odprawia egzorcyzmy, do czego namaścił go sam biskup.

Pomagają mu w tym relikwie, które dostał z Krakowa - kosteczka św. Faustyny i kawałek osobistej bielizny Jana Pawła II. Każda z nich ma specjalny certyfikat.

Kiedyś była tu kapusta

Dzielnica nazywa się Kapuścisko, bo przed wojną porastały ją pola kapusty.
Dziś z góry wygląda jak układanka z prostokątnych klocków, w środku której wylądował statek kosmiczny. Ten statek to ośmiokątny kościół Opatrzności Bożej, jedyna taka bryła na bydgoskim, sennym blokowisku. W pełnym słońcu razi w oczy, taki biały. Ksiądz Gutmajer stawiał go od zera, tworzył tę parafię. Lubi to miejsce. Zacisznie tu, nawet po zmroku można spokojnie chodzić po małych uliczkach. W swoim kościele kapłan zna każdy kąt. To właśnie w jego podziemiach odprawia egzorcyzmy nad opętanymi.

Nie lubi, gdy ludzie go wypytują o szczegóły rytuału. - To nie jest kuglarstwo, działanie na pokaz ani żadne hokus-pokus. Egzorcyzm to modlitwa o uwolnienie. Jest liturgią, podobnie jak msza. A ludzie nie chcą słuchać tego, że by nie wpuścić szatana do swego życia, trzeba otworzyć się na Boga - żałuje.

Kaplica do egzorcyzmów

Kaplica pod kościołem jest specjalnie wyciszona, by na górze nie było słychać krzyków.
Wystrój jest ascetyczny - dwa rzędy ławek, stół służący za ołtarz, dywan na podłodze i gruby piankowy materac, na którym kładzie się opętanego. Zazwyczaj, gdy na nim leży, przytrzymuje go kilka osób, silnych mężczyzn. To tzw. grupa asekuracyjna.
Druga grupa, zazwyczaj księża, modli sie wraz z egzorcystą. Rytuał jest zatwierdzony przez Kościół. Odmawia się m.in. litanię do Wszystkich Świętych, różaniec i koronkę do Bożego Miłosierdzia. Główne modlitwy wypowiada wyłącznie egzorcysta.

Opętana studentka

Czasem obrzęd trwa 2-3 godziny, czasem tylko godzinę. - Pytam się: czy wyrzekasz się szatana? I oni, choć wierzgają i krzyczą, zawsze mówią: wyrzekam się - mówi ks. Gutmajer. Ale to tylko początek drogi. O tym, że często jest ona ciężka i długa, egzorcysta przekonał się na własnej skórze.

Kiedyś pewien chłopak przyprowadził do niego swoją dziewczynę - Annę, studentkę.
- Wcześniej wchodziła w jakieś układy ze złym duchem, uprawiała okultyzm, wywoływała duchy - wspomina ksiądz. Dostawała ataków, często w mieszkaniu. Raz wzięła nóż i chciała zabić swojego chłopaka.
- Opętanym często się to zdarza. Nie panują nad swoim zachowaniem - mówi ks. Gutmajer.
Dziewczyna do pewnego momentu chodziła do kościoła.
- W pewnym momencie już nie mogła. Podchodziła do komunii i nagle wydobywał się z niej ryk, wrzask jakiś, rzucało nią o ziemię. To szatan w niej reagował alergicznie na poświęcone miejsce - mówi egzorcysta.
Podczas wizyty u ks. Gutmajera Anna nie mogła nawet przekroczyć progu kościoła. Sztywniała, wiła się, krzyczała. Gdy ja wnosili, z wściekłością ustawiała się w poprzek drzwi.
- To niewyobrażalne dla kogoś, kto tego nie widział. W pięć osób musieliśmy ją trzymać i sprowadzać do podziemnej kaplicy, gdzie odprawialiśmy nad nią egzorcyzmy - opowiada ks. Gutmajer.
Podczas tego rytuału zużyli kilka ręczników.
- Nie do uwierzenia, jak ona pluła. I tak celnie, zawsze w twarz - opowiada kapłan. Demon dostawał szału. Krzyczał, pluł, wyzywał.
- W pewnym momencie przez tę kobietę, która całkiem straciła świadomość, mówi głos - taki potworny, chrapliwy: "zabiję cię, zginiesz". Dziewczyna gałki oczne miała wywrócone do góry, jej już w tym ciele nie było. W tamtej chwili był tylko szatan - opowiada ksiądz.
Przez chwilę zapomnieli ją przytrzymać.
- Od razu rzuciła mi się do gardła. Jednym skokiem - wspomina ks. Gutmajer.
Miał wtedy przy sobie relikwię - kawałek cienkiej bawełnianej skarpetki Jana Pawła II w pozłacanym relikwiarzu. Papież nie był jeszcze wtedy błogosławionym, ale to nie miało znaczenia.
- Wkładam jej tę relikwię pod głowę i rozlega się wściekły, męski głos: weź tego Janka, weź to białe, zabierz go, śmierdzi! To świętość szatanowi śmierdziała - opowiada ksiądz.
Po godzinnym obrzędzie dziewczyna była straszliwie wyczerpana.
Spocona, potargana, siniaki na rękach, od trzymania. Leżała bez sił.
- Wtedy zazwyczaj opętany się cieszy, bo myśli, że się już uwolnił. Niestety, na jednym obrzędzie się nie kończy. Ataki wracają, a leczenie trzeba rozłożyć na miesiące i lata - mówi ks. Gutmajer.
Annę leczył półtora roku. Poszła również do innego egzorcysty. Do dziś jednak nie udało jej się wyjść z opętania.
Demon dręczy dzieci
Jedna z najdłużej leczonych przez kapłana kobiet przychodziła do niego przez dziewięć lat. Udało się, teraz nawet myśli o wstąpieniu do zakonu.
Dlaczego u jednych trwa to krócej, a u innych lata?
- Długość jego "terapii" zależy głównie od stanu ducha danej osoby, pragnienia jej wyzwolenia oraz od stopnia zniewolenia przez swoje grzechy. To, czy egzorcysta jest lepszy czy gorszy, nie ma większego znaczenia - tłumaczy ks. Gutmajer.

Dodaje, że przypadki prawdziwego opętania zdarzają się rzadko. Ostatni egzorcyzm odprawiał w 2011 roku. Na co dzień przychodzą do niego ludzie, którzy są najczęściej dręczeni przez szatana.

- Najczęściej robili różne głupstwa - odprawialli pogańskie rytuały, czytali satanistyczne książki - opowiada ks. ksiądz. I dodaje, że akcesoria do takich obrzędów - rytualne maski, satanistyczne księgi, trzeba zniszczyć, bo szkodzą człowiekowi.

- Przyszła kiedyś do mnie para, która przywiozła z Afryki rytualne maski. Prosili o pomoc, bo czuli ciągły niepokój, słyszeli jakieś dziwne gwizdy, choć nie było wiatru. Kazałem im je spalić - tłumaczy. Wtedy wszystko ustało.

Kapłan dodaje jednak, że zły duch dręczy nie tylko grzeszników. Dobrych ludzi chce wystawić na próbę. Zdarza się, że jego ofiarami padają dzieci lub duchowni. - To jeszcze nie stadium opętania, ale ci ludzie cierpią, tak jakby chorowali. Medycyna nie znajduje żadnego potwierdzenia na ból w ich ciele, chociaż go czują - mówi egzorcysta.

Ksiądz pamięta przypadek 10-letniego chłopca, ktorego dręczył obraz mężczyzny w kapturze.
- To dziecko doznało w życiu wiele zła, zostało porzucone przez rodziców. Próbowałem mu pomóc, by wyzbył się lęków - opowiada ks. Gutmajer.
Pamięta, że podobnie dręczone były nawet czteroletnie dzieci.

Nawiedzone mogą być też niektóre miejsca.
- Tam, gdzie popełniono morderstwo, gdzie miało miejsce samobójstwo. Odprawiamy tam tzw. egzorcyzm miejsca - tłumaczy kapłan.
Są też egzorcyzmy międzypokoleniowe, by odciąć się od grzechow przodków. Dlatego ks. Gutmajer często robi "wywiad" środowiskowy i rodzinny, pyta o przeszłość. Wtedy łatwiej pomóc.

Nie zgrywam bohatera

Potrzebujących jest mnóstwo, a egzorcystów w Polsce - niewielu ponad setkę.
- Może być nim tylko ksiądz, inni to szarlatani. Bo uwolnić od szatana można jedynie poprzez Boga - podkreśla ks. Gutmajer. Egzorcystę musi mianować biskup. Tak było w jego przypadku. Nominacje dostał z zaskoczenia w 2000 roku.
- Biskup zawezwał mnie, gdy poprzedni egzorcysta zachorował. Nie wiem, dlaczego mnie wybrał - przyznaje. Jego zdaniem, bycie egzorcystą nie jest kwestią powołania.
- Mam zleconą misję i muszę sie z niej wywiązać. Wiem, że to co robię, jest porzebne - tłumaczy.

Tłumaczy, że wielu egzorcystów jest równocześnie księżmi w parafii i bardzo trudno im pogodzić oba obowiązki. Choć są również pasjonaci, którzy całkowicie się poświęcają ratowaniu opętanych.

Gdy zaczynał, o egzorcyzmach nie wiedział nic. - Wszystkiego musiałem się uczyć, doszkalać, jeździć na konferencje egzorcystów. Tam wymieniamy się doświadczeniami - opowiada. Na początku dzwonił do ich koordynatora, konsultował cięższe przypadki.

Jak mówi, jednym z trudniejszych zadań jest odróżnienie opętanego od psychicznie chorego, bo tacy często przychodzą do egzorcystów. Czasem trzeba ich odesłać do psychiatry po zaświadczenie, że nie są chorzy. Jeśli nie są, można ich zbadać pod kątem opętania.

- Są różne znaki, które o tym świadczą - tłumaczy ks. Gutmajer. Opętany jest zupełnie normalny, zanim przyjdzie atak. Jest też świadomy swojej przypadłości. Poza tym odrzuca go od kościoła, komunii, nawet święconej wody.

- Dla pewności można zastosować podstęp. Kapłan zaczyna przy nim po cichu odmawiać modlitwę antydemoniczną. Jeśli wtedy zaczyna krzyczeć, wyć, wszystkojest już jasne - podkreśla ks. Gutmajer.

Nawet księża wątpią

Smuci go, że wielu ludzi, w tym nawet księży, nie wierzy w jego misję. - Myślą, że opętani to zwykłe wariatkowo, często to słyszałem. Zapraszałem ich: przyjdźcie do kościoła, zobaczcie jak demon w tym człowieku reaguje, jak wierzga. Nigdy nie przyszli - opowiada egzorcysta.

Czasem się boi. - W obliczu takiego zła trudno zgrywać bohatera. Nic dziwnego, że egzorcysta często czuję lęk czy niechęć do swojej posługi - mówi. Przyznaje, że czasem chętnie pozbyłby się tej misji. - Ale ponieważ Kościół każe mi to robić, trwam na posterunku - podkreśla.

Do tej pory pomagał kiluset osobom - dręczonym, niepokojonym, czasem opętanym.
Relikwie, które go w tym wspomagają, trzyma blisko siebie, przy ołtarzu w kościele. Świętą Faustynę po lewej, Jana Pawła II po prawej stronie w specjalnych gablotkach. Obie są darem krakowskich siostrzyczek.

Czasem myśli sobie, że może dobrze byłoby mieć relikwie ks. Jerzego Popiełuszki. To właśnie ks. Gutmajer z nieżyjącym już kolegą księdzem jedli z męczennikiem jego ostatnią kolację 19 października 1984 roku.

- Był słaby, miał lekką gorączkę. Po mszy zjadł z nami twarożek, wsiadł do auta i pojechał. Po swoją śmierć - wspomina ks. Gutmajer. Ksiądz Popiełuszko został zamordowany po drodze z Bydgoszczy. Ale to już zupełnie inna historia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: "Szatan wyczuł relikwię Jana Pawła II i zawył: weź tego Janka!" - Gazeta Krakowska

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska