Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żołnierz miał długi, więc zrobił napad na bank w Nowym Sączu. Dostał wyrok

Artur Drożdżak
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne fot. archiwum
Był na misjach wojskowych w Bośni i Hercegowinie oraz w Afganistanie. Przeżył zasadzki, rozbrajał miny. W cywilu nie miał takich emocji. Dlatego napadł na bank w Nowym Sączu. Teraz Szymon J. usłyszał wyrok dwóch lat więzienia. Ma też oddać wszystkie zrabowane pieniądze, czyli 26 230 zł. Orzeczenie nie jest prawomocne.

30-letni Szymon J. pochodził z Pomorza i tam podpisał kontrakt na żołnierza zawodowego. Po kilku wyjazdach na misje, wojsko zaczęło się mu nudzić, lecz kontrakt miał podpisany do połowy 2012 r. Wcześniej zaczął myśleć o zmianie pracy - powodem były finanse. Dostawał żołd, ale to było nie więcej niż 3 tys. zł. Wydatków nie brakowało. Dziewczyny, alimenty na córkę, życie, więc zaczął pożyczać od kolegów z brygady. Regulował długi, z czasem przestał. Na portalu randkowym Sympatia.pl poznawał dziewczyny. W 2011 r. zawróciła mu w głowie przedszkolanka spod Nowego Sącza.

Na Pomorzu grunt palił mu się pod nogami. Koledzy domagali się zwrotu pożyczek, więc złożył podanie o rozwiązanie kontraktu przed terminem. Coraz częściej przyjeżdżał do Małopolski, w Nowym Sączu wynajął mieszkanie, zadomowił się.

- Jestem policjantem z brygady antyterrorystycznej z Krakowa - przechwalał się. W kaburze nosił broń. Opowiadał, że jest majętny. Faktycznie został przyjęty do służby więziennej. Miesiąc przepracował w zakładzie karnym w Nowym Sączu, ale potem sam zrezygnował. W nowym miejscu pracy już zdążył się zadłużyć u kolegów. Od jednego pożyczył 2500 zł, od drugiego 1600 zł, przedszkolankę namówił, by wzięła dwa kredyty. Straciła ponad 6 tys. zł.

20 grudnia 2011 roku, w swoje 28. urodziny, wpadł do filii Banku Spółdzielczego przy ul. św. Kunegundy w Nowym Sączu. Na głowie miał kominiarkę, w ręku przedmiot przypominający broń. W środku było dwoje bezbronnych pracowników.

- Dawaj pieniądze - powtarzał kilka razy do mężczyzny. Gdy Mariusz L. odparł, że nie ma gotówki, bandyta zwrócił się do kasjerki Grażyny Ch., by szybciej wyjęła banknoty. Kobieta dyskretnie włączyła alarm i w obawie o życie wydała 26 230 zł. W banku zabezpieczono ślad obuwia model goodyear, przeglądnięto zapisy monitoringu. I sprawę umorzono. Rok później nastąpił przełom. Sądeccy policjanci znaleźli kluczowego dla sprawy świadka. Tomasz G. zeznał, że w grudniu 2011 r. zadzwonił do niego kolega, z którym znali się od kilku miesięcy, bo razem bywali w lokalach. Tamtego dnia przyszedł z torbą pełną pieniędzy i mówił, że to jego lokata bankowa, którą wypłacił. Prosił o jej przechowanie, bo bał się zgubić taką gotówkę. W torbie miał też ubrania, buty marki goodyear i broń.

- Tego dnia fundował pobyt w lokalu Bohema, bo miał urodziny. To był Szymon J. - nie krył świadek. Po dokonaniu rozboju J. zamieszkał w schronisku dla bezdomnych, bo za długi został wyrzucony z mieszkania. Potem znalazł kąt w Krynicy-Zdroju.
Tam go zatrzymano w marcu 2013 roku. W pokoju była kominiarka, której użył podczas skoku na bank, broni nie znaleziono. Przyznał się do wszystkiego, ale nie od razu. Powiedział potem, że ruszyły go wyrzuty sumienia.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska