MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Żołnierskie zaloty

Artur Drożdżak
Porzucona kobieta jest zdolna do czynów desperackich, nieobliczalnych i szalonych. Jednego z nich dopuściła się Pelagia S., która złożyła na policji doniesienie, że została uwiedziona pod obietnicą małżeństwa, a niezbitym do-wodem jest dziecko, które urodziła Władysławowi K. Historia stał się polityczna, bo ojciec dziecka był szanowanym legionistą.

Sprawa wyszła na jaw w 1917 r., gdy żyjąca z zasiłku, pochodząca z Piotrkowa 25-letnia Pelagia S. trafiła do Szpitala św. Łazarza. - Zostałam poturbowana i otruta przez rodzinę K.- oświadczyła.
Ponadto twierdziła, że została oszukana przez Władysława K., który obiecywał jej ożenek, a słowa nie dotrzymał, a tylko obcował z nią cieleśnie.

Wszczęto dochodzenie, przesłuchano kolegów obwinionego. Świadek Marian G., lat 22, zeznał, że faktycznie w Piotrkowie mieli kwaterę do lipca 1915 r. Był tam też Władysław K., a Pelagia S. w nim się podkochiwała. - Wiem, że potem sierżant K. dostawał od niej listy. To była osoba małej inteligencji, powtarzała w kółko te same frazesy i pisała nieortograficznie. K. miał jej fotografię - tak opisał świadek pokrzywdzoną.

Sierżant Władysław K. stanu wolnego, bez szczególnych zasług i odznaczeń, przesłuchany na okoliczność uwiedzenia, kategorycznie zaprzeczył. - Dziewczynę poznałem w Piotrkowie w ogrodzie bernardyńskim i od niej dowiedziałem się, że jest wolna kwatera u jej szwagra. Tam się przeniosłem i przyznaję, że z Pelagią trzykrotnie miałem obcowanie płciowe. Przeczę natomiast stanowczo, bym jej kiedykolwiek obiecywał małżeństwo. Mam narzeczoną od czterech lat w Krakowie, z którą nie miałem zamiaru zrywać. Pelagia to osoba dosyć prosta o niewielkiej inteligencji i umizgałem się do niej w sposób zwyczajny, jak żołnierz - twierdził.

W połowie lipca 1915 r. wyruszył w pole. Pisał do niej ze dwa razy, ale nie wspominał o zamiarach poślubienia. Zaprzestał korespondencji, bo jak przyznał: - Dostałem od niej bardzo czuły list, z którego wynikało, że uważa nasz stosunek za bardzo poważny. Obcowałem z nią cieleśnie w maju i czerwcu 1915 r. O tym, że jest w poważnym stanie, dowiedziałem się z telegramu w czasie mojego pobytu na kuracji w Zakopanem. Potem dowiedziałem się, że wniosła pismo o przyznanie jej alimentacji - zeznał sierżant.

- Celem załatwienia tej sprawy uzyskałem urlop i pojechałem do Piotrkowa Było to już po urodzeniu dziecka, nie miałem żadnych funduszów na jego utrzymanie, wobec czego poszedłem do służb wojskowych i podpisałem dokumenty, na podstawie których miało otrzymywać zasiłek. Także wtedy małżeństwa nie przyrzekałem - wyjaśniał prokuratorowi Władysław K. - Od tego czasu Pelagii S. nie widziałem. W sierpniu 1916 r. Władysław K. uznał dziecko za swoje. Dziewczynka trafiła do żłobka i tam zmarła, a żyjąca w nędzy Pelagia S. przeniosła się do Krakowa i dalej chciała ślubu.

Sprawę rzekomego uwiedzenia w końcu umorzono. Nie potwierdziły się też przypuszczenia o próbie otrucia Pelagii S. Pewnie sama targnęła się na życie, sądząc, że legionista - powodowany współczuciem - okaże jej trochę uczucia. On jednak bardziej był przejęty groźbą nadszarpnięcia reputacji niż dziewczyną, z którą trzykrotnie miał przyjemność. A przecież już od czasów wikingów i Hunów wiadomo, że brać żołnierska bardziej ceni sobie krótkie seksualne uniesienia od zbyt długich wzruszeń.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska