Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zło można i trzeba zwyciężać jedynie dobrem

bp Tadeusz Pieronek
Bp Tadeusz Pieronek
Bp Tadeusz Pieronek fot. Andrzej Banaś
Trudno było patrzeć, a jeszcze trudniej zrozumieć, kiedy autorzy noweli do ustawy o Trybunale Konstytucyjnym RP, mimo ukazania przez opozycję, że nowela jest sprzeczna z obowiązującą konstytucją, po jej uchwaleniu w parlamencie wznosili okrzyki: „Demokracja! Demokracja!”. Warto zapytać, o jaką demokrację im chodziło?

O demokrację mającą za nic zasady, chroniące społeczeństwo przed dyktaturą, która wszystko może i nie podlega żadnej kontroli społecznej? Toż to pasuje jak ulał do samodzierżawia, do tych demokratycznie powoływanych w przeszłości przywódców, których nazwisk nie trzeba przytaczać, bo każde dziecko potrafi je wskazać. To właśnie oni uznawali, że zwycięstwo w wyborach uprawniało ich do działań naruszających konstytucję, bo rzekomo uzyskali do tego mandat od narodu.

To absurd, by łamanie konstytucji usprawiedliwić tym, że podobnie robiły poprzednie rządy

Czy rzeczywiście tak należy interpretować demokratyczny mandat wyborczy? Gdybyśmy uważali, że taki mandat upoważnia zwycięzców do robienia wszystkiego, co im się żywnie podoba, musieliby wyrazić zgodę na zmianę ustroju, w którym żyjemy. Jednakże, kiedy wyborcy w głosowaniu wprawdzie wskazali zwycięzcę, ale nie dali mu większości konstytucyjnej, to znaczy, że nie udzielili mu mandatu do zmiany konstytucji i nie mają prawa tego dokonywać. Większość konstytucyjną określa konstytucja z 1997 roku w art.235, ust.4 w następujący sposób: Uchwałę o zmianie Konstytucji uchwala Sejm większością co najmniej 2/3 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów, oraz Senat bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby senatorów”.

Tłumaczenie, że jest wiele wizji demokratycznego państwa prawnego, co pozwala na zmianę jego dotychczasowego modelu na inny, może być słuszne, kiedy przy takiej zmianie nie zostałyby naruszone jego podstawowe zasady. Jeżeli jednak nowy model buduje się na innych zasadach, to przestaje istnieć demokratyczne państwo prawne. Zwycięzca musi uszanować głos wyborców i nie może realizować swoich wizji państwa nie uwzględniając poglądów, jakie na ten temat mają inni, nie identyfikujący się z opcją zwycięzców. Kto ma takie zamiary, by zmienić ustrój, nie mając większości konstytucyjnej, mógłby się odwołać do powszechnego referendum. To byłaby droga uczciwa, a czy skuteczna, to trudno z góry powiedzieć.

Co stanowi miarę uczciwości i praworządności zwycięzców? Otóż tą miarą jest respektowanie obowiązującego porządku prawnego, ustalonego w konstytucji przyjętej przez społeczeństwo. To prawda, że konstytucję można zmienić, ale i ona w ramach demokratycznego państwa prawnego nie może być dokumentem odzwierciedlającym jeden pogląd na świat, bo wtedy byłaby sprzeczna z nienaruszalnym prawem do wolności jego obywateli i z obowiązkiem państwa do jej respektowania i do ochrony praw obywatelskich. Kto tworzy konstytucję naruszającą wolność ludzi inaczej myślących i inaczej wierzących, łamie podstawowe prawo człowieka do wolności. „Chrześcijanom - czytamy w Dekrecie o wolności religijnej „Dignitatis humanae” Soboru Watykańskiego II - tak samo jak wszystkim innym ludziom, przysługuje prawo cywilne do tego, by nie doznawali przeszkód w prowadzeniu swojego życia według sumienia. Istnieje więc zgodność między wolnością Kościoła i ową wolnością religijną, która wszystkim ludziom i wspólnotom musi być przyznana jako prawo oraz usankcjonowana w ustroju prawnym” (n. 13).

To absurd i szczyt ignorancji przytaczać argument mający usprawiedliwić łamanie konstytucji tym, że podobnie robiły poprzednie rządy. To niemoralne uzasadniać i uprawomocniać własne błędy błędami poprzedników czy kogokolwiek, bo naśladowanie czyichkolwiek błędów i zła, które czynił, to fałszywa droga, prowadząca donikąd. Zło można zwyciężać jedynie dobrem. Innej drogi, przynajmniej w społeczeństwie i państwie kierującym się zasadą dobra wspólnego, po prostu nie ma.

Czy to ciągle musi być tak, że ten kto rządzi, narzuca innym, by myśleli i działali tak jak on? A może w XXI wieku powinniśmy już dorosnąć, by nie ogłaszać ani wypraw krzyżowych, ani nie organizować wywózek na Sybir, ani nie narzucać innym przyjęcia islamu pod grozą śmierci. Kiedy wyzwolimy się od przekonania, że to zawsze ktoś jest mądrzejszy (a raczej silniejszy) od drugiego?

Warto pamiętać o przestrodze świętego Pawła apostoła: „Co człowiek sieje, to i żąć będzie” (Ga 6, 8).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska