Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbozień: życie w Sandecji nauczyło mnie pokory, którą zabiorę do Legii

Redakcja
Michał Ostałowski
- Przed rundą jesienną zastanawiałem się, czy nie odejść z Sandecji - mówi Damian Zbozień, który został Najlepszym Piłkarzem I Ligi w rankingu "Gazety Krakowskiej".

Bierze Pan czasem do ręki Gazetę Krakowską?
Raz w tygodniu. Zawsze w poniedziałki przeglądam "Piłkarza".

I co przychodzi Panu do głowy, kiedy czyta sam o sobie?
Czasami człowiek zgadza się z tym bardziej, innym razem mniej. Wychodzę z założenia, że nie jest ważne, co piszą - ważne, że piszą.

Nigdy nie pomyślał Pan sobie o nas w taki sposób: "Ale oni głupoty o mnie wypisują"?
Nie, każdy ma prawo do swojej opinii. Nie zdarzyło się tak, żeby wasza gazeta rozminęła się z prawdą.

To szczera odpowiedź, czy urzędowa?
Wie pan, nie zawsze człowiek musi zgadzać się z notą, jaką dostaje. Generalnie ani razu nie poczułem się jakoś oszukany, czy coś w tym stylu.

A co by Pan poczuł, gdybym powiedział, że Damian Zbozień w naszej klasyfikacji to najlepszy piłkarz I ligi?
Czytałem coś takiego. Byłoby mi bardzo miło. Moja mama kolekcjonuje wycinki z prasy. Szczególnie jak coś jest w "Krakowskiej".

No to informuję Pana, że po zliczeniu średniej ocen, był Pan najlepszy w rundzie jesiennej.
No to jest mi bardzo miło. Nie czuję się jednak najlepszy.

Czyli jednak nie zawsze piszemy prawdę.
(śmiech) Nie, no dobra, nie będę zaprzeczać. Bardzo się cieszę. W Sandecji grają jednak dużo bardziej doświadczeni piłkarze. Jano Frohlich, Rudolf Urban, Arkadiusz Aleksander są lepsi ode mnie.

Taki jest Pan zdolny, że już w pierwszej poważnej rundzie był Pan najlepszy?
Wiosną zagrałem tylko dwa mecze. Zebrałem jednak doświadczenie, które teraz jest jeszcze większe. Nie czułem się w poprzedniej rundzie gorszy. Wtedy była w naszym zespole duża rywalizacja. Trener postawił na Frohlicha i Rafała Jędrszczyka. Grali dobrze. Nie było potrzeby zmian.

Życie w Sandecji czegoś Pana nauczyło?
Pokory. Przychodząc zimą do tego zespołu wierzyłem, że będę grać. Trener szybko ściągnął mnie jednak na ziemię.

Teraz też zanosiło się na to, że kolegów oglądać Pan może z ławki.
A nawet z trybun. W letnich sparingach, w których widać było, że gra trzon zespołu plus kilka nowych cegiełek, ja nie wystąpiłem ani razu. Sezon zaczął Jano z Piotrem Kulpaką, który po pierwszym meczu wypadł. Potem trener na środku obrony postawił na Sebastiana Fechnera. Trochę się dziwiłem, bo byłem ja i Tomasz Midzierski. Sebastian doznał kontuzji w meczu z Kolejarzem Stróże, Piotrek miał wstrząs mózgu i wtedy dopiero wskoczyłem do podstawowego składu. Tak już zostało. Jak widać, było sporo przypadku.
Nie kołatały się wtedy myśli, żeby odejść? Nawet do słabszego zespołu?
Oj, kołatały, kołatały. Zastanawiałem się nad tym. Rozmawiałem z działaczami Legii Warszawa, co mam robić. Zapowiadała się nieciekawa runda. Kolejne pół roku w plecy. Starsi koledzy z Sandecji mnie pocieszali. Mówili, żebym robił swoje. Twierdzili, że szansa nadejdzie. Ostatecznie skończyło się szczęśliwie.

Jest Pan w stałym kontakcie z warszawskim klubem?
No tak, odkąd wskoczyłem do składu Sandecji, to na czterech czy pięciu naszych meczach byli wysłannicy Legii. Zobaczymy, co będzie dalej,

To niech Pan w takim razie powie, jak to naprawdę jest. Legia Pana sprzedała, wypożyczyła? Dla ludzi to trochę skomplikowane.
Zostałem sprzedany niby definitywnie, ale wszystkie prawa do mojej osoby ma wciąż Legia. To pierwsza tego typu umowa w Polsce. Sandecja nie może mnie ani sprzedać, ani wypożyczyć bez zgody klubu z Warszawy. Taka umowa obowiązuje przed 2,5 roku. Do Legii mogę w każdym okienku wrócić. Wtedy mój obecny klub otrzyma kwotę odstępnego. Z każdą przerwą w sezonie ona minimalnie rośnie. Można powiedzieć, że są to jednak groszowe sprawy. Sandecja nie była w stanie za mnie zapłacić, więc poszła na taki układ - sprowadzony zostałem za mniejsze pieniądze, ale Legia ma prawo mnie odkupić też dużo taniej.

Kiedy oglądał Pan zespół Macieja Skorży na początku sezonu - wtedy niemal wszystko przegrywał - miał wrażenie, że dałby sobie radę?
Powiem szczerze, że przeszło mi to przez myśl. Nawet w trakcie rozmowy z jednym z trenerów warszawskich padło bardzo podobne stwierdzenie. Przy takiej grze i tylu kontuzjach mogła nadarzyć się dla mnie okazja, żeby dostać szansę.

Ma Pan wrażenie, że Legii na Panu zależy?
Często dostaję telefony do trenerów, dyrektora sportowego. Na razie czekam, sygnału żadnego nie dostałem. Może w przerwie zimowej czegoś więcej się dowiem. Wkrótce się przekonamy.

Liczy Pan na powrót?
Chciałbym wrócić do stolicy i dostać szansę. Szanuję jednak to, że gram w pierwszej lidze. Nie będę załamany, jeżeli zostanę na kolejne pół roku. Jeśli tak się rzeczywiście stanie, mam nadzieję, że znów będę mieć okazję dużo grać. To się przyczyni do tego, że kiedyś wystąpię w ekstraklasie.

Jak to jest, że Legia na Pana chucha i dmucha, a Cracovia i Wisła nie wiedziały, że Pan piłkę kopie?
Miałem dużo szczęścia. Kiedy byłem juniorem, na naszym meczu pojawił się skaut z Warszawy. Dostałem ofertę i nie wahałem się nawet chwili. A Cracovia i Wisła? Nie wiem. Rodzice woleli, żebym odszedł do któregoś z krakowskich klubów. Mógłbym wtedy częściej wracać do domu. Nigdy jednak stamtąd nie miałem żadnej propozycji.
Jak już Pan do tej stolicy wróci, zrobi coś dla nas?
A co takiego?

Nie będzie Pan przed nami uciekać?
Eee, nie. A dlaczego miałbym tak robić?

Niemal wszyscy piłkarze Legii po ostatnim meczu na Wiśle nie chcieli z nami rozmawiać. Szybko uciekali do autokaru.
(śmiech) Ciężko było im przełknąć taką porażkę z takim przeciwnikiem. Szczególnie właśnie z Wisłą Kraków. Wiem, że bardzo chcieli zrewanżować się za poprzednią porażkę na własnym stadionie 0:3. Mam nadzieję, że ja uciekać nie będę.

I kiedyś w tym wielkim świecie niech Pan nie zapomina, kto pierwszy Pana wyróżnił.
Jeśli tylko tam trafię, na pewno nie zapomnę.

Trzymamy za słowo. W takim razie proszę powiedzieć mamie, żeby koniecznie ten wywiad też wycięła. i głęboko schowała.
Dobra, dzięki. Na pewno tak zrobię.

Rozmawiał Łukasz Madej

NASZ RANKING


3,79
- Damian Zbozień (Sandecja) *, 3,73 - Marek Kozioł (Sandecja), 3,70 - Maciej Budka (Termalica), 3,50 - Marcin Makuch (Sandecja), 3,46 - Artur Prokop (Termalica), Tomasz Księżyc (Kolejarz), 3,40 - Pavel Eismann (Sandecja), 3,36 - Marcin Zarychta (Kolejarz), Petar Borovicanin (Sandecja), Arkadiusz Baran (Termalica), 3,35 - Rudolf Urban (Sandecja), 3,33 - Konrad Cebula (Sandecja), 3,31 - Jano Frohlich (Sandecja), 3,27 - Piotr Madejski, Witold Cichy (obaj Kolejarz), Łukasz Kowalski (Termalica), 3,25 - Krzysztof Lipecki (Kolejarz), 3,10 - Łukasz Cichos (Termalica), 3,09 - Sebastian Fechner (Sandecja), 3,08 - Jan Cios (Termalica), Vladimir Kukol (Sandecja), 3 - Robert Drąg, Michał Gryźlak (obaj Kolejarz), 2,85 - Karol Piątek, Piotr Trafarski (obaj Termalica), 2,83 - Łukasz Szczoczarz (Termalica), 2,81 - Marcin Szałęga (Termalica), 2,80 - Piotr Szymiczek, Bartłomiej Socha (obaj Kolejarz), 2,67 - Marcin Stefanik (Kolejarz), 2,58 - Krzysztof Radwański (Kolejarz), 2,31 - Dawid Kubowicz (Termalica).
*- W I lidze rozegrano 17 kolejek. Zgodnie z zasadami, sklasyfikowaliśmy piłkarzy, którzy rozegrali połowę plus jedno spotkanie w swoim zespole. W powyższym rankingu uwzględniliśmy zawodników, którzy zagrali co najmniej dziewięć razy (minimum 45 minut).
Statystykę prowadził: Marcin Foltyn

Wybierz małopolską miss internetu. Zobacz zdjęcia pięknych dziewczyn!
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Okolice Krakowa: usiłował uprowadzić 9-letnią dziewczynkę
Maciej Szumowski stał się legendą. Idź jego drogą. Wejdź na szumowski.eu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska