MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zakaz handlu w niedzielę

Artur Drożdżak
Berek R. tak rozsierdził policjantów, że postanowili dać mu nauczkę. Bo kto to widział zakłócać spokój publiczny. I to w niedzielę. Dlatego 28 czerwca 1936 roku funkcjonariusze zatrzymali nicponia, wsadzili do paki i potem oddali w ręce sprawiedliwości, jednak wbrew ich intencjom sąd był niezwykle łaskawy dla obwinionego i uwolnił go od winy.

O sprawie powiadomili funkcjonariuszy sklepikarze oburzeni, że w centrum miasta Berek R., jak potem napisano w akcie oskarżenia, w celu dokuczenia właścicielom sklepów konfekcyjnych, przyklejał na witrynach naklejki odstraszające publiczność i swoim zachowaniem wywołał zbiegowisko w Krakowie zakłócając spokój publiczny.

W aktach sądowych nie zachował się oryginał choćby jednej ulotki, ale skoro miały odstraszać, na pewno zawierały treści w stylu: uwaga na gryzące sznurowadła, groźne dla zdrowia apaszki lub onuce zawierające żrące substancje. Bo jak inaczej można odstraszać klientów sklepów z konfekcją?

Sprawca niedzielnego zamieszania, Żyd urodzony w 1912 r. w Tomaszowie, syn Lubera i Freidy, zamieszkały ostatnio przy ul. Rabina Meiselsa 2 przepadł bez śladu po wypuszczeniu go z policyjnych aresztów i był poszukiwany przez śledczych z IV komisariatu. Wpadł dopiero we wrześniu 1936 r. W trybie karno-administracyjnym został skazany przez starostę na pięć dni aresztu. Odwołał się od tej decyzji, wziął adwokata Jana Pleszewskiego z ul. Karmelickiej 3 i wniósł, by jego sprawę zbadał krakowski sąd okręgowy, bo jakie pojęcie o sprawiedliwości może mieć zwykły urzędnik. I tak się stało.

Mecenas złożył wniosek dowodowy, by przesłuchać świadka 21-letniego Cheima Leiba Z., który był razem z obwinionym i mógł zaświadczyć, że faktycznie nikt sklepikarzom nie zakłócał spokoju. Sąd wniosek uwzględnił i na rozprawie 2 grudnia 1936 r. sędzia Nowosielski przesłuchał towarzysza Berka R. - Myśmy tylko chodzili razem po sklepach i namawiali klientów, by nie kupowali towarów z uwagi na spoczynek niedzielny - zeznał zawnioskowany świadek obrony. Na tej podstawie krakowski sąd uniewinnił Żyda od zarzucanego mu czynu.

Z punktu widzenia zwykłego obywatela dobrze się stało, że dwóch mieszkańców miasta w czynie społecznym agitowało obywateli, by pozostali w domach i nie wybierali się na żadne zakupy. Te apele powtarzają dziś politycy skrajnej prawicy i odwołują się do świętych przykazań.

Ale blisko 80 lat temu to z innych powodów należało przyznać rację Berkowi R., że działał w społecznie uzasadnionym interesie. Po pierwsze z zawodu był krawcem i doskonale wiedział, jaki chłam sprzedaje się w sklepach z konfekcją, chociaż o chińskich podróbkach pewnie jeszcze nie słyszał. A po drugie stałymi bywalcami takich sklepów, niezależnie od dnia tygodnia, są wyłącznie kobiety, więc gdy one przebierają w ciuszkach to przy kasie ich partnerzy są zmuszeni wyciągać napchane banknotami portfele. Mądry Żyd z Tomaszowa już w 1936 r. dostrzegł tę smutną dla mężczyzn prawdę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska