MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wybuchowy finał prania sukienki Barbary L.

Artur Drożdżak
Od jednej iskierki niczym wielki pożar rozgorzał spór sądowy między pracodawcami a rodzicami ich służącej. Poszło o pranie.

Miejsce zdarzenia: kamienica przy ul. Jabłonowskich 8 w Krakowie. Czas: 23 stycznia 1939 r. Bohaterowie: Józef i Maria C. oraz ich służąca Barbara L., lat 25. To właśnie jej rodzice Wojciech i Katarzyna L. oraz siostra ze wsi Grobla pod Bochnią wnieśli pozew przeciwko państwu C. domagając się 3 tys. zł odszkodowania i renty. Z ich relacji wynikało, że Barbara L., jako służąca domowa, na zlecenie państwa C. prała suknie jedwabne i swetry. Krytycznego dnia, kiedy miała prać na życzenie pozwanych, nastąpił wybuch i ogień objął służącą, która zdołała tylko wybiec z kuchni. Przewieziona do szpital zmarła następnego dnia na skutek poparzeń.

- Winę za wypadek ponoszą pozwani, którzy zaniedbali podstawowe przepisy bezpieczeństwa i higieny pracy - pisali rodzice dziewcyzny. Wnosili o wydanie wyroku w trybie zaocznym i z tytułem natychmiastowej wykonalności. Prosili też, by przyznano im tzw. prawo ubogich, czyli zwolnienie od wszelkich opłat, "bo ledwie mają środki na najskromniejsze potrzeby życiowe". Podkreślali, że pozwani polecali służącej przedsięwzięcie czynności bezpośrednio narażających życiu pracownika, albowiem "używanie w mieszkaniu prywatnym benzyny do prania jest lekkomyślnością". W obronie pastwa C. stanął ich adwokat.

- Barbara L. jako "służąca do wszystkiego" z gospodarstwem dokładnie była obznajomiona. Prała czasem w benzynie delikatniejsze rzeczy, jak to się dzieje we wszystkich gospodarstwach, przy czym zawsze zwracano jej uwagę, by robiła to na ganku lub by w czasie prania okno w kuchni było otwarte. I by nigdzie nie było ognia - podkreślał adwokat. W krytycznym dniu Barbara L. chcąc wyprać coś dla siebie zabrała samowolnie benzynę i nie zastosowała się do zaleceń bezpieczeństwa- zauważył prawnik. Wnosił o oddalenie pozwu.

Sąd przyjął, że Barbara L. krytycznego dnia "po obiedzie przy nie zgaszonym w kuchni ogniu, a jeszcze podniecanym przez zmarłą i chciała wyprać swoją sukienkę i suknię córki pozwanych".

Do prania przystąpiła bez wiedzy i polecenia państwa C., na własną rękę. Benzynę wniosła do kuchni w odkrytym naczyniu i po wylaniu jej części do miednicy zostawiła naczynie na podłodze. Na skutek wytworzonego ciepła i braku przewiewu wytworzyło się z benzyny dużo gazu, który spowodował wybuch ognia. Wtedy zapaliła się też benzyna w miednicy, a Barbara L. stanęła cała w płomieniach. W takim stanie dobiegła na balkon, otworzyła drzwi wołając na ratunek.

Na podstawie tak ustalonego przebiegu wypadku sąd przyjął za wykazane, że winę za wypadek ponosi wyłącznie służąca. Pozew oddalono w całości.

Szkoda tej 25-latki, ale proszek ariel, który nigdy nie wybucha wynaleziono dopiero wiele lat później.

Wybierz małopolską miss internetu. Zobacz zdjęcia pięknych dziewczyn!
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Podrobili 17 tys. ton paliwa, staną przed sądem
Najciekawsze świąteczne prezenty, wigilijne przepisy, pomysły na sylwestra - wszystko w serwisie świątecznym**swieta24.pl**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska