MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wpadka dwóch gliniarzy

Artur Drożdżak
Dwaj policjanci postanowili iść za głosem ludowej sprawiedliwości i zdecydowali, że wzorem Janosika trzeba pieniądze odbierać bogatym i dawać biednym. Dlatego zdecydowali się zaszantażować Abrahama O., zabrać mu gotówkę i obdarować nią pilnie potrzebujących. Czyli siebie.

Dwaj policjanci z Krakowa: Stanisław J., urodzony Tuchowie, lat 24, starszy posterunkowy, w policji państwowej od 1915 roku oraz 35-letni Jan R. spod Nowego Targu, funkcjonariusz z 9-letnim stażem w 1920 r. popadli w poważne tarapaty finansowe. Aby się z nich wykaraskać obmyślili misterny plan zdobycia gotówki.

Okazja nadarzyła się znakomita już 9 stycznia, gdy na komisariacie kolejowym, gdzie pełnili służbę, zjawiło się dwóch obywateli wyznania mojżeszowego. Żydzi twierdzili, że niejaki Abraham O. ukrywa u siebie dezertera z wojska. Policjanci ruszyli w miasto.

Pod wskazanym adresem na ul. Berka Joselewicza 11 wyszli na II piętro i zastali na miejscu Abrahama O., kupca korzennego, właściciela sklepu na ul. Stolarskiej 17. Mężczyzna wpuścił ich do środka, a gdy zapowiedzieli, że będą przeprowadzać rewizję ubłagał, by przymknęli oko, że zbiegiem z wojska jest jego syn.

Mimo nalegań funkcjonariusze nie chcieli wziąć 100 koron łapówki za, jak to się mówi, "zaniechanie czynności służbowej". Wtedy Żyd zagroził, że ich nie wypuści z mieszkania aż ulegną pokusie. Jan R. mrugnął porozumiewawczo do Stanisława J. i zaszantażował Żyda: za próbę przekupienia policji grozi do dwóch lat więzienia. - O, to da się załatwić - kupiec korzenny wcale się nie przestraszył i od razu zrozumiał aluzję. - Nie śmiałem proponować więcej, bo widzimy się po raz pierwszy…- rzucił.
Ale wysokość kwoty zdumiała nawet jego, bo Jan R. zażądał 7 tys. koron. - Dam pięć tysięcy, ale przy sobie mam tylko trzy. Resztę muszę wziąć od szwagra- 50-letni Abraham O. w negocjacjach był mistrzem. Stanisław J. wziął tysiąc, a starszy stopniem Jan R. dwa. Żyd wysłał żonę Sarę po resztę pieniędzy, a gdy długo jej nie było sam poszedł do szwagra na ul. Starowiślną 43. Tam dobito targu, brakująca kwota trafiła do kieszeni policjantów.

Funkcjonariusze dopiero po wielu godzinach zorientowali się, że banknoty zabrane u szwagra są...znaczone. Zjawili się następnego dnia u Żyda, ale przepadł bez śladu, a jego żona banknotów wymienić nie chciała. Jan R. i Stanisław J. po kilku dniach trafili do aresztu, bo okazało się, że Żyd wcale się ich nie wystraszył i złożył doniesienie, by ścigać sprawców wymuszenia od niego pieniędzy.

- Mieli mundury, więc to albo byli żołnierze albo policjanci. Zrobili u mnie bezprawną rewizję zabrali 5 tys. koron gotówki- twierdził. Policja przez przypadek wpadła na trop nieuczciwych kolegów. Jeden z funkcjonariuszy przypomniał sobie, że 9 stycznia widział Abrahama O. w towarzystwie Stanisława J., gdy szli ul. Starowiślną tuż obok znajdującego się tam posterunku policji. Zatrzymano st. posterunkowego, który nie przyznał się do winy i obciążył Jana R. On także zaprzeczał, by dopuścił się zaboru pieniędzy.

Jednak przed sądem obaj częściowo przyznali się do winy. - Myśmy pieniędzy nie brali, dopiero na ulicy zauważyliśmy, że je mamy w kieszeni, a że od 14 dni nam pensji nie płacono to je z nędzy zatrzymaliśmy- mówili zgodnie.

Sąd skazał ich na kary po cztery miesiące więzienia. Powinni się cieszyć z takiego orzeczenia, bo w przypadku Janosika wpadka zakończyła się znacznie bardziej krwawo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska