Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojtyłowie: jest w nas cząstka Jana Pawła II

Redakcja
Od prawej: Bronisława Byrdziak  (córka Bronisława Wojtyły),  jej wnuki Leon i Bruno oraz jej mąż Sylwester
Od prawej: Bronisława Byrdziak (córka Bronisława Wojtyły), jej wnuki Leon i Bruno oraz jej mąż Sylwester Robert Szwedowski
16 października przypada kolejna rocznica wyboru kardynała Karola Wojtyły na papieża. Świat odkrył fascynującego duszpasterza, przewodnika, wielkiego człowieka. A w małopolskich Kętach pewna rodzina odkryła swojego krewnego, z którym nie widziała się od wielu, wielu lat, a który po 33 latach stał się błogosławionym. Tę historię przypomina - Mirosław Koźmin.

Tego pogodnego dnia, 16 października 1978 roku, świat dowiedział się, że nowym papieżem został kardynał Karol Wojtyła, metropolita krakowski. - Nigdy nie zapomnę tej chwili - mówi Bronisław Wojtyła z małopolskich Kęt. Wspominając ma oczy mokre ze wzruszenia. Sędziwy, bo już 89-letni mężczyzna jest najbliższym żyjącym krewnym Ojca Świętego. Bronisław urodził się w 1924 roku w Czańcu koło Kęt, gdzie teraz mieszka. Po ukończeniu siedmiu klas, w czasie II wojny światowej został wywieziony na przymusowe roboty do Niemiec. Po powrocie pracował w Zakładach Metali Lekkich w Kętach. Dotrwał tam aż do emerytury, na którą przeszedł w 1981 roku.

Dumny z rodziny

Dziś z dumą wielokrotnie opowiada o swoich korzeniach. Bronisław jest wnukiem Pawła Wojtyły, brata Macieja Wojtyły, a zarazem dziadka Karola Wojtyły. Jednym słowem: są krewnymi. - Nasza rodzina wywodzi się z Czańca - opowiada z dumą starszy pan. - Tu też zawsze ciągnęło Karola Wojtyłę. Potrafił na piechotę przebyć ponad 20 kilometrów, by uczestniczyć w pogrzebie jednego z członków rodziny, mojej mamy Franciszki. Rodzina Wojtyłów jest liczna.

Pan Bronisław doczekał się czterech synów i dwóch córek. To właśnie jedna z nich, Bronisława Byrdziak (55 l.) sprawiła, że kontakty, już z Ojcem Świętym, zostały nawiązane. Trwało to bardzo długo.

Pamiętne konklawe

O tym, że Karol Wojtyła, wtedy ksiądz a potem biskup i kardynał jest jej krewnym, wiedziała od dziecka. Cieszyła się z takiego pokrewieństwa. - Ale nigdy się z tym nie obnosiłam - wyznaje. - Cieszyłam się, ale po cichu, w sercu. Tak powinno być. Jesteśmy skromnymi ludźmi, taki też był Jan Paweł II. Karol Wojtyła zawsze dla mnie był święty - twierdzi.

Ale szokiem dla niej, jak dla większości Polaków, było pamiętne konklawe, kiedy biskup krakowski został, decyzją kardynałów, wyniesiony na Stolicę Piotrową. Kilka miesięcy później Bronisława wyszła za mąż za swego wybrańca Sylwestra (dzisiaj ma on 61 lat). Niedługo potem na świat przyszli córka Agnieszka i syn Rafał. Nic dziwnego, że to dla niej niezapomniany okres.
Nie chwaliła się, że jest rodziną Jana Pawła II, chociaż skrycie serce rozpierała jej radość i duma. Długo walczyła sama z sobą zanim zdecydowała się napisać do Watykanu. Stało się to dopiero w 1990 roku. Na wysłanie listu jej ojca namawiał proboszcz z Kęt.
Ale to Bronisława skreśliła kilka zdań, że jej ojciec jest krewnym Jego Świątobliwości. Na dowód dołączyła odpis z ksiąg parafialnych. Z drżeniem serca pani Bronisława czekała na odpowiedź. Co odpowie papież?

Nie otrzymała szybko odpowiedzi, czemu nie ma co się dziwić. Już wtedy głośno było, że do Rzymu pisało wiele osób, przedstawiając się, że są krewnymi papieża. Wielu chciało żerować na papieskiej popularności. Z trwogą czekała na odpowiedź, czy jej też nie uznają za jakąś hochsztaplerkę.

Trochę potrwało zanim została przeprowadzona odpowiednia weryfikacja treści jej listu. A później nadeszła informacja z Rzymu, że to co napisała jest prawdą, i że Jan Paweł II potwierdza więzy pokrewieństwa.

Zaproszenie dla taty
I co najważniejsze - do odpowiedzi z Watykanu było dołączone zaproszenie dla ojca pani Bronisławy. I to na koszt Ojca Świętego. - Do dziś nie mogę uwierzyć w to wszystko, co się stało - wspomina Bronisław Wojtyła. - Trudno mi uwierzyć w te szczególne chwile, kiedy przekraczałem progi Stolicy Apostolskiej i prowadzono mnie przed oblicze następcy świętego Piotra - opowiada krewny Karola Wojtyły.

Mówi, że te obrazy wciąż przesuwają mu się przed oczami. - Chociaż krewni, ale żeby stanąć przed obliczem samego papieża? W to wcześniej bym w życiu nie uwierzył. Ba, nawet bym o czymś takim nie śnił. Jan Paweł II przyjął pana Bronisława dosłownie z otwartymi ramionami. Tego też się nie spodziewał, bo przecież nie widzieli się od tylu lat, postarzeli się i zmienili.

- Ojciec Święty uśmiechnął się i powiedział do taty na dzień dobry "To ja Karol" - dopowiada pani Bronisława Byrdziak. - Potem była serdeczna rozmowa, trwająca prawie sześć godzin. Papież pokazał, że miał fenomenalną pamięć. Pytał o krewnych z Czańca i Kęt, pamiętał też o innych starych znajomych. Interesowało go kto jeszcze żyje, a kto już odszedł. W żadnej chwili nie dało się poczuć cienia dystansu. Po prostu pokazał, że jest normalnym, można by powiedzieć, zwykłym człowiekiem.
Radość ze wspomnień
- Przy ludziach zwracałem się do niego Ojcze Święty, ale gdy byliśmy sami, rozmawialiśmy swobodnie, jak za dawnych, dobrych lat. Pytał o imiona dzieci i wnuków. Widać było, że bardzo się cieszy z tego spotkania, że te wspomnienia dają mu radość i energię. To chwile, jakich nie zapomnę do końca swoich dni - mówi Bronisław Wojtyła. Od tamtej pory nastąpiła wymiana korespondencji. Jan Paweł II pisał do niego kilka razy ("może nawet dziesięć") w roku.

Nadal wszystko go interesowało - co się dzieje w jego Czańcu i u krewnych. Mimo że miał tyle spraw na głowie, był głodny informacji z tej małej miejscowości koło Kęt - przypuszcza pani Bronisława. - Widać było ile sprawiało mu to przyjemności.

Mówcie mi wujku
- Podczas jednego ze spotkań popatrzył mi prosto w oczy i poprosił, by mu mówić: "wujku". Ale nigdy się na to jednak nie ośmieliłam - wyznaje pani Bronisława. Jej ojciec nie jest w stanie zliczyć, ile razy spotkał się z kuzynem. Po raz ostatni w 2002 roku w Krakowie. Też doskonale pamięta, jak w Wadowicach podczas jednej z pielgrzymek Jan Paweł II złamał obowiązujące zasady i zaraz po mszy w szatach liturgicznych podszedł do niego, by się z nim przywitać, gdy go wypatrzył wśród wiernych. - Biskup Dziwisz patrzył na to prawie oniemiały - śmieje się krewny papieża. - Ale Jan Paweł II pokazał wtedy, jak ważna dla niego jest rodzina.

Spotkanie rodzinne
Właśnie w Wadowicach, 14 sierpnia 1991 roku nastąpiło spotkanie pokoleniowe rodziny Wojtyłów. Było serdecznie, ale przede wszystkim było wspomnieniowo. Mnóstwo wspomnień. Ojciec Święty pamiętał o rodzinie i potrafił pomóc w potrzebie. Gdy lekarz przepisał panu Bronisławowi zastrzyki, których nie można było nigdzie kupić w Polsce, ten odważył się napisać do Watykanu prośbę o pomoc. Był zszokowany szybką reakcją na jego list. - Kilka dni później zastrzyki dotarły do mnie pocztą wraz z zapewnieniem o modlitwie za jego zdrowie. Jan Paweł II za nas się modlił, a my za niego.

Pożegnanie
A potem przyszła choroba i śmierć Jana Pawła II. Pan Bronisław chciał pojechać na pogrzeb, ale sam już był ciężko schorowany. Pojechała rodzina. Gdy władze Watykanu dowiedziały się, że jest rodzina Karola Wojtyły, poproszono ich o podejście. Mieli ten zaszczyt, by w spokoju zbliżyć się do trumny i oddać hołd Janowi Pawłowi II.

Pani Bronisława jest dumna, że - jak mówi - sama nosi w sobie kawałek Ojca Świętego. - Jakiego zapamiętałam Jana Pawła II? - Szczery, zawsze uśmiechnięty i o świetnej pamięci. Zawsze pytał o znajomych, krewnych. Cały czas dopytywał o różne historie. Bardzo troszczył się o rodzinne życie. Niczym relikwię przechowuje kawałeczek szaty papieskiej, którą dostała od kardynała Dziwisza. Taki sam cenny kawałeczek ma jej ojciec.

Bronisława z niecierpliwością czekała na beatyfikację. Dla niej było to oczywiste, że tak się stanie. 1 maja 2011 roku z mężem, kilkoma członkami rodziny i miejscowymi pielgrzymami stała na placu Świętego Piotra i jak inni pielgrzymi płakała ze wzruszenia.
Pani Bronisława pamięta, jak Ojciec Święty mówił, że ich drzewo genealogiczne ma dwa konary. Jeden to on, i on już usycha, ale za to ich konar kwitnie.

- Dziedzictwo papieża wydaje owoce na całym świecie - mówi kobieta. - A rodzina Wojtyłów w Polsce ma kolejne pokolenia - dodaje. - Myślałem, że to ja pierwszy zejdę z tego świata, ale stało się inaczej - dodaje pan Bronisław, przeglądając dwa segregatory pełne korespondencji ze swoim błogosławionym krewnym. Ma tam ostatnią bezcenną pamiątkę - list z życzeniami od papieża napisany na trzy dni przed jego śmiercią. Do Kęt dotarł, gdy rodzina jechała już na pogrzeb. Można powiedzieć, że to list prosto z nieba…

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska