MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Właściciele stoków szusują po... sądach

H. Kraczyńka, J. Słowik, Podhale
Nie rzadko poszkodowani na stokach narciarze żądają odszkodowań od właścicieli stoków narciarskich
Nie rzadko poszkodowani na stokach narciarze żądają odszkodowań od właścicieli stoków narciarskich Tomasz Skowroński
Poszkodowani narciarze piszą pozwy cywilne. Na siłę szukają winnych ich wypadków

Z roku na rok na stokach Podhala szusuje coraz więcej narciarzy i snowboardzistów. Dochodzi też do coraz większej liczby wypadków, w wyniku których poszkodowani wymagają specjalistycznego długoterminowego leczenia, a po nim wielomiesięcznej rehabilitacji.

Niejednokrotnie nigdy już nie wracają do pełni sił. W przeciągu ostatnich lat nie brak było
i śmiertelnych zdarzeń. Nic więc dziwnego, że ich uczestnicy zatrudniają adwokatów, którzy szukają tych, co mogliby zapłacić odszkodowanie.

Poszkodowani narciarze - gdy nie są w stanie wskazać bezpośredniego winnego swego nieszczęścia - próbują na drodze cywilnej "wyciągnąć" odszkodowanie od właścicieli stacji narciarskich.

- Trzeba pamiętać, że narciarstwo należy do tak zwanych sportów kwalifikowanych o podwyższonym ryzyku - zaznacza Zbigniew Gabryś, zastępca prokuratora rejonowego w Nowym Targu. Stąd, jak dodaje Gabryś, narciarz musi zdawać sobie sprawę z tego, że może ulec wypadkowi, że sam naraża się na niebezpieczeństwo.

Jednak, według prokuratury, narciarze często obarczają winą za wypadek właścicieli wyciągów
i swoich roszczeń dochodzą w sądach cywilnych. Ten stan rzeczy potwierdza Tomasz Paturej, prezes największego na Podhalu ON "Kotelnica" w Białce Tatrzańskiej, gdzie do wypadków dochodzi bardzo często - takich spraw ma, jak twierdzi, już kilka.

- Najczęściej, do sądu właściciele wędrują wtedy, gdy poszkodowany narciarz nie jest w stanie ustalić, kto był sprawcą wypadku - mówi Tomasz Paturej.

A takich, niestety, jest większość. W tłumie nie bardzo jesteśmy w stanie zauważyć, kto na nas wjechał. Właściciele wyciągów skarżą się, że z jednej strony coraz częściej wędrują do sądu,
a z drugiej - przepisy na niewiele im pozwalają jako właścicielom.

- Nie mamy żadnych uprawnień, by mieć wpływ na to, co się dzieje na stoku - mówią właściciele.
- Nawet jeżeli widzimy, że ktoś szaleje lub jeździ pod wpływem alkoholu, nie możemy mu zabronić przebywania na stoku. Nie możemy nawet sprawdzić, czy jest pijany.

Jedyne co mogą właściciele zrobić, to przynajmniej zadbać o pomoc medyczną, która jest w stanie szybko interweniować i zająć się poszkodowanym narciarzem.

Stąd więc obecność ratowników GOPR i TOPR przy wielu stacjach narciarskich.

Są jednak takie wypadki, które trafiają do prokuratury i do sądu karnego. W ostatnim czasie
na podhalańskich stokach były cztery śmiertelne zdarzenia, gdzie prokuratura rozpatrywała ewentualną winę właścicieli stacji narciarskiej.

Prokuratorzy zajmują się także wypadkami na stokach z zawiadomienia poszkodowanych narciarzy. W tym wypadku jednak znany jest sprawca kolizji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska