MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wiślana korba

Artur Drożdżak
Andrzej G. z Drwini ściął się z miejscową władzą i w 1937 r. fortelem zatrzymał statek na Wiśle. Przyszło mu za to słono zapłacić, bo 15 zł grzywny z zamianą na trzy dni aresztu.

Doniesienie karne oparto na relacji i "własnym spostrzeżeniu posterunkowego policji państwowej Franciszka Ś., lat 46. Z pism urzędowych wynika, że "Andrzej G. jako bojówkarz Stronnictwa Ludowego na czele około 100 mężczyzn stał na drodze w Ispinie, nie dopuszczając ludności na targ do Nowego Brzeska, oraz brał udział przy zatrzymaniu statku pasażersko-towarowego, chcąc zmusić jego sternika do wyładowania towaru na brzeg". Ów statek na co dzień kursował na trasie Nowy Korczyn - Kraków.

- Gdy od Korczyna nadjechał statek "Ala", ktoś z chłopów puścił linę przeciągniętą przez Wisłę, tak że statek nie mógł się ruszyć dalej, gdyż mu lina przeszkadzała. Lina normalnie jest tak przeciągnięta, że statek z kominem może łatwo przejechać, a w ten czas chłopi tę linę spuścili. Kto to zrobił, tego nie wiem. Gdyśmy chcieli od chłopów odebrać korbę do naciągnięcia liny, ktoś z tłumu odpowiedział, że korbę wrzucili do Wisły, a następnie wystąpił na czoło chłopów Andrzej G. i zwrócił się do mnie z żądaniem, by im wolno było przeszukać statek, czy tam nie ma jakiegoś towaru. Na to się nie zgodziłem, tłumacząc Andrzejowi G., że żadnych praw do rewizji nie ma. Mimo żądania nie chcieli mi wydać korby, więc przewieźliśmy się na druga stronę Wisły i tam linę spuściliśmy na samo dno, tak że statek przejechał bezpiecznie - relacjonował policjant.

Andrzej G. tłumaczył się 29 grudnia 1937 r. ze swojego postępowania w trakcie postępowania karno-administracyjnego przed starostą.

- 23 sierpnia udałem się z motyką i workiem na kartofle na Ispinę koło wału, gdzie brat posiada grunt i gdzie właśnie dzierżawię kawałek tegoż. Tam miałem ziemniaki. Gdy przeszedłem na pole, widziałem na wale Wisły z pięciu chłopów, więc poszedłem do nich. Zapaliłem sobie papierosa, później przybyło kilkunastu chłopów zza Wisły. Wówczas nadpłynął statek, ale co się z nim stało i czy został zatrzymany, nawet nie widziałem, bo zrobiło się zamieszanie - wyjaśniał rolnik. Dodał, że po chwili przystąpił do niego komendant posterunku z Uścia Solnego i zapytał, gdzie są korby do lin.

- Ja mu odpowiedziałem, skąd ja mam wiedzieć o korbach, gdyż rzeczywiście nie wiedziałem. Później udałem się na pole kopać ziemniaki - zakończył swoje wyjaśnienia.

Starosta ukarał go grzywną, zatem chłop odwołał się do krakowskiego sądu. W drodze pomocy prawnej poproszono Sąd Grodzki w Bochni, by przesłuchać głównego świadka zajścia, posterunkowego Franciszka Ś. Miał się on wypowiedzieć, czy faktycznie oskarżony stał na czele 100-osobowej grupy, jak wynikało z doniesienia karnego, oraz "czy brał czyny udział w zatrzymaniu statku "Ala" i zmuszał jego sternika do wyładowania towaru na brzeg, czy jedynie obserwował zajście, nie biorąc czynnego w nim udziału".

Posterunkowy 9 czerwca 1938 r. rakiem zaczął się wycofywać ze swoich wcześniejszych twierdzeń i zeznał, że Andrzej G. był wśród mężczyzn, którzy nie puszczali ludzi na targ, ale czy stał na ich czele, tego stwierdzić nie mógł.

Sąd jednak dał wiarę poprzednim zeznaniom mundurowego i skazał chłopa z Drwini. Pewnie miał na uwadze, że nie można pochwalać piractwa na największej polskiej rzece. Nawet jeśli chłop dopuścił się wykroczenia, używając zwykłej korby, a nie posługując się zwyczajowym w tej części Europy narzędziem rozwiązywania sporów, czyli siekierą, pługiem lub kłonicą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska