Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Raciechowice. Gmina gościnna jak żadna inna

Katarzyna Hołuj
Katarzyna Hołuj
Fot. Katarzyna Hołuj
Ponad 100 osób, głównie dzieci, spędziło krótkie wakacje w kraju swoich dziadków i pradziadków. Przyjechali z niedalekiej Ukrainy, dalszej Gruzji i całkiem odległych Azerbejdżanu, Turkmenistanu i Kirgistanu. Było to możliwe dzięki projektowi „Mosty przyjaźni”

Znów tu byli i znów wyjeżdżali pełni wrażeń, z nadzieją, że za rok wrócą.

To gościnność, przynajmniej w skali naszego powiatu, wyjątkowa. Żadna z pozostałych gmin nie podejmuje takiego wysiłku zorganizowania wakacyjnego wypoczynku dla ponad stuosobowej grupy dzieci i ich opiekunów. Raciechowice podejmują i to już od dwunastu lat!

Po raz pierwszy dzieci z Kirgistanu gościły tu w 2007 roku. Potem był rok przerwy, bo nie udało się zdobyć środków na ich przyjęcie i ugoszczenie, ale już rok później się udało i pojawili się znowu. Z czasem dołączyły do nich jeszcze dzieci z Gruzji, Ukrainy, Turkmenistanu, a w tym roku po raz pierwszy z Azerbejdżanu.

Jak mówi Marek Gabzdyl, wójt gminy Raciechowice, to efekt działań tamtejszego konsula, który po ubiegłorocznej wizycie dzieci z Turkmenistanu, sam zabiegał o to, aby taką samą możliwość zyskały dzieci z Azerbejdżanu. To on zadzwonił z pytaniem czy się uda. Udało się.

- Nie musimy nikogo zachęcać, namawiać, przedstawiciele kolejnych krajów zgłaszają się do nas sami, a to znaczy, że odpowiadamy na faktyczne potrzeby - mówi Katarzyna Magdziarz ze Stowarzyszenia Raciechowice 2005, które jest odpowiedzialne za realizację projektu „Mosty przyjaźni”.

W te wakacje do Raciechowic przyjechało 109 dzieci (wraz z opiekunami) z pięciu krajów. Dzięki finansowej pomocy Urzędu Marszałkowskiego Województwa Małopolskiego (50 tys. zł), Ministerstwa Edukacji Narodowej (70 tys. zł) i Wspólnoty Polskiej (43 tys. zł), mieli zapewnione noclegi, wyżywienie i bogaty program pobytu. Zwiedzili m.im. Kraków, kopalnię soli w Bochni. Wzięli też udział w spływie Dunajcem. Jak co roku, były także lekcje polskiego i o Polsce. Zenona Ślązak-Biegalijewa z polonijnego stowarzyszenia „Odrodzenie” w Biszkeku wspomina wyjątkową, bo żywą lekcję polskiego i historii, jaką przeżyli w Krakowie. Było to spotkanie z... I Kadrową, która wymaszerowywała kiedy oni zwiedzali miasto. - Stoimy, patrzymy i nie wytrzymaliśmy. Zaśpiewaliśmy im „Pierwszą Brygadę”. Byli zaskoczeni i zachwyceni, niektórzy nam machali. Tylko my śpiewaliśmy, Kirgizi - opowiada. - My tam, w Kirgistanie uczymy dzieci języka polskiego, polskiej historii, staramy się kultywować polskie tradycje, śpiewać polskie piosenki, ale tu to jest, tak realnie, na wyciągnięcie ręki .

Opiekun ukraińskiej grupy Anatol Paluszkiewicz mówił z kolei, że choć nasze kraje są tak podobne kulturowo i dużo nas łączy, to takie wyjazdy są okazją do jeszcze lepszego poznania się i łamania stereotypów, jeśli takie jeszcze gdzieś funkcjonują.

Zdecydowana większość gości ma polskie korzenie. Ale nie wszyscy.

- Zastanawiałem się kiedyś czy powinniśmy się nastawić tylko na przyjmowanie dzieci polskiego pochodzenia. Bo jeżeli tam dzieci przychodzą na lekcje języka polskiego i chcą się go uczyć, to znaczy, że widzą w naszym kraju nie tylko swoją drugą ojczyznę, ale czują chęć poznania jej. Uważam, że każdemu dziecku, które chce się uczyć polskiego trzeba pomóc - mówi Marek Gabzdyl.

Bachiana Biegalijewa pierwszy raz przyjechała tu mając kilka lat. Dziś to już dorosła kobieta, która w tym roku po raz pierwszy przyjechała nie jako podopieczna, ale jako opiekunka grupy. Dla niej Raciechowice są drugim domem. - Tu wyrosłam - mówi. - Przyjeżdżając tu jestem szczęśliwa, bo wiem, że zawsze nas tu dobrze przyjmą.

Najlepszym dowodowem tego jest, że zyskała nawet polskie imię. Wszyscy tu mówią na nią „Basia”. Na pytanie co dały jej te wizyty w Polsce bez wahania odpowiada, że nauczyły ją dwóch rzeczy: cieszenia się najdrobniejszych nawet rzeczy, a po drugie okazały się najlepszą szkołą języka polskiego, jaką mogła sobie wymarzyć. - Wcześniej mówiłam po polsku, ale gorzej. W tym roku zaczynam studia w Kirgistanie i mam nadzieję, za rok-dwa uda mi się przyjechać na wymianę studencką, tu do Krakowa - mówi.

Nie ona jedna chciałaby się uczyć w Polsce.

- Takie wyjazdy pozwalają zrozumieć, że możemy się rozwijać nie tylko w swoim państwie, ale te z zagranica. Ja sama mam takie marzenie, aby dostać się na stomatologię na Uniwersytecie Jagiellońskim - mówi płynną polszczyzną Julia Sljuzarowa z zachodniej Ukrainy.

Polskiego zaczęła się uczyć jeszcze jako mała dziewczynka w sobotniej szkole. Ona i cała jej grupa przyjechała z Równego, miasta które kiedyś leżało w granicach Polski. Stąd też i Julia, i większość osób z jej grupy ma polskie korzenie i dobrze mówi po polsku. - Ja i cała moja rodzina mamy Kartę Polaka. Jestem bardzo szczęśliwa, że mogłam przyjechać tu po raz kolejny, nie wiem czy nie ostatni, bo za rok będę już pełnoletnia, ale może uda mi się przyjechać w roli opiekunki grupy - mówi dziewczyna.

Dla niektórych wakacje w Raciechowicach były okazją do podszlifowania języka, zawarcia nowych przyjaźni, ale są i tacy, którym zmieniły całe życie, czego dowodem jest małżeństwo kirgiskiej pary polskiego pochodzenia, która poznała się podczas wakacji w Raciechowicach. Jest też rodzina repatriantów z Kirgistanu, której udało się wrócić do Polski na stałe.

KONIECZNIE SPRAWDŹ:

FLESZ: “Mały ZUS” - większe oszczędności dla firmy

Źródło: vivi24

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Raciechowice. Gmina gościnna jak żadna inna - Dziennik Polski

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska