Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ich rany się nie zabliźniły choć po śmierci syna i wnuczki minęło już trzynaście lat

Lech Klimek
Lech Klimek
Wiesław Rząca i jego maleńka córeczka Patrycja spoczęli ostatecznie na cmentarzu parafialnym w Turzy. Tak zdecydowała żona Wiesława.
Wiesław Rząca i jego maleńka córeczka Patrycja spoczęli ostatecznie na cmentarzu parafialnym w Turzy. Tak zdecydowała żona Wiesława.
35-letni Wiesław Rząca z Łużnej zginął w Madrycie razem ze swoją malutką córeczką. Razem z żoną kupili dom pod Tarnowem, chcieli wracać do kraju i tu wieść szczęśliwe życie.

Tego nie da się wykasować z pamięci - mówi Małgorzata Rząca z Łużnej, ze smutkiem i łzami w oczach. - To wraca i drąży serce jak kropla skałę, boli cały czas, to życie i praca z nieustanną żałobą - dodaje.

Syn pani Małgorzaty, Wiesław, zginął 13 lat temu w zamachu terrorystycznym w Madrycie. W zamachu zginęła też jego 7-miesięczna córeczka Patrycja. Tragiczne zdarzenie przeżyła tylko synowa - Jolanta.

Niespełniona obietnica

11 marca 2004 roku cała trójka: Jolanta, Wiesław i Patrycja wyjechali z domu w Entevijas do Madrytu, by wysiąść na dworcu Acosta. Wiesław Rząca pracował w Hiszpanii od ośmiu lat. Niedawno ożenił się z Jolantą, pochodzącą z Turzy. 4 września 2003 r. urodziła się Patrycja. Zamierzali jeszcze popracować, by niebawem wrócić do kraju.

35-letni wówczas Wiesław Rząca zatelefonował 8 marca do mamy z życzeniami z okazji Dnia Kobiet. - Za trzy miesiące pożegnamy Hiszpanię i wrócimy do domu - zapewniał. Tej obietnicy nie mógł już spełnić.

Czwartek. Madryt. Normalny dzień. Poranna toaleta, szybkie śniadanie i bieg do pracy. Po drodze Wiesław, razem z żoną Joanną, musiał jeszcze zawieźć córeczkę do opiekunki. Od sześciu lat codziennie pokonywali tę trasę, ale dopiero od siedmiu miesięcy była z nimi Patrycja.

W czerwcu po raz pierwszy miała zobaczyć swoich dziadków w Łużnej. Nie udało się. W ciągu sekundy wszystkie ich plany rozleciały się niczym przysłowiowy domek z kart. Wybuch zabił Wiesława, a siła eksplozji wyrzuciła na tory Patrycję. Mimo wysiłków lekarzy dziewczynki nie udało się uratować. Przeżyła jedynie Jolanta. Przeszła kilka skomplikowanych operacji, a jej stan lekarze określali jako ciężki. Nie mówili jej o losie najbliższych. Długo nie wiedziała, że za jakiś czas do swojej rodzinnej Turzy będzie musiała wrócić sama.

Kupili dom, chcieli wracać

Wiesław Rząca mieszkał w Hiszpanii od ośmiu lat. Wykorzystał plan sprawdzony w praktyce przez wiele pokoleń emigrantów, którzy ciężko pracowali za granicą po to, by po powrocie do kraju móc żyć godnie. Podczas jednego z krótkich urlopów w Polsce, poznał przyszłą żonę Jolantę. Zabrał ją do Hiszpanii. Tam wzięli ślub, tam urodziła się ich córeczka. Zarobili trochę pieniędzy, za które kupili dom pod Tarnowem. Niedługo mieli się tam wprowadzić. Wierzyli, że lata wyrzeczeń są tego warte.

W marcowy poranek przed laty tato Wiesława, Eugeniusz, słuchał porannych wiadomości w radiu. Gdy spiker poinformował o zamachach na pociągi w Madrycie, zamarł. Wiedział, że jego syn, codziennie właśnie pociągiem jedzie do pracy. Z każdą chwilą napływało coraz więcej informacji, rósł też niepokój ojca. Zadzwonił do syna Ryszarda, brata Wiesława , który też pracował w Hiszpanii, ale już wrócił do kraju.

- Nie chciałem wzbudzać paniki w rodzinie, dlatego zadzwoniłem do polskiej ambasady w Madrycie - wspomina pan Ryszard. - Podałem nazwiska swoich bliskich i długo musiałem czekać na odpowiedź, czy są ujęci wśród ofiar zamachu - dodaje.

Cały dzień, wszyscy z niepokojem nasłuchiwali informacji z Madrytu. Tragiczna wiadomość przyszła dopiero późnym wieczorem.

Zostali sami, bez wsparcia
By przywieźć ciała bliskich do Polski, do Hiszpanii pojechał najstarszy syn Rząców - Dariusz. Tam musiał się zderzyć praktycznie sam z całą biurokratyczną machiną.

- Mam żal do polskiej ambasady w Madrycie - wyznaje Eugeniusz Rząca. - Wprawdzie obiecała pomóc w sprowadzeniu ciał, jednak od początku kontakty z nią były utrudnione. Nikt nie zadbał, by pomóc rodzinom ofiar, nie tylko w Hiszpanii, ale i tutaj - podkreśla.

Gdy ciała przyleciały do Polski, przed Rzącami stanął jeszcze problem przewiezienia ich do rodzinnej Łużnej. Zaplombowane metalowe trumny pochowano na cmentarzu parafialnym w rodzinnej wsi Wiesława. Taką decyzję Rzącowie podjęli wspólnie z rodzicami Jolanty. W tym czasie ona nadal przebywała w szpitalu w Madrycie, nie wiedząc o śmierci swoich najbliższych.

- Gdy bratowa po kilku miesiącach wróciła do Polski, to chciała, by mąż Wiesiek i córka Patrycja leżeli bliżej jej domu - opowiada Róża Rząca, siostra Wiesława. - Uszanowaliśmy jej wolę, oczywiście nie robiąc żadnych problemów. Teraz oboje spoczywają na cmentarzu w Turzy - dodaje.

Od tamtych tragicznych dla rodziny chwil minęło 13 lat. Czas nie zatarł jednak w pamięci tragicznych wydarzeń, które wtedy przeżywali.

- Najgorzej jest w czasie świąt - twierdzi Małgorzata Rząca. - To takie chwile, gdy wszyscy siadamy do stołu. To puste miejsce dla Wieśka strasznie boli - dodaje.

Czy można po latach wybaczyć albo zapomnieć to, co stało się przed laty?

- Choć minęło już sporo czasu, wciąż pamiętamy tamten dzień, w którym zamordowano nam syna i wnuczkę. W tej sytuacji dla nas katolików to wiara dodaje siły i pokrzepia, podnosi na duchu - zgodnie twierdzą Rzącowie.

Niosą krzyż do końca życia

Przez te wszystkie lata, które minęły od zamachu, bardzo wspiera ich syn Janusz, który jest księdzem.

- Nie chodzi o nienawiść czy chęć zemsty za ból, który nas dotknął. Pozostaje ogromny żal i niesienie tego smutku już do końca życia - dodają Rzącowie. - To ciężki krzyż, ale dźwigamy go wspólnie. Wierzymy, że nadejdzie czas równowagi, nagrody dla dobrych i kary dla złych -zamyślają się.

W dniu, kiedy odeszli Wiesław i Patrycja, w zamachach w Madrycie zginęło 191 osób w tym czworo Polaków. Rannych zostało 1841 osób.

Po latach Rzącowie zastanawiają się, czy w ciężkich metalowych trumnach przywieziono ich bliskich.

- Nie widzieliśmy ciał po ich przywiezieniu do Polski, obie trumny - duża ciemna z synem i mała biała z wnuczką były przewiązane plombami - opowiadają Małgorzata i Eugeniusz. - A teraz gdy słuchamy relacji ze smoleńskich ekshumacji, to różne myśli przychodzą do głowy - kończą.

WIDEO: 20 lat od powodzi tysiąclecia. Zobacz poruszający materiał

Autor: NTO, x-news

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska