Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielkie marzenie emeryta. Motocyklem przez Europę

Krystyna Trzupek
Krystyna Trzupek
Podróż trwała od 16 maja do 15 czerwca. 28 nocy pan Józef spędził na campingach pod namiotem, 2 w domach pielgrzyma
Podróż trwała od 16 maja do 15 czerwca. 28 nocy pan Józef spędził na campingach pod namiotem, 2 w domach pielgrzyma Archiwum prywatne
Józef Świder na emeryturze spełnił swe wielkie marzenie. W miesiąc objechał Europę na motorze. Przez 31 dni przebył aż 11 tys. km, przemierzył 11 państw oraz odwiedził największe sanktuaria.

Pan Józef przesuwa palcem po wielkiej, rozłożonej na stole mapie Europy, na której zaznaczone zielony punkty, wskazują miejsca, które odwiedził: Rzym, Francja, Hiszpania, Portugalia … Obok pokaźnej wielkości album ze zdjęciami z wyprawy. Każde zdjęcie podpisane.

- Na marzenia nigdy nie jest za późno, a na emeryturze jest doskonały czas, by zacząć je realizować - zaznacza 62-latek. - Wcześniej był dom, praca, obowiązki, życie zaczyna się na ... emeryturze - dodaje z uśmiechem.

Żelazna miłość

Motocyklami interesował się już od dziecka. W wieku 16 lat, za zgodą rodziców zrobił prawo jazdy i dostał od brata pierwszego junaka.

- Sprzedałem, gdy budowaliśmy dom, pieniądze były potrzebne - dodaje. Ale miłość do żelaznych maszyn nie poszła w zapomnienie. Kiedy przeszedł na emeryturę, kupił motor, o którym marzył całe życie - motocykl z USA Honda Shadow C3 Aero 1100.

- Po długiej przerwie nie było mi łatwo opanować ciężkiego choppera. Nie przyznałem się nikomu, że mam z tym poważny problem i próbowałem okiełznać maszynę - uśmiecha się pan Józef. Dzień za dniem pokonywał kolejne kilometry. Po czterech sezonach przejechał w kraju około 40 000 kilometrów. Z każdym kolejnym kilometrem dojrzewało w nim pragnienie podróży życia. Początkowa trasa, którą sobie wyznaczył, liczyła 7 500 kilometrów.

- Przeglądałem w internecie miejsca, w których chciałem się znaleźć i natrafiłem na sanktuarium w La-Salette. To miejsce tak mnie urzekło, że zapragnąłem tam być. Skoro tam, to gdzie jeszcze? Zastanawiałem się i wtedy to odkryłem znaczenie i cel mojej podróży - wspomina.

Pierwszy raz za granicą

Pierwotnie turystyczna podróż zmieniła się w długą pielgrzymkę po największych europejskich sanktuariach, a trasa powiększyła do 11 000 kilometrów. Przebiegała przez 11 państw: Polska, Słowacja, Austria, Słowenia, Włochy, Watykan, Francja, Hiszpania, Portugalia, Belgia i Niemcy. Na jej drodze znalazły się największe sanktuaria Europy: Bazylika św. Piotra, Watykan, Sanktuarium Maryjne w La - Salette, Sagrada Familia Barcelona, Katedra ze Świętym Gralem, Walencja, Sanktuarium Maryjne Fatima, Katedra Świętego Jakuba Santiago de Compostela, Sanktuarium Maryjne w Lourdes, Katedra Kolonia, Katedra Noter Dame Paryż.

Na mapie nalazły się najpiękniejsze europejskie miasta, w których zawsze chciał być, jak: Bratysława, Graz, Wenecja, Rimini, Rzym, Livorno, Genua, Savona, Marsylia, Perpinia, Barcelona, Walencja, Alicante, Almeria, Malaga, Gibraltar, Tavita, San Fernando, Sewilla, Sagres, Fatima, Porto, La Coruna, Gijon, Bilbao, San Sebastian, Bordeaux, Rennes, Paryż, Kolonia, Erfurt, Drezno, Lipsk.

Jedni pukali się w czoło, inni patrzyli z podziwem, rodzina drżała ze strachu. Tak długa trasa, w samotności, pierwszy raz za granicą… To skok na głęboką wodę! - potrząsali głowami.

- Ale ja całe życie czekałem na ten dzień. Czułem, że jestem gotowy sięgnąć po swoje marzenia - nadmienia pan Józef.

Plecak pielgrzyma

W plecaku 100 konserw za 500 zł, kawa, herbata, cukier, 3 koszulki, 3 pary skarpet, bielizna, coś cieplejszego na chłodne noce, namiot, materac, pompka, turystyczna kuchenka, jakiś garnek - ot, całe wyposażenie pielgrzyma. Ciężar całego motocyklu wraz z ekwipunkiem to ponad 400 kg. Dzienna porcja spożycia - 3 konserwy.

- Zaopatrywałem się tylko w chleb i wodę - uśmiecha się 62-latek.

Modlitwa i zapach kawy

Potężne, ośnieżone, wysokie Alpy na pograniczu Włoch i Francji, urzekające południowe wybrzeża Włoch, Hiszpanii czy Portugalii, lazurowe morza, bezludne, długie, kręte drogi i ziemia spalona słońcem. Spotkania z przypadkowymi osobami, długa modlitwa na kolanach i aromatyczna kawa, która nigdzie nie smakuje tak, jak w blasku wschodzącego słońca.

- Średnio codziennie przejeżdżałem 360 kilometrów, czasem zajęło mi to 6 godzin, a czasem nawet 12 godzin - wspomina 62-latek.

- Nie czułem się zmęczony, nigdy nie miałem kryzysu, każdego dnia budziłem się z jeszcze większą radością i ochotą na nowy dzień - dodaje. Nawet pogoda sprzyjała. Całą podróż mężczyzna przejechał pod prawie bezchmurnym niebem.

Pokój nr 2032

Dom Pielgrzyma w La-Salette. Maleńki pokoik, łóżko, umywalka, stolik. Przez wąskie okno widać cudowne źródełko i kamienne postacie Matki Boskiej oraz klęczących przed nią dzieci.

-Kiedy na drugi dzień sam uklęknąłem przed tą rzeźbą, rozpłakałem się jak dziecko -wspomina mężczyzna. Przyrzekłem sobie, że kiedyś wrócę w to miejsce, do pokoju nr 2032. Do tej pory nie byłem jakimś nadgorliwym katolikiem, ale ta podróż zmieniła całkiem moje patrzenie na świat, pogłębiła wiarę - zaznacza.

Czasem zawodził GPS, plątały się drogi. Ale z każdej opresji mężczyzna wychodził obronną ręką. Tirowcy z podziwem podnosili ręce, napotkani Polacy kłaniali się, widząc dumnie powiewającą na motorze, obok flagi europejskiej, flagę biało-czerwoną.

- Analizując moją podróż, z całą pewnością mogę stwierdzić, że ktoś czuwał nade mną i mnie prowadził - nadmienia 62-latek.

Nudist camping

Mężczyzna nocował na polach kempingowych, gdzie rozbijał się swoim namiotem.

- Raz, kiedy wjechałem na pole campingowe, gdzie miałem zaplanowany nocleg, zobaczyłem nagiego mężczyznę. Zdziwił mnie ten widok. Ale nie myśląc długo, poszedłem opłacić nocleg - opowiada pan Józef. Zastanowiło go, że pracująca tam kobieta, na jego widok zmieszała się i próbowała go odwieść od pomysłu rozbicia się tutaj namiotem.

- To jest camping dla nudystów - stwierdziła w końcu. - Na szczęście drugi camping nie był zbyt daleko - uśmiecha się mężczyzna.

I love my bike!

W garażu stoi żelazny rumak, odpoczywa po trudach miesięcznej podróży. Na liczniku 11 tys. km, przejechane 550 litrów, czyli 3,5 tys. Całkowity koszt wyprawy zamknął się w 10 tys.

- Potrafi rozwinąć prędkość do 160 km/h, ale ja przeważnie nie przekraczałem 80 km/h - nadmienia.

W pokoju na parterze plecak, karimata, kamizelka z pamiątkami po motocyklowych zlotach, koszulki, a niektóre mroczne, wśród nich obraz Matki Bożej Kalwaryjskiej. Obok wiszą dżinsy z wielkimi dziurami na kolanach.

- Nie wytrzymały próby czasu - śmieje się pan Józef. - Ale zostawiłem je sobie na pamiątkę - dodaje.

Na ścianie mapa Polski. - Te powbijane w mapę pinezki oznaczają miejsca zlotów, na których byłem. Próbuję zliczyć, jest ich ponad 60.

Zloty motocyklowe organizowane są co tydzień w różnych częściach Polski. Mężczyzna jest prawie na większości z nich. Gdy zbliża się weekend, coś nie pozwala mu usiedzieć na miejscu, gdzieś się dusza rwie…

- Co się dzieje na takich zlotach - pytam.

- Wiara się bawi - odpowiada mężczyzna. - Ale o szczegółach nie będę Pani opowiadał - dodaje z uśmiechem.

- W ten tydzień nigdzie nie pojadę, posiedzę w domu, ale w przyszły jest zlot w Łebie… - Nic na to nie poradzę, I love my bike - uśmiecha się mężczyzna.

WIDEO: Mówimy po krakosku - odcinek 12. Zróbże, idźże, weźże

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto
>>> Zobacz inne odcinki MÓWIMY PO KRAKOSKU

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wielkie marzenie emeryta. Motocyklem przez Europę - Gazeta Krakowska

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska