Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tragiczna śmierć 28-letniego Sebastiana z Siekierczyny zginął w... betoniarce

Krystyna Trzupek
Marta Florek (od lewej), mama 28-latka i jego babcia, Józefa, nie mogą się pogodzić ze śmiercią Sebastiana. Mężczyzna dwa lata temu ożenił się z Patrycją. Wychowywali 11-miesięczną córeczkę
Marta Florek (od lewej), mama 28-latka i jego babcia, Józefa, nie mogą się pogodzić ze śmiercią Sebastiana. Mężczyzna dwa lata temu ożenił się z Patrycją. Wychowywali 11-miesięczną córeczkę Krystyna Trzupek
Bliscy nie mogą się pogodzić z nagłą śmiercią 28-letniego Sebastiana, który był w Niemczech. Z bratem Bartkiem mieli wypadek przy pracach konserwatorskich. Drugi z mężczyzn jest w szpitalu.

- Gdzie był Bóg, skoro pozwolił, by wydarzyła się taka tragedia? - pyta ze łzami w oczach Marta Florek, mama 28-letniego Sebastiana z Siekierczyny, który zmarł wskutek wypadku podczas pracy w Niemczech w Darmstadt. Jego brat Bartek, który z nim był na zmianie, doznał poważnych obrażeń nóg. Przebywa w szpitalu.

Nie dopuszczali myśli, że chłopak może umrzeć

Sebastian pracował w Niemczech już trzy lata. Dwa lata temu ożenił się. Jego córeczka, Emilka, ma teraz 11 miesięcy. Razem z żoną mieszkał w Biesiadkach, gdzie budowali wspólnie dom.

- Właśnie teraz miał płytę zalewać - nadmienia babcia Józefa, która nie może się pogodzić ze śmiercią ukochanego wnuka. 29-letni Bartek dojechał do Sebastiana tydzień temu w środę. To był jego pierwszy dzień w pracy. Do wypadku doszło w poniedziałek o godz. 8. Kiedy tego dnia do pani Marty zadzwonili bracia żony Sebastiana, którzy również pracowali razem z 28-latkiem, kobieta miała nadzieję, że wszystko skończy się dobrze. - Mówili, że jest w stanie krytycznym, ale ja nie dopuszczałam do siebie myśli, że umrze - płacze kobieta.

O godz. 22 dotarły do nich trochę lepsze wiadomości. Trwała właśnie 13-godzinna operacja mężczyzny. Bracia żony chłopaka czekali cały czas pod drzwiami. Lekarze na bieżąco informowali o stanie zdrowia pacjenta.

- Ostatni raz, jak dzwonili, to mówili, że rokowania są dobre - nadmienia pani Marta. Z tą też myślą kobieta położyła się spać. - O godz. 3 nad ranem przyjechała do mnie siostra z Pisarzowej, by przekazać najgorszą wiadomość - pani Marta milknie i ukrywa twarz w dłoniach.

Kto jest odpowiedzialny za śmierć Sebastiana?

O samym wypadku rodzina wie niewiele. Wiadomo, że Sebastian, Bartek i 62-letni kierownik, znajdowali się we wnętrzu potężnej, przemysłowej betoniarki. Mieli tam przeprowadzać prace konserwatorskie. W pewnej chwili drzwi się zamknęły i maszyna zaczęła pracę. 62-latek zmarł na miejscu. Mieszkańców limanowszczyzny przewieziono do szpitala. Sebastiana nie udało się uratować. Zmarł około północy. 29-letni Bartek z pokiereszowanymi stopami przebywa w szpitalu. Czeka go długie i kosztowne leczenie. - To niemożliwe, by betoniarka uruchomiła się sama. Dodatkowo, by włączyć to urządzenie, trzeba było najpierw zatrzasnąć drzwi - komentuje mama zmarłego.

Bliscy czekają na to, co wykaże zapis na kamerach. Jeżeli znajdą winnego całego zdarzenia, będą się starać o odszkodowanie.

- Tylko, że nam to już Sebusia nie wróci - płacze babcia.

- Ale ja chcę dojść sprawiedliwości. Chcę wiedzieć, kto jest odpowiedzialny za śmierć mojego synka - dodaje ze łzami w oczach pani Marta.

Ostatni raz rodzina widziała się z Sebastianem 4 lipca. 19 sierpnia miał przyjechać na wesele szwagra, Krzyśka.

Jeszcze w sobotę dzwonił, że już niedługo się zobaczą, że przywiezie upominki dla najbliższych. Zawsze coś przywoził. Słodycze dla rodzeństwa, dla babci proszki do prania i artykuły spożywcze.

- To był złoty chłopak. Nie palił i nie pił. Nie umiem się pogodzić z jego śmiercią. Nie wiem, czy czas zagoi tę ranę. Ciągle brzmią mi w uszach jego słowa na pożegnanie: Cześć babciu! Niedługo znów przyjadę, to się spotkamy! - kobieta odwraca twarz, by ukryć spływające łzy. - Wróci, ale już w trumnie - wydusza z siebie przez ściśnięte gardło.

Wnuk ocieplił cały dom kobiecie, powymieniał okna, zrobił centralne ogrzewanie. Zawsze jak przyjeżdżał, to wpadał do niej z pytaniem: Babciu! Coś Ci pomóc? - Teraz już nie przyjedzie, nie zarządzi, nie pomoże - dodaje.

Gdy pani Marta miała ciężką operację na tarczycę rok temu, Sebastian, dowiedziawszy się o tym, wsiadł w samochód, jechał całą noc, by być przy mamie. - To największy ból dla matki, gdy musi pochować własne dziecko - szlocha kobieta.

Rodzinie po tragedii pomaga, kto może

Rodzina może liczyć na wsparcie nie tylko rodziny, ale także sąsiadów i znajomych. Gdy mieszkańcy dowiedzieli się o tragedii, złożyli się na wyjazd pani Marty do szpitala do syna. Sąsiadka przyniosła rano 800 zł. Przed chwilą odjechał pan Jacek. Jego syn chodził z Bartkiem do jednej klasy. Dał pani Marcie kopertę. W środku 300 euro. - Proszę wziąć, przyda się pani - powiedział. Szef kobiety w zakładzie Emiter także zadeklarował pomoc. Załatwił transport, samochód, kierowcę, hotel na czas pobytu w Niemczech. Kobieta wraz z żoną Sebastiana wczoraj wyruszyły do Niemiec. Tam muszą załatwić wszelkie formalności. Sprowadzenie zwłok syna i męża może potrwać co najmniej tydzień. Nie wiadomo, kiedy ze szpitala będzie mógł wyjść drugi z braci.

Pani Marta ma jeszcze czworo dzieci. 29-letniego Bartka, 22-letnią Dagmarę, 16-letnią Patrycję i 14-letnią Zuzię.

- Gdyby można było cofnąć czas, nigdy bym nie pozwoliła, żeby on tam pojechał! - zaznacza babcia Józefa. - On chciał się dorobić, żeby żona i córeczka miały lepiej. Odkładali każdy grosz. To był taki pracowity chłopak - kręci głową starsza pani.

- Niezbadane są wyroki Boże, ale z niektórymi nie można się pogodzić - dodaje przez łzy matka zmarłego. - Gdy pomyślę, że już nigdy nie stanie w drzwiach z tym swoim uśmiechem, to aż serce mi ściska - wzdycha.

Okoliczności wypadku bada niemiecka policja. Na razie nie wiadomo czy ktokolwiek usłyszy zarzuty w tej sprawie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska