Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ktoś mi powiedział, że dzieci jak Jaś pokutują za innych...

Krystyna Trzupek
Krystyna Trzupek
Przy Jasiu nieustannie czuwają rodzice i siostry. - Modlimy się, by cierpiał jak najmniej - mówią
Przy Jasiu nieustannie czuwają rodzice i siostry. - Modlimy się, by cierpiał jak najmniej - mówią Krystyna Trzupek
Teresa i Dariusz Wojnarowie mają trójkę dzieci. Jaś (6 lat) cierpi na dzięcięce porażenie mózgowe. Rodzina mówi, że nie warto narzekać, wystarczy być razem.

To nie był szczęśliwy poród, po którym słychać głośny płacz dziecka. Jaś nie oddychał. Lekarze rozpaczliwie walczyli o jego życie. Dopiero w 5 minucie reanimacji jego serce zaczęło bić.

- Raczej nie będzie mówił, samodzielnie jadł, ani oddychał - dowiedzieli się później.
Pani Teresa leżała oszołomiona narkozą i tym, co usłyszała wpatrując się tępo w biały sufit szpitalnej sali.
- To nie może być prawda… - powtarzała.
Po pewnym czasie przyszła do niej siostra oddziałowa. Włożyła jej do ręki różaniec i współnie zaczęły się modlić.

On pomaga zbawiać świat

To był 24 października (32 tydzień ciąży). Wieczorem Teresa Wojnar dostała potwornych bóli, karetka dowiozła ją do szpitala, tam straciła przytomność. Na skutek odklejenia się łożyska i wewnętrznego krwotoku doszło do nieodwracalnych zmian. Jaś urodził się z porażeniem mózgowym i padaczką lekoodporną.

- Nie przynieśli mi Jasia, nie mogłam jak inne mamy go pogłaskać, przytulić, nakarmić, poczuć jak bije jego serduszko - opowiada ze łzami w oczach kobieta.

Jedna z pielęgniarek zrobiła zdjęcie telefonem i pokazała go kobiecie.

- Zobaczyłam maleńkie ciałko podpięte do mnóstwa rurek i kabli - wspomina.

Po porodzie ktoś z personelu zapytał rodziców, czy nie chcą oddać Jasia do domu opieki, bo muszą wiedzieć, jak poważne jest to zadanie.

- Ani przez myśl mi to nie przeszło, nie potrafiłabym - podkreśla kobieta.

- Od jednej z osób z personelu medycznego usłyszeliśmy: „Proszę się za bardzo do syna nie przywiązywać”. W głowie kłębiły się różne myśli - nadmienia mąż pani Teresy, pan Dariusz.

Jaś był przez pół roku na intensywnej terapii. Pani Teresa kursowała tak między domem a szpitalem.

- Płakałam cały czas, sprzątając, myjąc naczynia, jadąc busem. Teraz tak sobie myślę, że ja już chyba wszystkie łzy wtedy wypłakałam - dodaje.

Dwie córeczki pani Teresy - Roksanka (7 l.) i Gabrysia (14 l.) z niecierpliwością czekały w domu na brata. W końcu - po pół roku od porodu rodzice przywieźli synka do domu. Czuwali przy nim w dzień i noc, na zmiany.

- Teraz to już się przyzwyczaiłam do tych nieprzespanych nocy. Od 6 lat wstaję z łóżka do Jasia po 4 razy, żeby podać mu lekarstwa - opowiada.

41-latka w zeszłym roku trafiła do szpitala. Wykryto u niej chorobę serca, wszczepiono sztuczną zastawkę. W domu nie było jej miesiąc. Jasiem opiekował się mąż. Z obawy, by nie zasnął, czuwał do północy, by nie przegapić pory karmienia, potem nastawiał budzik co dwie godziny.

Jaś jest wesoły, uśmiecha się, gdy mama jest blisko.

- Ale czasem spojrzy tak smutno, jakby miał świadomość, że za chwilę może odejść - zaznacza 41-latka.

Najgorsze są ataki padaczki, które zdarzają się kilka razy na dzień. Wtedy z oczu Jasia płyną wielkie łzy, a na jego twarzy maluje się okropny grymas bólu. Lekarz stwierdził, że wtedy czuje, jakby raził go prąd.

- W takich chwilach pytam Boga, dlaczego? Dlaczego mój synek musi tak cierpieć, za co? - mówi pani Tersa. - Ktoś kiedyś mi powiedział, że takie dzieci pokutują za grzechy innych, że swoim cierpieniem pomagają zbawiać świat…

Nasza więzienna klatka

- Jestem razem z Jasiem przykuta do tego łóżka, to jest nasze więzienie - zaznacza kobieta. - On jest więźniem swojego ciała a ja więźniem tego domu - dodaje.

Czasem, gdy chłopiec śpi, mama wychodzi na podwórko, pokopie coś w ogródku, ale jej myśli i tak są cały czas przy łóżku syna.

- Traktuję Jasia, jakby był zdrowy, bawię się z nim, mówię do niego: Jasiek, wstawaj, w piłkę trzeba pokopać… - mówi pani Teresa. - Wiem, że to nigdy nie nastąpi.

Nad łóżeczkiem Jasia wisi obraz Pana Jezusa i Matki Najświętszej.

- To Matka Boża czuwa nad synkiem, gdy mnie nie ma w pobliżu - nadmienia pani Teresa. - Kiedy przychodzą trudne momenty, kiedy Jaś jest chory, modlimy się wspólnie: Boże, nie zabieraj go jeszcze do nieba - wzdycha kobieta.

Ciasny, ale własny kąt

O czym marzycie? - pytam córeczki. - O tym, żeby Jasiek był zdrowy - wykrzykuje Gabrysia. I żebyśmy w końcu miały swój własny dom - dodaje.

Obecnie rodzina mieszka w wynajętym domku. Jest to drewniany budynek z dwoma pokojami, maleńką kuchnią i łazienką.

Jedno pomieszczenie zajmują dziewczynki, drugie rodzice z Jasiem. Rodzina mieszka na górze pod Śnieżnicą, ciężko tu dojechać w zimie. Miesięcznie płacą 500 zł czynszu. To spory wydatek, zważywszy na to, że jedynym żywicielem rodziny jest mąż. Na lekarstwa miesięcznie trzeba wydać 600 zł. Pan Dariusz dopiero rok temu znalazł pracę za najniższą pensję przy stawianiu garaży. Wcześniej miał tylko dorywcze, sezonowe prace.

- Na rozmowie powiedziałem otwarcie, że mam chore dziecko, będą zdarzać się szpitale, nieobecności… ale potrzebuję tej pracy. Udało się - mówi mężczyzna.

Rodzice martwią się, co stanie się z Jasiem, gdy ich zbraknie, gdzie podzieją się córeczki. - Wiemy, że dziewczynki zajmą się bratem, gdy będą miały godne warunki życia i własny dach nad głową - twierdzą.

Co z nami będzie?

W końcu rodzinie udało się wziąć kredyt i kupić stary domek, który wymaga gruntownego remontu. W domu trzeba zrobić praktycznie wszystko od zera, nie ma łazienki, wody, kanalizacji, do wymiany okna, podłogi. Pan Dariusz rozpoczął remont na własną rękę, ale przerasta on jego możliwości finansowe.

W czerwcu kończy się rodzinie umowa wynajmu domu i muszą się wyprowadzić, tymczasem dom, do którego rodzina ma się przeprowadzić jest niewykończony. Rodzina nie zdąży z remontem w ciągu kilku miesięcy. To zadanie jest niewykonalne dla państwa Wojnarów
- Gdzie my teraz pójdziemy? Co z dziecmi? Co z Jaśkiem? - załamuje ręce pani Teresa.
- Sami sobie nie poradzimy - dodaje łamiącym się głosem.

Razem możemy więcej

Rodzinie Wojnarów stara się pomóc Sądecki Sztetl w ramach tegorocznej Cedaki - świątecznej akcji charytatywnej, którą organizuje co roku.
Organizatorzy akcji apelują o pomoc dla rodziny Wojnarów, która jest przerażona brakiem dachu nad głową, dlatego najpilniejszą potrzebą jest remont domu, by rodzina miała się gdzie wyprowadzić.
Przydatne zatem będą materiały budowlane:
- płyty regipsowe, profile do płyt, elementy złączne - wkręty, śruby, gwoździe, płyty OSB (podłogowe), gładzie, kleje, farby, materiały ociepleniowe (styropian, wełna), zaprawy i inne materiały budowlane.

Ponadto, do wyposażenia domu, potrzebne będą: wanna, brodzik, umywalki, materace, łóżka, meble kuchenne; drobne AGD
Rodzinie można pomóc również poprzez odciążenie w bieżących wydatkach, które związane są przede wszystkim z pielęgnacją i opieką nad Jasiem, a więc: kosmetyki i środki do pielęgnacji, żywność o długim terminie przydatności, chemia gospodarcza.

Wsparcia można udzielić również poprzez wpłaty na konto Teresy Wojnar:
Bank spółdzielczy w Limanowej nr konta 41 88040000 0021 02106049 0001

Na wszystkie pytania odpowiada Przemek Jaskierski, koordynator akcji Chaimowa Cedaka, pod numerem tel. 696369994; e-mail: [email protected].

Chaimowa Cedaka, to obok Sztetlowego Mikołajka i Jesiennej Micwy, jedna z głównych inicjatyw charytatywnych Sądeckiego Sztetlu, która jest organizowana cyklicznie w okresie Wielkiej Nocy.
– Apelujemy o pomoc w każdej formie, która oddali widmo tułaczki rodziny Wojnarów z kąta w kąt. Pamiętajmy, że stan Jasia wymaga sterylnych warunków – zachęca do wsparcia akcji Przemysław Jaskierski.

Dzielić się sercem

Rok temu Roksanka natrafiła w telewizji na ogłoszenie, w której pracownicy Fundacji ,,Podziel się dzieciństwem” zachęcali do oddawania swoich włosów na peruki dla dzieci chore na raka. Dziewczynka miała długie, złote włosy, niczym Roszpunka z bajki.

- Mamo ja oddam swoje włosy dla tych dzieci - postanowiła dziewczynka. Nie zmieniła zdania.

- Może nam też ktoś pomoże, tak bezinteresownie, od serca, może i do nas los się uśmiechnie, dość w życiu już się człowiek napłakał...

AKTUALIZACJA

Miło jest nam poinformować, że wyjaśniła się kwestia obecnie wynajmowanego mieszkania i wygasająca umowa zostanie przedłużona o klejny rok.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska