Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wadowice. Potrzeba miliona, by ocalić Adasia

Bogumił Storch
Bogumił Storch
Mały Adaś może mieć zdrowe obie rączki, ale potrzebuje operacji
Mały Adaś może mieć zdrowe obie rączki, ale potrzebuje operacji archiwum rodzinne Studnickich
Rodzice trzymiesięcznego chłopca z Wadowic, by wyleczyć syna potrzebują prawdziwej fortuny. Cztery skomplikowane operacje kończyn mogą być przeprowadzone, ale na Florydzie.

Adaś Studnicki przyszedł na świat trzy miesiące temu. Chłopczyk od urodzenia cierpi na wiele niezwykle poważnych schorzeń. Okazuje się, że dzięki fachowej pomocy lekarzy, malca można zoperować. Dzięki skomplikowanym zabiegom, w przyszłości mógłby w miarę samodzielnie funkcjonować.

Niestety, potrzeba na to gigantycznej kwoty - ponad miliona złotych. Rodzice zbierają pieniądze i apelują o pomoc. Na koncie chłopca uzbierało się już około 10 procent potrzebnych środków, ale wrogiem w tym przypadku jest uciekający czas. Operacje muszą być przeprowadzone jak najszybciej, by przyniosły pożądany efekt.

Pokochali swe dziecko od pierwszego spojrzenia

Rodzice Adasia o tym, że ich synek jest bardzo chory, dowiedzieli się, kiedy chłopiec był jeszcze w łonie matki.

- Już na pierwszym badaniu prenatalnym okazało się, że nie rozwinęła się u niego kość promieniowa w prawej rączce. Każde kolejne badanie przynosiło jeszcze więcej stresu i złych informacji. Nikt nie przygotował nas na to, co tak naprawdę nadeszło - opowiada ze łzami w oczach Joanna Studnicka, mama niemowlaka.

Ku jej rozpaczy Adaś urodził się z niedorozwiniętą prawą rączką. Do braku kości promieniowej doszedł jeszcze brak kciuków w obu rączkach.

- Pokochaliśmy go jednak od pierwszej chwili, kiedy pojawił się na świecie i obiecaliśmy sobie, że zrobimy wszystko, żeby Adasia jakoś odratować, nawet jeśli trzeba by przenieść góry, by to osiągnąć - wyznaje Radosław Studnicki, tata dziecka.

Na buzi Adasia zaczyna pojawiać się uśmiech

Optymizm rodziców został wystawiony na ciężkie próby. W trzeciej dobie życia maleństwo przeszło zabieg polegający na operacyjnym wyprowadzeniu jelita grubego na powierzchnię brzucha, umożliwiający wydalania, gdy jest to niemożliwe drogą naturalną.

Adaś przez pierwszy miesiąc swojego życia był cały czas pod opieką chirurgów i pielęgniarek. Teraz jest już w domu i na razie zachowuje się jak każde niemowlę. Śpi, je, płacze, trochę już się uśmiecha, próbuje chwytać przedmioty, choć bez kciuków to prawie niemożliwe.

- W związku z wadą jelit czekają go jeszcze przynajmniej dwie operacje - przyznaje pani Joanna.

Przypadek Adasia analizowali specjaliści z różnych dziedzin i każdy do tego zespołu wad wrodzonych dorzucał coś nowego.

- Do naszych zmartwień doszedł problem ze słuchem. Z trwogą czekamy na kolejne badania - przyznaje kobieta.

Rozpoznano też wady narządów płciowych, tarczycy, przepuklinę, niedorozwojowe cechy twarzy oraz zbyt mały obwód główki. Z tą ostatnią wadą wiąże się ryzyko, że Adaś będzie potrzebował jeszcze jednej operacji, tym razem czaszki. Wszystko zależy od jego dalszego rozwoju.

- Część problemów naszego synka rozwiążą specjaliści, a z częścią będzie musiał żyć. Żeby jednak funkcjonował w miarę normalnie, chcemy mu „naprawić” rączki. Niestety do tego potrzebujemy pomocy wielu dobrych ludzi - podkreśla mama chłopczyka.

Z pomocą znajomych rodzice Adasia ustalili, że tę wadę chłopca wyleczyć może doktor Dror Paley z Instytutu Wydłużania Kończyn kliniki St. Mary’s Medical Center w West Palm Beach na Florydzie w Stanach Zjednoczonych. - To ceniony na całym świecie chirurg od wydłużania oraz korekty deformacji kończyn, pracujący innowacyjnymi metodami, które dają prawie sto procent gwarancji sukcesu - mówi z przekonaniem tata Adasia.

Muszą zebrać milion, czas jednak szybko ucieka

Dzięki czterem operacjom Adaś otrzymałby kciuki stworzone z palców wskazujących. To umożliwiłoby mu chwytanie przedmiotów. Mowa jest też o wydłużeniu rączki.

Choć specjaliści ze Stanów zapewniają, że są gotowi nawet dziś podjąć się tego zadania, sprawa nie jest prosta. Bez pieniędzy szansa na lepsze życie dla Adasia przepadnie.

Niestety, pierwsze dwie operacje wycenione zostały na 270 tysięcy dolarów, czyli... ponad 1 milion złotych. To znacznie przekracza możliwości finansowe rodziny.

- Pierwsza myśl była taka, że to nierealne. Potem pomyśleliśmy sobie, że jeżeli znajdziemy 100 tysięcy osób, z których każda zechce wesprzeć Adasia, wpłacając zaledwie po 2,7 dolara, czyli po około 12 złotych, to damy radę - kalkuluje Joanna Studnicka. - Tak bardzo chcemy ulżyć naszemu Adasiowi, ale sami nie damy rady.

Rodzice Adasia, Joanna i Radosław Studniccy liczą na pomoc dobrych ludzi.

Adaś został podopiecznym fundacji Mam Serce. Do tej pory uzbierano 112,5 tys. zł.

Dokładny kosztorys operacji można znaleźć na : www. dla-adasia.pl.

A Dane: Fundacja Mam serce

ul. Szturmowa 9 lok. 4

02-678 Warszawa. Nazwa banku: Millennium Bank.

Numer konta: 26 1160 2202 0000 0001 6899 7325.

Tytuł przelewu: Adaś Studnicki.

A 1 procent podatku

Na leczenie chłopca można przekazać 1 procent podatku, wpisując KRS fundacji: 0000362564 oraz cel szczegółowy: Adam Studnicki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wadowice. Potrzeba miliona, by ocalić Adasia - Gazeta Krakowska

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska