Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Siedmioosobowa rodzina odbudowała dom po pożarze. Pomogli obcy ludzie

Bogumił Storch
Bogumił Storch
Marzena i Tomasz Łomzik przed nowym domem
Marzena i Tomasz Łomzik przed nowym domem Bogumił Storch
Siedmioosobowa rodzina z Jaszczurowej, dzięki pomocy innych odbudowała dom po pożarze. Wystarczył im rok. Trwają ostatnie prace. Za miesiąc można będzie się wprowadzać.

Ta historia oddaje ducha bożonarodzeniowych świąt. Dzięki spontanicznej akcji ludzi dobrej woli, niemal rok po tragicznym pożarze rodzina z Jaszczurowej (gm. Mucharz) ma już dom.

Siedmioosobowa rodzina Hadów (Teresa Hada z dwoma synami i córką Marzeną Łomzik, jej mężem Tomaszem oraz dziećmi pary: obecnie 3-letnim Marcelem i roczną Milenką) w pożarze, do którego doszło na początku stycznia oprócz domu, straciła wszystko inne - meble, ubrania, pamiątki. Przed ogniem uciekli w tym, w czym spali, a po budynku zostało rumowisko.
Sprawdziliśmy, co teraz się z nimi dzieje.
Po Marzenie Łomzik zupełnie nie widać, że jeszcze nie tak dawno spotkało ją takie nieszczęście. Uśmiechnięta, pełna energii, w ubraniu roboczym i z telefonem przy uchu wita nas w tym samym miejscu, gdzie jeszcze wiosną tego roku była dziura po zgliszczach.

Nic dziwnego. Już w lutym, wraz z całą, liczną rodziną zamierza wprowadzić się do kończonego domu, który stoi dokładnie w miejscu dawnego.
- A wydawało się, że już jesteśmy na dnie, bez środków do życia, dobytku, własnego dachu nad głową, Tymczasem spotkało nas tyle miłych niespodzianek i ludzkiej życzliwości, że aż trudno uwierzyć - opowiada.
Dom nie był ubezpieczony. - U nas we wsi starych domów po prostu nie da się ubezpieczyć. Firmy twierdzą, że im się to nie opłaca i my byliśmy właśnie w takiej sytuacji - tłumaczy Marzena Łomzik.
Po pożarze w pomoc momentalnie zaangażowali się sąsiedzi, mieszkańcy Jaszczurowej i całej gminy Mucharz oraz gminni urzędnicy. Przynosili ubrania, koce i pościel. Jeszcze gdy tliło się na pogorzelisku rodzina miała załatwione trzypokojowe mieszkanie zastępcze z podstawowym wyposażeniem.
Hadowie i Łomzikowie mieszkają tam do dzisiaj.

- Dla nas najważniejsze, że ludzie postanowili nam odbudować zniszczony dom. Tak po prostu. Dowiedzieliśmy się o tym trzy tygodnie po tej pożarze - mówi z wdzięcznością pani Marzena.
Zadania najpierw podjęli się strażacy - ochotnicy. Silne, twarde chłopy z górzystej Jaszczurowej, gdzie prawie każdy z nich wcześniej sam sobie postawił dom po prostu zwołali się po jednej z niedzielnych mszy, zabrali z domów co było potrzebne, m.in. druty, deski, gwoździe i narzędzia robocze i przyszli najpierw odgruzowywać teren, a potem ruszyli z pracami.
Nie obyło się jednak bez „papierkowych” problemów.
- O ile u ludzi była duża życzliwość i empatia, to część urzędów i instytucji wykazała się drobiazgową biurokracją, co o kilka miesięcy opóźniło rozpoczęcie prac, ale w końcu dostaliśmy wszystkie wymagane pozwolenia i skupiliśmy się na budowie domu - opowiada Marzena Łomzik.
Najpierw pomagali miejscowi, a potem, gdy w kościołach i w internecie ogłoszono zbiórkę na rzecz pogorzelców i udało się szybko zebrać pieniądze, do akcji weszły specjalistyczne firmy budowlane, ekipa elektryków, potem hydraulicy a ostatnio od tynków.
Teraz pracują one ramię w ramię z wolontariuszami. Tydzień przed świętami, w niemal wykończonym już domu, świeżo po zrobionych wylewkach, instalację grzewczą montowali na parterze Jakub Kadela i Krzysiek Kozik, dwaj uczniowie szkoły w Gorzeniu.

- To moi koledzy. Sami się zaoferowali z pomocą- mówi Kamil Hada, młodszy brat Marzeny i szybko wraca do pracy, by wymierzyć łazienkę pod wannę.
W prace zaangażowani są też pozostali członkowie rodziny. Wkrótce do budynku ma zostać doprowadzony prąd.
W środku jest przestronna kuchnia i duża łazienka, będzie kilka pokoi. Na razie trzy mają być wyposażone, potem kolejne. Cała siódemka pomieści się tutaj bez problemu.
- Wszyscy dorośli pracują na sto procent, czyli w każdej wolnej chwili, a jeśli tylko jest taka możliwość to i Marcel, coś pomoże, coś przyniesie lub przytrzyma - mówi Marzena Łomzik i dodaje, że efekt końcowy przeszedł jej oczekiwania.
- Na początku myśleliśmy sobie, że z takim wsparciem jakie otrzymujemy, to za rok ruszymy z budową, tymczasem rok i miesiąc od pożaru to my się wprowadzimy. Niestety nie uda się nam wejść do nowego domu na święta Bożego Narodzenia, ale w lutym już tak. Dlatego chcemy podziękować naszym budowlańcom, między innymi Fryderkowi Durze i Kazimierzowi Szczygiełowi oraz ich ekipom. Chcielibyśmy też serdecznie podziękować za bezinteresowną pomoc, każdy piękny odruch serca, wszystkim tym, którzy się angażowali w organizowanie zbiorek pieniężnych przy kościołach, tym którzy pomagali i pomagają przy organizowaniu materiałów budowlanych, za ofiarność, każdy życzliwy gest i słowo wsparcia - dodaje nie kryjąc łez wzruszenia.

Choć jeszcze nie „na swoim” to rodzina pogorzelców święta spędzi w komplecie. - I to jest najważniejsze. Wszystko dobrze się skończyło, nawet mama jest już zdrowa - opowiada pani Marta.
Przypomnijmy. Podczas pożaru Teresa Hada ratując swoje życie i krzykiem budząc resztę śpiącej jeszcze rodziny, musiała wyskoczyć przez okno. Złamała sobie nogę i uszkodziła kręgosłup. Karetka zabrała ją do szpitala. Leczenie i rehabilitacja trwały kilka miesięcy.
- To prawdziwy cud, że z tego wyszła - podkreśla jej córka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska