Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Seniorzy! Bądźcie troszkę mniej ufni dla obcych ludzi. Łatwo Was oszukać!

Magdalena Balicka
Magdalena Balicka
Szajki oszustów żerujących na naiwności starszych osób mnożą się. Mają wiele sposobów. Reporterzy „Gazety Krakowskiej” udowadniają, że bardzo łatwo jest wejść do domu starszych ludzi.

Historia 76-letniej pani Heleny z Trzebini-Sierszy, która oddała obcej osobie podającej się za policjantkę oszczędności życia, sprowokowała dziennikarzy „Gazety Krakowskiej” do przeprowadzenia prowokacji.

Wizyta u okradzionej trzebinianki uświadomiła nam bowiem jeszcze inny problem. Nie tylko łatwo zmanipulować człowieka telefonicznie, podszywając się za kogoś z jego rodziny, i wyłudzić duże pieniądze. Równie prosto jest okraść taką osobę w jej własnym domu.

Gdy nasi dziennikarze odwiedzili panią Helenę po zdarzaniu, miała drzwi wejściowe otwarte na oścież. Z progu zawołaliśmy „dzień dobry”, kobieta, krzycząc z łazienki, że się ubiera, zaprosiła nas do salonu. Gdybyśmy mieli złe zamiary, bez problemu moglibyśmy wynieść ze środka kosztowności oraz torebkę z pieniędzmi, która wisiała na oparciu krzesła.

Wchodźcie do środka

Nasza prowokacja udowodniła, że nadmierne zaufanie do obcych ludzi ma większość mieszkańców Chrzanowa, i to nie tylko seniorzy.

Nasi dziennikarze wcielili się w rolę akwizytorów próbujących sprzedawać „tani prąd” i osoby spisujące liczniki. Nieraz żadna „legenda” nie była potrzebna, bo po prostu wpuszczano nas do środka, bez pytania o to, kim jesteśmy.

W środę przed południem zapukaliśmy do kilkunastu mieszkań w centrum miasta.

W bloku na ul. Kadłubek 1 naszą pierwszą „ofiarą” padła młoda matka. Poprosiliśmy kobietę o możliwość spisania liczników z prądem. Zaprosiła nas do środka z wielkim uśmiechem. Nie mielibyśmy problemu ze splądrowaniem jej mieszkania, tym bardziej że od razu zaczęła oddalać się za swym raczkującym dzieckiem. Nie przekroczyliśmy jednak progu, informując o naszej prowokacji. Chrzanowianka stwierdziła, że... nie wyglądamy na oszustów.

Spadliście mi z nieba

Równie nierozważny okazał się starszy pan mieszkający w bloku przy ul. 1 Maja. Gdy usłyszał pukanie, nie sprawdził nawet, kto jest za drzwiami, tylko krzyczał „wejść”. Cierpliwie czekaliśmy jednak na zewnątrz, bo zaskoczył nas beztroską. Po kilku minutach otworzył i nie pytając, w jakiej sprawie się zjawiliśmy, zaprosił nas do środka.

Największe pole do popisu złodzieje mieliby u pani Marysi, mieszkanki ul. Wojska Polskiego. Kobieta, usłyszawszy, że chcemy jej zaproponować niższe rachunki za prąd, wpuściła nas do salonu i usadziła na kanapie. Nie zdążyliśmy się jeszcze wytłumaczyć, że jesteśmy dziennikarzami i po co przyszliśmy, gdy ta zerwała się i poszła do kuchni zrobić herbatę. W pokoju był laptop, telefon komórkowy, tablet. W przedpokoju mijaliśmy też jej torebkę. Kobieta zjawiła się dopiero po kilku minutach, które z pewnością wystarczyłyby nam ucieczkę z łupem.

Gdy opowiedzieliśmy pani Marii o naszych prawdziwych zamiarach, zarumieniła się ze wstydu. - Już dawno myślałam, by zmienić dostawcę prądu. Spadliście mi jak z nieba - tłumaczyła się.

Jej sąsiad mieszkający piętro niżej nie wpuścił nas do mieszkania, a po tym, jak wyznaliśmy mu, że to nawet dobrze, bo robimy prowokację, opowiedział, że niedawno dał się naciągnąć akwizytorowi na rzekomo tańszy prąd. Nie poinformowano go jednak, że czekają go dodatkowe opłaty za przesył tego prądu, co w konsekwencji sprawiło, że płaci dwa razy większe rachunki niż dotychczas.

Po tym, jak nam zaufał, chciał zaprosić do środka, jednak nie poprosił o okazanie legitymacji dziennikarskich.

Proszę się wylegitymować

Mile zaskoczyła nas za to Stanisława Głowacz z ulicy Kadłubek. Starsza pani uchyliła wąsko drzwi i nieufnie spoglądając na nas, wypytywała o każdy szczegół dotyczący odpisu liczników, którego rzekomo chcieliśmy dokonać. Poprosiła o nazwiska, identyfikatory. Gdy zapytaliśmy, czy możemy wejść do środka, kategorycznie zabroniła.

Dowiedziawszy się, że pomyślnie przeszła test „Gazety Krakowskiej” i może być przykładem dla wszystkich seniorów w powiecie, uśmiechnęła się tylko i wyznała, że nie wpuściła do domu nawet policjantów. - Przyszli kiedyś wieczorem i przez drzwi wołali, że są z komendy. Ale skąd ja niby mam wiedzieć, że mówią prawdę? - dopytuje. Okazało się jednak, że to nie byli przebierańcy, bo na drugi dzień dostała wezwanie na komendę.

- Lepiej jednak uważać - radzi pani Stanisława. Zarzeka się, że nie kupiła nigdy ani garnków, ani żadnego sprzętu oferowanego przez domokrążców. - O metodzie na wnuczka i fałszywych krewnych też słyszałam. Odkładam słuchawkę, jeśli coś wydaje mi się podejrzane - zaznacza kobieta.

Złodzieje mogą wykorzystać naszą nieuwagę, podając się nie tylko za pracowników ciepłowni, gazowni czy wodociągów. Mogą udawać przedstawicieli spółdzielni, policjantów, kuratorów czy ludzi z opieki społecznej, robiących wywiady w sprawie np. programu 500 plus. Niebezpieczni mogą być też akwizytorzy, którzy nas nie okradną, ale oszukają, namawiając na podpisanie w efekcie niekorzystnej dla nas umowy.

Rozmawiamy z Robertem Matyasikiem, rzecznikiem chrzanowskiej policji
Oszuści, którzy żerują na seniorach, uczą ich, że naturalna ufność i gościnność nie popłaca. To bardzo smutne.

Niestety złodzieje, oszuści, naciągacze nie mają skrupułów. Ich ofiarami padają głównie osoby starsze. Chodzi m.in. o metodę wyłudzania pieniędzy na tak zwanego wnuczka. Dzwonią do starszych osób, które typują najprawdopodobniej na chybił trafił z książki telefonicznej, sugerując się obecnie niepopularnymi imionami: Genowefa, Stanisława, Gertruda. Wmawiają im, że to dzwoni wnuczek, czekając, aż seniorka wypowie jego imię. Wówczas mają pole do popisu. Wmawiają kobiecie, że coś złego się stało i potrzeba jak najszybciej pieniędzy. Na przykład, że mieli wypadek albo są w szpitalu i podeślą znajomego po pieniądze. Starsza pani, przejęta losem bliskiej osoby, często daje się nabrać i wyciąga ze skrytki całe oszczędności życia.

Niedawno policja zatrzymała jedną z takich oszustek, 37-latkę z Sosnowca. Jest już w areszcie
.

Wyłudziła od mieszkanki Trzebini 15 tys. zł i próbowała naciągnąć w ten sam sposób kilka innych osób. Usłyszała już zarzuty i jest w areszcie. Grozi jej osiem lat więzienia.

Oszuści modyfikują metodę na wnuczka. Podszywają się coraz częściej pod policjantów, kuratorów, pracowników różnych instytucji.
Seniorzy są coraz czujniejsi, bo dużo mówi się o tego typu przestępstwach w telewizji i pisze w prasie. Dlatego naciągacze szukają nowych pomysłów na łatwy „zarobek”. Niewykluczone, że jeszcze nas zaskoczą.

Seniorzy oprócz tego, że łatwowierni, to są jeszcze gościnni. Chętnie wpuszczają do domu obce osoby. Tymczasem podający się na przykład za pracownika wodociągów może być zwykłym złodziejem. Takich przypadków też było w powiecie chrzanowskim całkiem sporo.
Tutaj apel do dzieci i wnuków seniorów, by uczulali ich, że nie wolno wpuszczać do domu obcych. Trzeba ich wcześniej wylegitymować. Zwykle przed wizytą w bloku pracowników spółdzielni czy firm, które mają odpisywać liczniki, wywieszona zostaje informacja o tym na kartce. Jeśli takiej nie było, zanim otworzymy drzwi, warto wykonać telefon do instytucji, by upewnić się, czy w tym dniu i godzinie powinniśmy spodziewać się ich pracownika. Nie zaszkodzi poświęcić trochę czasu, by być bezpiecznym.

Rozmawiała
Magdalena Balicka

Fakty
Zanim wpuścimy do domu, sprawdźmy gościa

W czerwcu ubiegłego roku w Chrzanowie pięcioro mieszkańców miasta odebrało telefon z prośbą o pilną pożyczkę. Oszuści podawali się za siostrzeńców i wnuczków. Łącznie próbowali wyłudzić 200 tysięcy złotych. Na szczęście nikt nie dał się oszukać.

We wrześniu, również ubiegłego roku do starszej pani, mieszkanki Chrzanowa zadzwonił człowiek podający się za członka rodziny. Wyciągnął od kobiety kilka informacji, m.in. dane banku, w którym trzyma pieniądze. Później zadzwonił ponownie, tym razem podając się za funkcjonariusza Centralnego Biura Śledczego. Próbował wmówić chrzanowiance, że jej bank jest pod obstrzałem złodziei i musi jak najszybciej wypłacić całą gotówkę, którą ma, czyli 20 tys. złotych, a kwotę kazał przekazać osobie, która się zjawi u niej po pieniądze jeszcze tego samego dnia. Zapewniał, że oszczędności wrócą do starszej pani, gdy bank upora się z problemem. Chrzanowianka dała się nabrać. Poszła do banku wypłacić gotówkę. Czujność wykazała na szczęście pracownica placówki. Zdementowała informację o grasującym oszuście i nie wypłaciła pieniędzy starszej pani. Sprawę zgłosiła też na policję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska