Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pasją kolekcjonera z Oświęcimia i jego syna są amerykańskie krążowniki szos

Bogusław Kwiecień
Bogusław Kwiecień
Nie ma takiego, który nie obejrzałby się za czarnym lincolnem oświęcimskiego kolekcjonera. Razem z synem spędzają w garażu wiele godzin, dopieszczając swoje motoryzacyjne cacka

Pasją Mariusza Szczerbowskiego jest zbieranie i odnawianie zabytkowych pojazdów. Zajmuje się tym dopiero od 10 lat, ale jego kolekcja już robi duże wrażenie. Oświęcimianin nie ukrywa, że jego przysłowiowym oczkiem w głowie są „amerykany”, czyli dawne modele słynnych amerykańskich krążowników szos.

– Niepowtarzalny wygląd, komfort jazdy, ryk silnika i pojemność od 5 litrów w górę – wylicza pan Mariusz pytany, skąd wzięło się u niego zamiłowanie do takich aut. Motoryzacją, jak wielu, interesował się od młodzieńczych lat. Zbierał pamiętne „resoraki”, czyli modele samochodzików, które stanowiły kopię najbardziej znanych marek, a co je wyróżniało to właśnie resory. Miał ich kilkadziesiąt sztuk.

Kolekcja już prawdziwych aut zaczęła się od starej skody octavii. – Najpierw taki model kupił chrzestny. Potem namówił mojego ojca i wreszcie mnie wciągnęły te zabytkowe pojazdy – mówi Mariusz Szczerbowski. Zaczął jeździć na zloty i rajdy, a tam największe wrażenie robiły na nim właśnie te wielkie amerykańskie auta.

Po drodze było jeszcze kilka innych marek, ale w końcu udało mu się zdobyć lincolna continental z rocznika 1977. Wielki, czarny wóz, jak to było i jest w Ameryce, gdzie wszystko musi być największe. Długość 5,80 m i szerokość prawie 2 metry. – Kupiłem go od pewnych braci, kierowców tirów, którzy zaczęli go remontować, ale zabrakło im czasu i cierpliwości – mówi kolekcjoner.
Musiał jeszcze włożyć kilka miesięcy pracy i sporo pieniędzy, ale auto wyszło, jak z fabryki. Nic dziwnego, że samochód robi furorę podczas różnych zlotów i pan Mariusz może pochwalić się kilkoma nagrodami za najładniejsze auto. Kolejną niedawno zdobył również w Oświęcimiu podczas 17 Międzynarodowego Rajdu Zabytkowych Pojazdów. Nie ma takiego, który nie obejrzałby się za tym czarnym lincolnem.

– Do sklepu nie jeżdżę, bo trudno jest zaparkować na naszych ulicach czy przed supermarketami, ale czasami na lody się wybieramy – uśmiecha się pan Mariusz. Wóz działa bez zarzutu. Przyznaje, że zrobił sobie kiedyś próbę prędkości na autostradzie i wyciągnął 200 km/h. Owszem sporo też pali benzyny. Wychodzi ok. 20 litrów na 100 km, ale wrażenia z jazdy są wyjątkowe. Zresztą w Ameryce, gdy lincolny królowały na szosach, to nie był problem. Tam nadal paliwo jest tanie. Kosztuje około połowę tego, ile płacimy w Polsce.

Inne „cacko” w kolekcji Mariusza Szczerbowskiego to dodge ram 250. To jeden ze słynnych amerykańskich pickupów. Takim modelem jeździła Drużyna A ze znanego amerykańskiego serialu z lat 80. Oświęcimianin przywiózł dodge’a z Anglii ze złomu. Został rozebrany do najmniejszej śrubki i z powrotem złożony. Trzeba było zrobić całą blacharkę i tapicerkę, ale efekt jest imponujący. W środku jest jak w małym salonie. Głębokie, miękkie fotele, z tyłu kanapa, dwa stoliczki i dużo miejsca. W dłuższe trasy rodzina Szczerbowskich czasami korzysta z tego wozu.

W garażu też stoi cadillac eldorado. – Potrzebujemy jeszcze kilka tygodni na jego wykończenie. Teraz czekamy, aż tapicer zrobi swoją robotę – mówi Mariusz Szczerbowski. Ma nadzieję, że wyjedzie nim jeszcze przed końcem sezonu na ostatni zlot w Łopusznej na przełomie września i października. Założenie zawsze jest takie samo. Odnowiony samochód ma wyjechać i wrócić na własnych kołach.

– Nie jest to tanie hobby – przyznaje oświęcimianin, chociaż trudno wszystko wycenić, bo przecież robocizna jest własna. Z synem Jakubem spędzają w garażu po 5-6 dni w tygodniu dopieszczając pojazdy. – Syn pracuje nawet więcej i wychodzi mu to świetnie, szczególnie jeśli chodzi o malowanie i polerowanie – chwali syna kolekcjoner.

15-letni chłopak przyznaje, że bardzo lubi stare samochody. „Malucha” z 1974 roku sam złożył od najmniejszej śrubki.
W kolekcji oświęcimianina jest jeszcze kilka innych zabytkowych pojazdów (takie miano mają pojazdy wyprodukowane co najmniej 25 lat temu). Uwagę zwraca japoński datsun. Co na to wszystko żona? Okazuje się, że sama zaraziła się pasją męża i syna. Pani Katarzyna ma swojego volkswagena garbusa.

– Marzy mi się teraz mustang cabrio z 1969 roku – uśmiecha się Mariusz Szczerbowski. – Na razie jest poza zasięgiem. Koszt takiego auta to ok. 100 tys. zł – szacuje oświęcimianin.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska