Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chrzanów. Locha rzuciła się na psa

Magdalena Balicka
Magdalena Balicka
Dzika świnia z siedmioma warchlakami zamieszkała w ogrodzie w centrum Chrzanowa. Gromadkę intruzów odłowiono w piątym dniu od zgłoszenia. Rodzina Rusków żyła w strachu.

Magdalena Balicka

Henryk Rusek został zaatakowany przez dorodną lochę przed swoim domem na ul. Podwale w Chrzanowie. Dzik wraz z młodymi wdarł się do jego ogrodu podkopem pod płotem. Żerowały tam pięć dni.

Dopiero po kilku interwencjach Powiatowe Centrum Zarządzania Kryzysowego wezwało specjalistyczną firmę z Katowic, która odłowiła zwierzęta i wywiozła do lasu na Śląsk. Ważący ok. 200 kilogramów dzik był agresywny.

- Gdyby nie mój wierny spaniel Lucky, nie wiem, czy uszedłbym z życiem - wyznaje Henryk Rusek. W ubiegłą sobotę, ok. północy, wybrał się z psem na spacer. - Strasznie szczekał - wspomina pan Henryk. Wyszli za róg domu, światło zapalone przed budynkiem dawało tylko lekką poświatę. - Nagle zobaczyłem ślepia - relacjonuje chrzanowianin, który bardzo się przestraszył. Był przekonany, że to obcy pies przeskoczył ogrodzenie.

Gdy zwierzę rzuciło się na jego pupila nie miał już wątpliwości. Dostrzegł gigantycznego dzika, który przygniatał pyskiem psa. - Nie wiem, jak udało mi się wytargać Luckyego z objęć tego potwora. Dobrze, że był na smyczy. Ciągnąłem z całej siły - opowiada.

Dzik w pewnym momencie odpuścił i pies zdołał się oswobodzić. Pobiegli ile sił w nogach do domu. Już przez okno pan Henryk dostrzegł nie tylko lochę, ale też stadko jej dzieci. Zdążyły rozkopać ziemniaki, bób, spustoszyć krzewy winogronowe.

W niedzielę mężczyzna wyszedł ostrożnie z domu, by sprawdzić, czy dziki nadal mieszkają w jego ogrodzie. - Locha wyskoczyła spomiędzy krzewów. Tym razem jednak nie zaatakowała. Stanęło ok. metr przed nami. Zaczęliśmy się wycofywać ostrożnie - opowiada. Zadzwonił na policję. - Funkcjonariusze odesłali mnie do centrum zarządzania kryzysowego. Ci z kolei powiadomili strażaków. Zjawili się jednak dopiero wieczorem. Cała rodzina siedziała w domu jak w więzieniu. Żona i synowa, która jest w ciąży, wpadły w panikę - zaznacza mężczyzna.

Strażacy wystraszyli lochę, która uciekła z ogrodu razem z warchlakami. Po kilku godzinach jednak wróciła i znów zaczęła buszować po ogrodzie.

Pan Henryk ponownie zadzwonił po pomoc. Ta nadeszła dopiero po interwencji u starosty, w środę rano, czyli w piątym dniu od ataku lochy. Na miejsce przyjechała firma z Katowic. Dzień wcześniej biało-czerwoną taśmą odgrodzono podwórko rodziny Rusków i duży zagajnik, który jest obok.

- Locha została uśpiona i przewieziona do lasu - informuje dyżurny PCZK w Chrzanowie. Większy problem był z wyłapaniem siedmiu dziczków. Uciekły aż za nasyp kolejowy po drugiej stronie ul. Podwale. W ich odnalezieniu pomagał pies.

Pan Henryk i jego rodzina nadal ostrożnie poruszają się po ogrodzie. - Z grabiami w rękach, na wszelki wypadek - podkreślają.

Piotr Grzegorzek, przyrodnik z Chrzanowa przyznaje, że dziki są coraz bardziej bezczelne i podchodzą coraz bliżej domów. - Szukają pożywienia. Poza tym nowe drogi, obwodnice zabrały im część naturalnego domu, więc błądzą - tłumaczy Grzegorzek. - Ogród, w którym znalazły pełno przysmaków, jest dla nich bardzo atrakcyjny - dodaje przyrodnik.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska