Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

PKP chciały, żeby płacił za ścieżkę. Innej drogi do domu nie ma

Bogumił Storch
Bogumił Storch
96 - letni Jan Stropnicki z Kalwarii Zebrzydowskiej skończył 96 lat. Uważa, ża nakaz opłaty za dojście od drogi zniszczonym chodnikiem (na zdj. po lewej) do wynajmowanego od spółki PKP domu jest niesprawiedliwy
96 - letni Jan Stropnicki z Kalwarii Zebrzydowskiej skończył 96 lat. Uważa, ża nakaz opłaty za dojście od drogi zniszczonym chodnikiem (na zdj. po lewej) do wynajmowanego od spółki PKP domu jest niesprawiedliwy Bogumił Storch
W 2017 r. 96-letni wtedy pan Jan otrzymał od państwowej spółki propozycję „nie do odrzucenia”. Koleje nakazały płacić panu Janowi za dojście do domu. Ta historia, po raz pierwszy opisana przez nas, zbulwersowała wszystkich a PKP wycofały się ostatecznie z absurdalnego pomysłu.

Jan Stropnicki, który ma prawie wiek na karku, twierdzi, że wraz z niepełnosprawnym synem Tadeuszem, padli ofiarą chciwości spółki Polskie Koleje Państwowe. Obaj mieszkają w starym domku przy nieczynnym przejeździe kolejowym na ul. Krakowskiej w Kalwarii Zebrzydowskiej. Obiekt, jak i okalająca go działka, należy do kolei.

Z posesji na główną drogę można wyjść tylko jedną ścieżką, niespełna 100-metrową, porośniętą chaszczami i przeciętą przez tory.

- W kwietniu spółka poinformowała mnie, że jeśli nadal chcę z niej korzystać, to muszę podpisać nową umowę i płacić po kilkanaście złotych miesięcznie plus VAT - opowiada staruszek.

Pan Jan jest przerażony, bo nie ma tyle. Żyją z jego emerytury i renty syna. Na lekarstwa wydają majątek i nie stać na dodatkowe opłaty za najem domu z dróżką do niego.

- Chyba będę musiał podpisać umowę, którą spółka mi narzuca, bo usłyszałem od nich, że w przeciwnym wypadku mnie eksmitują, a domek rozbiorą - rozpacza mężczyzna. Nie jest wyjątkiem.

PKP szukając zysku, stara się „zoptymalizować” koszt utrzymania należących do niej obiektów. Dlatego zamieszkujący je, głównie emerytowani kolejarze i ich rodziny, otrzymują propozycje podpisania nowych umów. Gdy tego nie zrobią, tak, jak 80-latek spod Spytkowic, o którym pisaliśmy już wcześniej, wpadają w poważne tarapaty.

96-letni Jan Stropnicki z Kalwarii Zebrzydowskiej płacił regularnie czynsz za wynajem domku przy zlikwidowanym przejeździe kolejowym, ale okazało się, że jest on zbyt niski, jak na potrzeby spółki Polskie Koleje Państwowe, która zażyczyła sobie teraz dodatkowej opłaty. Za możliwość dojścia do domu.

Staruszek, który samotnie opiekuje się jeszcze niepełnosprawnym synem, mówi, że nie da rady zapłacić, bo dla niego nawet kilkanaście złotych miesięcznie to zbyt duży wydatek.

Ledwo mu starcza na życie

Emerytowany kolejarz mieszka w starym, piętrowym budynku przy ul. Krakowskiej, blisko centrum Kalwarii, niedaleko wiaduktu kolejowego.

Ścieżka, która ma niecałe sto metrów, prowadzi od drogi krajowej nr 52, przez bardzo stromą skarpę i wysokie krzaki prosto do jego ogródka.

Kilka metrów od bramy posesji biegną tory. Jeździ po nich kilka pociągów dziennie. Kiedyś był tu też przejazd kolejowy, ale dawno temu został zlikwidowany, bo do domów dalej zrobiono inną drogę.

Pan Jan zajmuje budynek przy dawnym przejeździe nieprzerwanie od ponad 60 lat. Z tego 41 lat swojego życia przepracował w PKP, jako kolejarz. Po śmierci żony sam, choć wkrótce będzie obchodził setne urodziny, musi zajmować się swoim 55-letnim niepełnosprawnym umysłowo i ruchowo synem Tadeuszem.

- Na lekarzy wydaję prawie całą emeryturę i rentę. Mimo to zawsze te 300 złotych czynszu za mieszkanie w budynku PKP płaciłem, i zawsze w terminie - podkreśla.

W marcu mężczyzna dostał pismo od właściciela nieruchomości z informacją, że opłaty nieco wzrosną.

- Naliczyli mi jeszcze dodatkowo kilkanaście złotych miesięcznie. Dla nich to może grosze, ale z czego ja to mam zapłacić, jak ledwo mi starcza na życie? - zamartwia się staruszek.

Jest oburzony tym, że PKP każe mu płacić tyle pieniędzy za takie warunki. - Przecież tu nie ma nawet centralnego ogrzewania. Sam muszę kupić węgiel lub drzewo i zapłacić, żeby ktoś mi go przyniósł. I to takie luksusy? - dziwi się mężczyzna. - Mam już swoje lata. Gdyby ta ścieżka choć była prosta, a tak boję się, że się poślizgnę.

Jego zdaniem nakaz zapłaty za dzierżawę zaniedbanego i trudno dostępnego skrawka ziemi jest absurdalny.

- Rzadko wychodzimy z domu, a jak już naprawdę potrzebuję coś załatwić, to biorę taksówkę, inaczej się nie da, bo nie ma u nas autobusów. Tylko że ona też ma tu problem podjechać, bo stara droga wybudowana jeszcze za czasów cesarza Austro-Węgier zarosła, a górka prowadząca do drogi, gdy jest mokro, po prostu się zapada - opowiada.

Tłumaczy, że nie chce łaski od urzędników i nie oczekuje, że spółka zadba o udogodnienia wokół domu, ale nie rozumie, dlaczego ma za ten zaniedbany wyjazd z posesji płacić.

Twierdzi też, że dostał od właściciela budynku brutalne ultimatum: albo podpisze nową umowę i będzie płacił za możliwość przejścia przez tory do domu, albo budynek zostanie rozebrany, a on trafi na bruk.

- Jeśli podpiszę, to te 60 złotych rocznie będę miał mniej na leki. Jak nie podpiszę, to mogą ze mną zrobić co chcą - martwi się Jan Stropnicki.

W zgodzie z prawem

Spółka kategorycznie zaprzecza, by doszło do tego typu gróźb, ale jednocześnie zastrzega też, że mężczyzna i tak będzie musiał płacić wyższy czynsz, bo ustalenie takiej opłaty właścicielowi, umożliwia prawo.

- Ten pan korzysta z przejazdu niepublicznego kategorii F, udostępnianego przez PKP Polskie Linie Kolejowe S.A., zarządcę infrastruktury kolejowej. Został poinformowany przez PLK o nowych zasadach korzystania z przejazdu. W związku z nowym rozporządzeniem w zakresie kwalifikowania przejazdów publicznych i o konieczności zawarcia nowej umowy komercyjnej, czyli odpłatnej, na najem przejazdu kolejowego czyli skrzyżowania torów z drogami wewnętrznymi. Regulacje prawne, nie przewidują bezpłatnego udostępniania przez PLK infrastruktury kolejowej podmiotom trzecim. Brak odpłatności umowy powoduje określone skutki podatkowe u obu stron umowy - wyjaśnia Dorota Szalacha z zespołu Prasowego spółki PKP Polskie Linie Kolejowe S.A.

Od kilku lat, szukające oszczędności kolejowe spółki Skarbu Państwa, m.in. lokatorom swoich nieruchomości, którzy często mieszkają w nich już kilkadziesiąt lat, proponują nowe umowy najmu. Jeśli lokator jej nie podpisze i jednocześnie nadal będzie zajmować lokal, często zasiedziany od pokoleń, może mieć spore problemy. Zignorowanie nowej umowy i tak nic nie zmienia.

- Zgodnie z posiadaną przez nas opinią prawną lokator jest takim traktowany przez nas jako najemca - przyznaje Maciej Bułtowicz z wydziału prasowego biura komunikacji i promocji spółki PKP S.A.

Oznaczać to może np. naliczanie odsetek od różnicy w czynszu, a nawet nasłanie komornika i eksmisję. Kilka tygodni temu opisywaliśmy podobną sprawę. 80-letni Jerzy Balcer ze wsi Kossowa w gminie Spytkowice, nowej umowy najmu od PKP nie przyjął. Spółka przez 7 lat naliczyła mu z tego powodu odsetki, a teraz grozi interwencją komornika.

WIDEO: Deweloperzy obudowują pas startowy w Czyżynach

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska