Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Walka z pedofilią w Kościele. "Nie znamy dokładnie skali problemu"

Maria Mazurek
Maria Mazurek
- Jestem powołany, by budować system odpowiedzi na już zaistniałe krzywdy i system zapobiegania nowym - mówi ojciec Adam Żak.
- Jestem powołany, by budować system odpowiedzi na już zaistniałe krzywdy i system zapobiegania nowym - mówi ojciec Adam Żak. fot. Andrzej Banaś
O trudnej walce z pedofilią w Kościele mówi ojciec Adam Żak, jezuita, doktor filozofii, sprawujący z ramienia Konferencji Episkopatu Polski funkcję koordynatora ds. ochrony dzieci i młodzieży.

Sześciu mężczyzn oskarża księdza infułata. Miał molestować ich seksualnie

Ile spraw o molestowanie nieletnich przez księży zostało w ostatnich latach zgłoszone do polskich kurii?
Trudno ocenić. Mogę jednak zapewnić, że wszystkie, o których wiem bezpośrednio, że zostały zgłoszone do kurii, były potraktowane zgodnie z obowiązującymi procedurami. Nie mam jednak dostępu do danych liczbowych z kurii.

Dobrze rozumiem, że ksiądz, mianowany przez Episkopat na stanowisko koordynatora ds. ochrony dzieci i młodzieży, nie ma dostępu do danych z diecezji? Widzę w tym dużą niekonsekwencję.
Jestem powołany, by budować system odpowiedzi na już zaistniałe krzywdy i system zapobiegania nowym. W ramach pełnienia tych zadań zdarza się, że zgłaszają się do mnie osoby poszkodowane po radę lub inną pomoc. Moja funkcja nie polega na monitorowaniu liczb. Oczywiście, przydatne byłoby, gdybym miał dostęp do tych danych. Ale to, że jeszcze go nie mam, nie wynika z zamknięcia Kościoła na ten temat, a z braków systemowych. Dokonuje się przejście od kultury dyskrecji, która wyraźnie pokazała swoje granice, do kultury przejrzystości. Z czasem na pewno zmiany zostaną wprowadzone, ale proszę pamiętać, że Kościół katolicki nie działa w próżni, tylko w konkretnym otoczeniu prawnym różnych państw i nie udało się dotąd nigdzie - może z wyjątkiem Stanów Zjednoczonych - poznać skali zjawiska.

Sprawa, o której pisałam, uległa w myśl prawa kościelnego przedawnieniu, bo minęło ponad 20 lat od osiągnięcia pełnoletności przez mężczyzn oskarżających kapłana o molestowanie. Papież tymczasem mówił, że w kwestiach pedofilii w Kościele nie ma przedawnienia. Jak to jest, że inaczej stanowi prawo kanoniczne, a inaczej mówi Ojciec święty?
Po pierwsze, należałoby spojrzeć na kontekst słów papieża Franciszka. Może - o ile są to jego słowa - mogło mu chodzić o to, że nie ma przedawnienia w kontekście ludzkim, moralnym. Po drugie, trzeba się zastanowić nad tym, po co w ogóle są przedawnienia - otóż wynikają one z tego, że z czasem dochodzenie jest coraz trudniej przeprowadzić, dowodów jest coraz mniej, a i pamięć zaczyna zawodzić. Po trzecie, najważniejsze, chcę zaznaczyć, że prawo kościelne mówi o przedawnieniu nie w sensie takim, jak prawo państwowe, które po upływie konkretnego czasu nie zajmuje się już danym przestępstwem. Przełożony kościelny zawsze - nawet jeśli minęło więcej niż te 20 lat od pełnoletniości - po przeprowadzeniu dochodzenia i uprawdopodobnieniu się przestępstwa - przekazuje sprawę do Stolicy Apostolskiej, a Kongregacja Nauki Wiary może to przedawnienie „znieść” i wtedy podejmuje się jej prowadzenia mimo upływu wielu lat. Ale jeśli Kongregacja Nauki wiary na podstawie akt upewni się, że sprawca ze względu na wiek lub chorobę nie ma już możliwości szkodzić innym, albo że nie da się już po takim czasie wyjaśniać danej sprawy, to może ją umorzyć. Ofiarom zostaje wtedy, o ile roszczenie się nie przedawniło, wniesienie do sądu sprawy cywilnej o odszkodowanie.

Ofiary pedofilii, również wśród księży, są podczas takich spraw szczególnie traktowane?
Rozmowy z osobami pokrzywdzonymi utwierdzają mnie w przekonaniu, jak delikatna jest to kwestia. Widzę, że samo ujawnienie tej sprawy, powracanie do przeszłości, to bolesny i skomplikowany proces, którego nie należy przyśpieszać, ani nie należy też go hamować. Tempo nadaje ofiara. Musimy jej pomóc, musi czuć się bezpieczna. Właśnie dlatego wytyczne Kościoła w Polsce stanowią, że taka osoba może składać zeznania w towarzystwie kogoś zaufanego. Niekoniecznie prawnika czy pełnomocnika, ale na przykład przyjaciela, powiernika czy członka rodziny.

Z iloma takimi osobami ksiądz rozmawiał?
Pani by za dużo chciała wiedzieć.

Chciałabym wiedzieć, jaka jest skala problemu.
Nie znamy dokładnie skali problemu wykorzystywania seksualnego małoletnich w Kościele. Na pewno możemy powiedzieć, że przestępstwa te, jako zjawisko społeczne, są poważnym problemem. W Polsce co roku zapada ponad 800 prawomocnych wyroków za różne formy wykorzystywania małoletnich! Księży prawomocnie skazanych za takie czyny w latach 2010-2013 było przynajmniej 19, a mam powody przypuszczać że mogło ich być 20-22. Fundacja Dzieci Niczyje w 2013 roku ogłosiła wyniki badań z których wynika, że ponad 12 proc. małoletnich padło ofiarą przynajmniej jednej formy wykorzystywania seksualnego.

Aż 12 procent?
Bardzo dużo. Oczywiście, spraw zgłaszanych do polskich organów ścigania jest znacznie mniej niż to wynika z badań. W ostatnich latach to ponad 5 tysięcy rocznie. Nie wiem, co stało się w 2007 roku, kiedy policja odnotowała ponad 8 tysięcy pokrzywdzonych małoletnich, ale przed tą datą było ich przez lata znacznie mniej, bo około 2 tysiące rocznie. Sprowadzanie problemu pedofilii do Kościoła jest bardzo mylące, bo odwraca uwagę od problemu społecznego. I nie mówię tego, żeby bronić kapłanów - bo nic nie usprawiedliwia księdza, który dopuszcza się takiego przestępstwa.

Kto najczęściej molestuje nieletnich?
Bliscy. Osoby, które bardzo dobrze znają się z dziećmi i którym dzieci ufają. To nie są obcy ludzie.

Słyszałam, że księża również wybierają raczej dzieci, z których rodzicami się przyjaźnią.
Tak. I nierzadko z rodzin biednych, rozbitych, niepełnych. To standardowa strategia.

Jakiś czas temu mówiło się, że przy egzaminach do seminariów kandydaci będą badani pod kątem ewentualnych zaburzeń osobowości. Kiedy to się stanie?
To już się dzieje. Jest niemal powszechną praktyką. Takie badania są wykonywane przez świeckich psychologów. Specjaliści badają m.in. rozwój psychiczny kandydatów, to, czy nie są targani jakimiś wewnętrznymi konfliktami.

Mam wrażenie, że mimo tych działań, mimo powołania na stanowiska koordynatorów, mimo ostrych słów choćby prymasa Polski, Kościołowi wcale nie zależy na wyjaśnieniu przypadków pedofilii. Że za mocnymi słowami wcale nie idą konkretne działania.
Myślę, że to niesprawiedliwa ocena, spowodowana tym, że problem pedofilii ogniskujemy na Kościele. I to do tego stopnia, że ksiądz idący po ulicy w sutannie słyszy często „pedofil!”. To rodzi odruch obronny wśród księży.

Jaka jest na to rada?
Na takie zachowanie nie ma prostej rady. Potrzebna jest rozmowa, dialog społeczny oparty na wiedzy, a nie na uproszczeniach.

Rozmowa z ojcem Adamem Żakiem nawiązuje do artykułu we wczorajszym wydaniu „Gazety Krakowskiej” pt. „Owieczki księdza infułata. Co się zdarzyło pod dachem plebanii” (w internecie: Brzesko. Sześciu mężczyzn oskarża księdza infułata. Miał molestować ich seksualnie). Opisaliśmy w nim, jak ksiądz Zdzisław S. w latach osiemdziesiątych minionego wieku był wikariuszem parafii św. Jakuba w Brzesku. Według zeznań złożonych przez ofiary przed sądem biskupim, zwabiał do swojego pokoju na plebanii nieletnich chłopców i molestował seksualnie. Tarnowska kuria wszczęła śledztwo, ale Watykan uznał, że sprawa jest przedawniona. Poszkodowani chcą teraz złożyć pozew cywilny przeciwko duchownemu, który zaprzecza wszystkim oskarżeniom.

To krótkie streszczenie artykułu, który wywołał wczoraj duże poruszenie.

- „Ksiądz zamknął drzwi, powiedział, żebym się rozebrał, położył na wersalce i przemył sobie święconą wodą genitalia. Byłem w takim szoku, że to zrobiłem” - to jedno ze wspomnień pokrzywdzonych.

W mężczyznach po latach coś pękło i postanowili dojść sprawiedliwości. „Dziś, z perspektywy czasu, widzę, że ksiądz był świetnym psychologiem. Przygotowywał sobie grunt, a w pierwszej kolejności wybierał chłopaków, którzy nie mieli ojców lub których ojcowie byli za granicą” - mówi kolejny z molestowanych.

Dlaczego zdecydowali się na mówienie prawdy dopiero teraz? Odpowiadają, że ciągle słyszą to pytanie. Uważają, że ksiądz S. długi czas cieszył się tak dużym autorytetem, że i tak nikt by im nie uwierzył. Bali się, wstydzili, a o pedofilii w Kościele przez lata po prostu się nie mówiło. Dopiero niedawno to się zmieniło.

Ksiądz S. do niczego się nie przyznaje. Mówi, że oskarżenia są bezpodstawne, a jego przenosiny z parafii w Bochni na początku 2015 roku (mężczyźni złożyli zeznania pod koniec 2014) były związane z chorobą. Kapłan miał raka złośliwego prostaty i był rehabilitowany po operacji.

Choć sprawą molestowania zajął się miejscowy sąd biskupi, to jednak Watykan uznał ją za przedawnioną. Poszkodowani mężczyźni domagali się trzech rzeczy: odsunięcia księdza S. od pracy z młodzieżą, przeniesienia do mniejszej parafii i odebrania tytułu infułata. Kuria tarnowska tłumaczy, że rezygnacja duchownego z funkcji proboszcza w Bochni zbiegła się ze zgłoszeniem oskarżeń o molestowanie. Obecnie nie pełni żadnych funkcji. Natomiast tytuł infułata może odebrać tylko papież, a procedura jest bardzo długa i skomplikowana.

Mężczyźni uważają, że kuria ich ignoruje, więc rozważają wystąpienie przeciwko księdzu na drodze cywilnej. Domagają się dodatkowo odszkodowania, choć wcześniej nie wysuwali takich żądań. Zmienili jednak zdanie po tym, jak kuria nie spełniła trzech pierwszych postulatów.

Adwokat księdza S. ostrzega, że jeśli sprawa trafi do przestrzeni publicznej, to będzie to naruszenie dóbr jego klienta i mogą odpowiedzieć kontrpozwem. Mężczyźni mówią, że kuria nie traktuje ich poważnie, a oni chcą, żeby księdza dosięgnęła sprawiedliwość.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska