Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ruczaj. Strzały i sąsiedzki bój o parkowanie

Piotr Rąpalski
Piotr Rąpalski
Ulica Raciborska. To na tym parkingu między blokami, a domem dochodziło do niszczenia samochodów
Ulica Raciborska. To na tym parkingu między blokami, a domem dochodziło do niszczenia samochodów Google maps
Problemy Ruczaju, zbyt gęsta zabudowa i brak miejsc postojowych, doprowadziły do konfliktu, który skończył się wyrokiem sądu. Kłótnie, groźby, oblewanie samochodów rozpuszczalnikiem lub tłuszczem, obrzucanie ich jajkami, strzelanie do nich z wiatrówki. Następnie wyrok więzienia w zawieszeniu dla oskarżonego w tej sprawie Grzegorza L., który zapewnia, że tych czynów się nie dopuścił. Twierdzi, że to zmowa przeciwnej mu grupy mieszkańców i odwołuje się od decyzji sądu. Tak wygląda sąsiedzki spór na gęsto zabudowanym Ruczaju przy ulicy Raciborskiej. Poszło o miejsca parkingowe, których tam brakuje.

Dom i podjazd niezgody

Konflikt trwa już od 2013 roku. Grzegorz L., mieszka z żoną i dzieckiem w bloku przy ulicy Raciborskiej. Naprzeciwko jego okna stoi dom, w którym żyje kilka rodzin. Oddziela ich wąska uliczka, przy której znajdują się miejsca postojowe i wjazd do domu. Pan Grzegorz uważa, że wjazd powstał nielegalnie zabierając część parkingu. Ma plany budowlane, które wskazują, że podjazd planowano początkowo od innej ulicy.

Ponadto twierdzi, że dom użytkowany jest z naruszeniem prawa, bo został podzielony na zbyt dużą liczbę lokali mieszkalnych. Sprawę zgłosił do nadzoru budowlanego. Uważa, że właśnie dlatego sąsiedzi „wrobili” go w przestępstwo.

Mieszkańcy domu zapewniają, że wszystko z ich budynkiem jest w porządku. Parkują auta pod oknem pana Grzegorza, bo mają na to umowę z jednym ze współwłaścicieli terenu.

Jakiś czas temu Grzegorz L. powiedział sąsiadom, że „wjazd im zburzy”. Twierdzi, że chodziło mu o to, iż działaniami w nadzorze budowlanym doprowadzi do wydania decyzji o rozbiórce obiektu. Jego przeciwnicy uznali jednak, że chodziło o to, że fizycznie zniszczy podjazd, a przy tym uszkodzi auta, a nawet sam dom. Stwierdzili, ze były to groźby karalne. Konflikt rozgorzał, obie strony zaczęły się nagrywać kamerami umieszczonymi w oknach.

Broń i strzykawki

Pokrzywdzeni zaznawali w procesie , że Grzegorz L. powiedział im m.in. „co wy tu jeszcze robicie, wyp... stąd, zniszczę wam to”, „zębata wiedźmo, policzymy się, zrobię porządek na osiedlu.” lub „po coś tu przyszedł w dziób zarobić, możemy iść na solo”. Jedną z burzliwych rozmów sąsiedzi Grzegorza L. nagrali i przekazali policji.

Oglądali również osiedlowy monitoring - widać na nim kręcącą się w pobliżu samochodów osobę. Po budowie ciała, sposobie chodzenia mieszkańcy domu uznali, że to Grzegorz L. Na jego niekorzyść zeznawało też kilku mieszkańców okolicy. Twierdzili, że zaczepiał on sąsiadów i był agresywny.

W 2015 roku policja przeszukała samochód oskarżonego. Znaleziono pistolet pneumatyczny, strzykawki, butelkę po rozpuszczalniku, jakieś kruszywo, procę, śruty. Grzegorz L. tłumaczył, że już od lat 90 interesuje się bronią pneumatyczną, ma nawet na nią pozwolenie. Sam też wskazał policjantom, że posiada jeszcze karabin pneumatyczny, który znajduje się w domu jego ojca, ale dawno go nie używał.

Co do strzykawek i innych rzeczy wyjaśniał, że to akcesoria do jego auta. Podkreślał, że samochody mogli zniszczyć jacyś wandale. Zapewniał, że to nie on. Znalezione rzeczy zostały mu jednak zarekwirowane przez funkcjonariuszy.

Oskarżony zaznaczał ponadto, że gdy doszło do niektórych zniszczeń przebywał poza Krakowem, ale sąd uznał, że jego świadkowie mieli problem by to potwierdzić. Ich zeznania nie były spójne lub pełne.

Wyrok w zawieszeniu

Sąd zdecydował, że to Grzegorz L. oblewał pojazdy substancją powodującą odwarstwianie lakieru oraz przestrzeliwał szyby aut. Ofiarą miały padać auta Ford Puma, Mitshubishi Pajero, Ford Escort, Citroen Berlingo. Niszczone były maski, błotniki, szyby, dachy, drzwi.

Takich aktów wandalizmu w latach 2013-2015 poszkodowani zgłosili dziewięć. Straty sięgały od 350 do ponad 5 tys. zł. Jednakże oskarżony zdobył informacje z policji, że zniszczeń aut w okolicy w ostatnich latach było aż 41 i uznaje, że równie dobrze ktoś inny mógł uszkodzić pojazdy jego sąsiadów.

Sąd uniewinnił oskarżonego w sprawie kierowania gróźb karalnych. Uznał, że choć te padały, np. co do zniszczenia podjazdu czy domu, to poszkodowani nie obawiali się ich spełnienia. Wytknął przy tym prokuraturze, że nie naciskała na ukaranie za groźby dotyczące przemocy fizycznej.

Natomiast sąd uznał Grzegorza L. winnym przypadków zniszczenia mienia i skazał na rok więzienia w zawieszeniu na 4 lata. Zasądził też zapłatę przez Grzegorza L. nawiązki dla trzech poszkodowanych osób, po 2 tys. zł. oraz zapłatę grzywny - 5 tys. zł. Plus koszty procesowe - około 11 tys. zł.

Ponadto oskarżony musiał oddać na rzecz Skarbu Państwa karabinek pneumatyczny, natomiast nakazano zwrócić mu procę i pistolet pneumatyczny.

- Oskarżony nie krył swej satysfakcji z popełnionych czynów, zwłaszcza gdy okazywał zadowolenie, podnosił kciuk ręki do góry gdy jedna z osób pokrzywdzonych zaklejała zniszczone miejsca na karoserii auta naklejkami - uzasadnia wyrok sędzia Lilianna Tatarczuch z Sądu Rejonowego Kraków-Podgórze. - Wydaje się, że oskarżony czuł się pewnie, gdyż nikt nie zdołał złapać go na gorącym uczynku - dodaje. Zaznacza, że ciąg poszlak pozwolił jednak stwierdzić, że Grzegorz L. dopuścił się wszystkich zniszczeń z aktu oskarżenia.

Sędzia rozważała też orzeczenie zakazu zbliżania się Grzegorza L. do sąsiadów, ale takiej decyzji nie ma. Ich mieszkania oddziela od siebie zaledwie kilkadziesiąt metrów i korzystają ze wspólnego parkingu, zatem wyegzekwowanie zakazu byłoby bardzo trudne.

Grzegorz L. komentuje: - Zastosowano wobec mnie zasadę panującą w stalinowskich sądach: domniemanie winy. Teoria o zamkniętym łańcuchu poszlak w tym przypadku to efekt niedoczytania akt. Najgorsze, że zafundowano mi sankcje, która już działa i tylko czekać na jakąś prowokację sąsiadów, żeby mi odwiesili karę, ponieważ za działanie nadzoru budowlanego na pewno będą szukali rewanżu. Wystarczy, że kupią ten sam środek chemiczny, obleją jeden ze swoich samochodów i we trójkę zeznają, że wieczorem wszyscy mnie widzieli.

A tak sprawę komentował jeden z poszkodowanych, Piotr (nazwisko do wiadomości redakcji): - Wszczęcie postępowania przez prokuraturę przeciwko panu Grzegorzowi zbiegło się w czasie z tym, że przykre dla nas sytuacje się zakończyły. To może potwierdzać słuszne wskazanie sprawcy. Linia obrony, że każdy mógł dokonać zniszczeń, dla mnie nie jest przekonująca, bo zanim nie doszło do sporu z panem Grzegorzem, problemów na osiedlu nie było. Wyrok w zawieszeniu na aż 4 lata daje nam szansę na to, że przykre sytuacje się ostatecznie zakończą. Ale szczerze mówiąc, pewności nie ma.

WIDEO: Kraków. Więcej betonu na Ruczaju

Autor: Joanna Urbaniec, Gazeta Krakowska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska