Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po awarii w hucie, dron będzie znów szukać źródeł zanieczyszczeń

Piotr Ogórek
Piotr Ogórek
zdjęcie internauty
18 kg pyłów dostało się do atmosfery w wyniku awarii w hucie ArcelorMittal. Źródeł zanieczyszczeń nad nią miał szukać dron. Ale się zepsuł.

W ramach walki ze smogiem władze miasta wynajęły firmę, która przy pomocy drona miała zrobić zdjęcie nad nowohuckim kombinatem, w celu inwentaryzacji źródeł zanieczyszczeń. Tyle, że maszyna uległa uszkodzeniu i raport ze zdjęć jest niekompletny. Mimo to miasto nie rezygnuje ze współpracy z firmą Novelty RPAS. Teraz dron ma sfotografować obrzeża miasta.

To, że taka inwentaryzacja jest potrzebna, pokazał miniony weekend. W hucie ArcelorMittal znów doszło do awarii, w wyniku której do atmosfery wydostało się 18 kilogramów szkodliwych pyłów. To wstępne ustalenia Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. Kontrola zakończy się za tydzień.

WIOŚ w swoim komunikacie potwierdził, że awarii uległ system odpylania konwertora. Przyczyną było zamarznięcie rury odpływowej. Emisja pyłów poza halę trwała 31 minut. W tym czasie nie odnotowano wzrostu stężenia pyłu PM10. Kary dla ArcelorMittal najprawdopodobniej nie będzie. „Z wstępnych ustaleń wynika, że było to zdarzenie technologiczne nieplanowane, bez udziału substancji niebezpiecznej, ale skutkujące widocznym dla mieszkańców wyprowadzeniem w sposób niezorganizowany emisji pyłowej do powietrza” - czytamy w komunikacie WIOŚ. A w takim przypadku przepisy nie przewidują kary.

Mieszkańcy informowali także o dziwnych rozbłyskach nad hutą, które mogły przypominać wręcz wybuchy. Było je widać na nagraniu z kamery RMF FM na kopcu Kościuszki. Jak tłumaczą inspektorzy, rozbłyski były spowodowane procesami technologicznymi.

Inwentaryzacja ewentualnych źródeł zanieczyszczeń z kombinatu wydaje się więc uzasadniona. Tyle, że dron firmy wynajętej w tym celu uległ uszkodzeniu. Na razie nie wiadomo, kiedy firma skończy fotografować obszar huty.

- Dostaliśmy połowę tego, co zamawialiśmy. Firma nie skończyła pomiaru, więc nie zapłaciliśmy - mówi Witold Śmiałek, doradca prezydenta ds. jakości powietrza. Firma w związku z tym upubliczniła na swojej stronie to, co zrobiła. Miasto chce jednak współpracować dalej.

- Teraz przejdziemy do lotu numer dwa, czyli nad obrzeżami Krakowa - mówi Witold Śmiałek. Dzięki zdjęciom mają być m.in. widoczne charakterystyczne ślady po paleniu węglem lub śmieciami. Loty nad obrzeżami mają się odbyć po roztopach. Miasto zapłaci za to 3 tys. zł. Tyle samo miały kosztować zdjęcia z pierwszego lotu. - Udało się wynegocjować dobrą cenę. Dzięki pracy dla nas firma może się promować - przekonuje Śmiałek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Po awarii w hucie, dron będzie znów szukać źródeł zanieczyszczeń - Gazeta Krakowska

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska