Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kraków. Miasto chce dać zarobić na szynach prywatnej firmie

Piotr Ogórek
Piotr Ogórek
zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne Anna Kaczmarz / Dziennik Polski
Miasto nie ma pieniędzy na remonty torowisk, dlatego chce je oddać w dzierżawę prywatnej firmie. Umowa ma obowiązywać ponad 20 lat, a miasto za dostęp do torów płaciłoby po 92 mln zł rocznie. Pojawiają się podejrzenia, że cała operacja na służyć temu, by gigantyczne zyski trafiły do spółki ZUE, której właścicielem jest bardzo dobry znajomy Tadeusza Trzmiela, wiceprezydenta Krakowa.

Urzędnicy z Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu mają kontrowersyjny pomysł na poprawę stanu krakowskich torowisk. Od lat nie radzą sobie bowiem z ich utrzymaniem i remontowaniem, czego efektem są liczne wybrzuszenia szyn i wykolejenia tramwajów. Chcą więc oddać je w dzierżawę prywatnej firmie, która miałaby naprawiać i modernizować tory, a także zbudować nową linię do Mistrzejowic. W zamian, przez 21 lat, miasto płaciłoby jej... ponad 90 mln złotych rocznie tzw. „opłaty za dostępność”. Czyli za prawo przejazdu tramwajów po... de facto miejskim torowisku.

Oddać tory i za nie płacić to „najlepszy” wariant

W dokumencie, do którego dotarł „Dziennik Polski” i „Gazeta Krakowska”, urzędnicy z ZIKiT przedstawiają kilka wersji tzw. partnerstwa publiczno-prywatnego przy realizacji inwestycji. Najbardziej rekomendują tzw. wariant trzeci.

Zgodnie z nim firma, którą urzędnicy chcą wybrać, miałaby w latach 2019-2041 ponieść nakłady inwestycyjne w wysokości 691 mln zł.

- Obecny stan techniczny części infrastruktury tramwajowej nie jest zadowalający. W celu zapewnienia maksymalnego bezpieczeństwa oraz poprawy komfortu podróżowania został opracowany wariant, w którym partner prywatny, dokona modernizacji wykazanych torowisk jako planowane do końca 2022 roku (m.in. Starowiślna, Krakowska, Kościuszki, Zwierzyniecka za łączną kwotę ok. 315 mln zł) - czytamy w piśmie ZIKiT skierowanym do prezydenta Jacka Majchrowskiego.

Do tego prywatna firma miałaby zbudować za 376 mln zł nową linię tramwajową od ul. Meissnera do Mistrzejowic. Łącznie daje to wspomnianą kwotę 691 mln zł.

Autobus w pobliżu Barbakanu, rok 1932.http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/84310/

Dawne autobusy w Krakowie [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]

W dokumencie, urzędnicy z ZIKiT jako jedną z głównych korzyści wymieniają fakt, że comiesięczne wynagrodzenie dla prywatnego partnera... może być niezaliczane do długu miasta.

Gigantyczne pieniądze, kto na tym lepiej wyjdzie?

Sęk jednak w tym, że - zgodnie z wyliczeniami samych urzędników - wynagrodzenie dla prywatnej firmy, za „poniesione nakłady finansowe” oraz bieżące utrzymywanie krakowskich torowisk w odpowiednim stanie, mają w ciągu 21 lat obowiązywania umowy łącznie wynieść ponad 1 miliard 855 milionów złotych.

Taki model współpracy, jaki rozważa miasto, mocno krytykuje radny miejski Dominik Jaśkowiec.

- Przy takim modelu współpracy wszyscy zapłacimy więcej, co jest niedopuszczalne. Zrobię co w mojej mocy, żeby ten projekt nie wszedł w fazę realizacji, bo jest po prostu szkodliwy dla mieszkańców Krakowa - uważa radny. - Cały ten plan nie bierze pod uwagę też sytuacji, gdy dojdzie do większej awarii torowisk. I wtedy co, będzie trzeba więcej dopłacić prywatnej firmie?

Podobnie uważa m.in. Łukasz Gibała, lider stowarzyszenia Logiczna Alternatywa.

- Można to odczytywać jako kapitulację ZIKiT i przyznanie się do tego, że nie radzą sobie z infrastrukturą tramwajową, a jednocześnie jest to próba ukrywania zadłużenia miasta - podkreśla Łukasz Gibała.

Gdzie indziej coś takiego nikt nawet nie rozważał

Na pomysł niechętnie patrzy także dr inż. Marek Bauer z Zakładu Systemów Komunikacyjnych Politechniki Krakowskiej.

- Jestem przeciwnikiem takiego rozwiązania, że infrastrukturę tramwajową przekazuje się prywatnemu podmiotowi. Mnie podoba się model warszawski, gdzie jedna spółka zajmuje się utrzymaniem infrastruktury oraz prowadzi przewozy - zaznacza Marek Bauer. - Nie znam szczegółów, ale nie wiem, na czym miałaby polegać przewaga, że prywatna firma udostępnia tory MPK zamiast ZIKiT-u. Ja bym takiego modelu u nas nie widział - dodaje.

W innych polskich miastach, porównywalnych z Krakowem, takie kontrowersyjne rozwiązanie nie było nawet brane pod uwagę.

- W Poznaniu nie był rozważany pomysł, by prywatna firma zajmowała się utrzymaniem torowisk - mówi Hanna Surma, rzecznik prasowy prezydenta Poznania i Urzędu Miasta. Podobną odpowiedź na nasze pytania otrzymaliśmy z Wrocławia.

Michał Pyclik, rzecznik prasowy ZIKiT przekonuje, że pomysł oddania prywatnej firmie krakowskich torowisk podsunęły im firmy doradcze działające na zlecenie Ministerstwa Rozwoju. A zaczęło się od planów budowy linii tramwajowej do Mistrzejowic, na którą miasto nie ma zabezpieczonych pieniędzy. - Fakt, sami zwróciliśmy się do ministerstwa, wiedząc, że prowadzi specjalny program, w którym pomaga przeprowadzić inwestycję w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego - przyznaje Pyclik. - Początkowo zależało nam jednak tylko na znalezieniu prywatnego partnera do budowy samej nowej linii tramwajowej.

Tak ma przebiegać trasa z Meissnera do Mistrzejowic. Wciąż nie wiadomo, w jakiej formule powstanie.
Tak ma przebiegać trasa z Meissnera do Mistrzejowic. Wciąż nie wiadomo, w jakiej formule powstanie. archiwum

Ministerstwo wynajęło jednak za 2 mln zł firmę doradczą. Ta z kolei stwierdziła, że łatwiej będzie znaleźć partnera, jeśli maisto rozszerzy zakres współpracy tak, by dotyczył również m.in. utrzymania i modernizacji pozostałych torowisk.

W ZIKiT posłuchali doradców wynajętych przez ministerstwo i przygotowują się do przeprowadzenia tzw. dialogu technicznego.

- Służy on sprawdzeniu, czy na rynku jest w ogóle zainteresowanie taką formą współpracy i w jakim zakresie. Dopiero po tym etapie ogłaszany byłby docelowy przetarg na wybór ostatecznego partnera - zastrzega Michał Pyclik.

Zainteresowane firmy mogą zgłaszać się do dialogu technicznego do 1 listopada. ZIKiT nie ujawnia na razie, ile i czy w ogóle zgłosili się jacyś zainteresowani. Słyszymy tylko, że „firmy dzwonią”.

Zyska firma, której szefuje znajomy wiceprezydenta?

Automatycznie pojawiają się jednak podejrzenia, że miasto entuzjastycznie przyjęło pomysł ministerstwa, ponieważ wspomnianym prywatnym partnerem miasta może zostać firma ZUE. Jej prezesem jest Wiesław Nowak, bardzo dobry znajomy Tadeusza Trzmiela, wiceprezydenta Krakowa. Znają się jeszcze z lat 80-tych ubiegłego wieku. Wspólnie pracowali w tamtym czasie w krakowskim MPK.

Po przemianach gospodarczych w Polsce Wiesław Nowak założył swoją firmę, wciąż pozostając w bardzo zażyłych stosunkach z Tadeuszem Trzmielem. Wiceprezydent pojawił się w zeszłym roku m.in. na uroczystej gali 25-lecia ZUE.

Jak udało nam się dowiedzieć, firma ZUE zamierza wziąć udział w dialogu technologicznym. Co znamienne od 2005 roku, to właśnie ta firma zajmuje się tzw. bieżącym utrzymaniem torowisk w Krakowie - interweniuje np. gdy wybrzuszy się szyna, czy nie działa sieć trakcyjna. Do realizacji większych inwestycji, czyli np. kompleksowej przebudowy torowiska w danej ulicy, ZIKiT wybiera firmy w osobnych przetargach. Obecna umowa z ZUE podpisana została w 2015 roku i obowiązuje do 2018 roku. - Aktualnie obowiązuje czwarta umowa, a każda z nich była zawierana po publicznym otwartym przetargu - zastrzega Michał Pyclik.

Serenada już gotowa. Czas na wielkie otwarcie nowej galerii ...

Raty i nadpłaty, czysty zysk firmy 400 mln zł

Kluczowe są tu jednak kwoty. Jak wyliczają w ZIKiT, z 92 mln zł, które rocznie miasto miałoby płacić partnerowi prywatnemu, około 55 mln zł powinno być wypłacane jako tzw. „raty” za przeprowadzone inwestycje.

Łatwo więc obliczyć, że przez 21 lat byłoby to ponad 1 miliard 155 milionów zł, czyli zysk firmy na czysto, tylko w tej części umowy, wyniósłby ponad 400 mln zł, bo zainwestować miałaby 691 mln zł. A przecież za 400 mln zł miasto mogłoby np. przeprowadzić 15 takich inwestycji jak na ul. Basztowej, której przebudowa kosztuje 27 mln zł. To jednak nie koniec kontrowersji.

Pozostałe 37 mln zł z 92 zł, byłyby swego rodzaju zapłatą za utrzymywanie torowisk w odpowiednim stanie technicznym. Sęk w tym, że obecnie miasto płaci firmie ZUE za tzw. bieżące utrzymanie torowisk rocznie około 20 mln zł. Czyli niemal dwukrotnie mniej. - Pamiętajmy jednak, że w przyszłości torowisk w Krakowie przybędzie, stąd wzrosną koszty ich utrzymania - mówi Pyclik.

Urzędnicy przekonują, że model jest opłacalny i korzystny dla miasta. - Bo jeśli firma nie zapewni ustalonego standardu utrzymania torów, to miasto jej nie zapłaci - podkreśla.

Problem w tym, że to praktycznie jedyne ryzyko, jakie ponosiłby prywatny partner miasta, bo gigantyczne dochody miałby zapewnione.

Kraków stosuje już formułę partnerstwa publiczno-prywatnego chociażby w przypadku roweru miejskiego Wavelo. Wybrana w przetargu firma BikeU wzięła na siebie wszelkie koszty - dostarczenia 1500 rowerów, budowę 150 stacji, obsługę całego systemu. I to ona ryzykuje, bo miasto dopłaca jej tylko złotówkę miesięcznie za każdy rower.

Jeśli nie przekonałaby mieszkańców i turystów do korzystania z jednośladów, nie zarabiałaby. Co innego w przypadku oddania torowisk. Tu zysk jest pewny, bo przecież tramwaje muszą jeździć po torach.

WIDEO: Co Ty wiesz o Krakowie - odcinek 26

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska