Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kraków. Bożena U. męża zabiła nożem. Kolejnego partnera zraniła

Artur Drożdżak
Artur Drożdżak
58-letnia Bożena U. w 1995 r. w Oświęcimiu wbiła mężowi nóż w plecy. Odbyła karę za zabójstwo Potem związała się z Adamem W. Jego ugodziła nożem w 2014 r. Usłyszała już prawomocny wyrok 4 lat więzienia.

Dyspozytor: halo, tu alarmowy numer 112, co się dzieje?
Mężczyzna: zostałem ugodzony nożem
Dyspozytor: gdzie proszę pana
Mężczyzna: ulica Bałandy, Oświęcim
Dyspozytor: łączę z pogotowiem.
Mężczyzna: nie mogę nawet oddychać...
Kobieta (w tle): nie mów mi k..., bo ja nie jestem k...
Mężczyzna: ja ci ubliżyłem, ty mnie dziabłaś no i ch...
Dyspozytor: kto pana ugodził?
Mężczyzna: jak przyjadą to powiem.

Ta rozmowa zarejestrowana 28 lipca 2014 r. była preludium sprawy. Po chwili na miejscu zajścia była policja i karetka. Kryminalni zastali w środku 48-letniego Adama W. Siedział w fotelu bez koszuli i z dwóch widocznych ran w klatce piersiowej lała mu się krew. Z ciemności jak duch wyszła starsza kobieta. Świeciła sobie latarką, bo w mieszkaniu nie było prądu. Policjanci też poruszali się przy włączonych latarkach.

- Adam już przyszedł w takim stanie - zdenerwowana przekonywała stróżów prawa. Nie uwierzyli w jej opowieść. Tym bardziej, że na ociekaczu w kuchni znaleźli dwa noże. Musiała je myć moment wcześniej, bo na jednym widać było smugi krwi rozcieńczonej wodą. Adama W. uratowała szybka operacja, a Bożena U. trafiła do aresztu.

Już na pierwszy rzut oka było widać, że to typowa „zbrodnia kuchenna” w polskim wydaniu. Schemat jest znany z wielu sądowych spraw o zabójstwo. Kobieta, mężczyzna, oboje pijani, kłótnia o głupstwo, pani sięga po nóż i kończy sprawę. W tym wypadku była nowość: jej mężczyznę udało się jakoś uratować. Jak wytrzeźwiał i oprzytomniał po wybudzeniu po operacji to odmówił składania zeznań, które mogłyby obciążyć jego wybrankę. To zachowanie też nie odbiegało od normy. Zresztą co tu strzępić jęzor i to jeszcze na trzeźwo. W skrócie wszystko co miał do opowiedzenia wyznał przecież w telefonicznym dialogu z dyspozytorem: ubliżył jej, nazwał k..., ona go dziabła nożem i no ch... Po miesiącu wyszedł ze szpitala i zaczął żyć po staremu. Mało interesujący typ.

Znacznie ciekawsza okazała się postać Bożeny U. Matka dwójki dzieci, bezrobotna, wdowa. Tu warto się zatrzymać nad tym ostatnim słowem, bo za nim kryje się inna tragedia jakże podobna do właśnie opisywanej. O tym dalej. Wychowywała się w domu, którym nie brakowało dwóch rzeczy: wódki i przemocy. Ojciec był tym który bił i pił. Matka cierpiała i znosiła agresję. Bożena U. nasiąkła tą atmosferą i gdy poszła w świat to podświadomie wpasowała się w podobny model życia. Ukończyła szkołę podstawową i zatrudniła się jako magazynierka w sklepie.

Z pierwszym mężem rozwiodła się po czterech latach, bo tłukł ją bez opamiętania. To zresztą żaden wyczyn jak się ma chudą, słabowitą żonę. Bożena U. to ledwie 60 kg i 168 cm wzrostu. Rozwiedli się po 4 latach, to znalazła sobie drugiego męża.

Marian U. też miał ciężką rękę. Bożena U. po sześciu latach złego traktowania i przemocy pewnego dnia dostała szału i za wszystkie swoje krzywdy wbiła mężowi nóż w plecy. Nie przeżył. Za zabójstwo w 1995 r. dostała wyrok 8 lat więzienia, ale w polskich warunkach taka odsiadka to rzadkość. Sąd apelacyjny obniżył jej wyrok do 6 lat. Odsiedziała dwa lata i wyszła za dobre sprawowanie i by się opiekować synami. Faktycznie zajmowała się nimi ich babcia. Synowie zwyczajnie wstydzili się matki, która ich opuściła i zaniedbywała. Unikali jej.

Ponoć za kratkami nie ma żadnej resocjalizacji, ale Bożenie U. jakoś się udało zatrudnić w więziennej pralni. Na wolności znalazła na moment pracę w ośrodku wypoczynkowym służby więziennej w Wiśle. Jak wróciła w rodzinne strony poznała Adama W. i zamieszkała w nim w mieszkaniu przy ul. Bałandy. Żyła ze zbierania puszek i pomocy opieki społecznej. Flaszka za flaszką wódki zaczęła się powolna degradacja. I znowu powtórzyła schemat sprzed lat. Wybrała chłopa, który jak poprzednicy miał skłonność do alkoholu i przemocy. Nie raz musiała skrywać podbite oczy za przeciwsłonecznymi okularami. Przemoc na co dzień

- Bił mnie, dusił, kopał, groził śmiercią, wyrzucał z domu - przyznała się, gdy zakładano jej tzw. Niebieską Kartę, czyli dokument świadczący o przemocy w rodzinie. Gdy trzeba było w prokuraturze zgłosić sprawę o znęcanie wykręcała się i potulnie cierpiała. To typowe dla ofiar przemocy. Nie decydują się na zmianę losu, bo to oznacza niepewność jutra, utratę poczucia bezpieczeństwa i niewyobrażalny strach, jak tu żyć bez krzywdziciela. Bita Bożena U. uciekała pod inny adres, gdzie z babką mieszkali jej dwaj dorośli już synowie. Widywali posiniaczoną matkę i nie reagowali.- To mój wybór, moje życie, dajcie mi spokój

- Bożena U. stopowała wszelkie próby pomocy. Dalej żyła z Adamem W., ale tamtego lipcowego dnia po 9 latach znajomości miarka się przebrała. Rano byli u znajomych i sądzili wódkę, potem siedzieli na ławce w parku i Adamowi się przysnęło. Bożena U. sama wróciła do domu. Po pewnym czasie chłop pojawił się w mieszkaniu. No i się zaczęła awantura o byle co: jak tak mogła go tak zostawić samego pod chmurką. Potem jeszcze docinał, że zrobiła sobie mało wykwintny posiłek, czyli kromkę chleba z margaryną. Uderzył w twarz otwartą dłonią, wykręcił rękę, więc poszła do kuchni po nóż. Ten schemat też już miała wyćwiczony. Wbiła dwa razy, gdy siedział w fotelu. Nie mierzyła gdzie trafi, bo w pokoju było ciemno. W sekundzie wystraszyła się tego, co zrobiła. W końcu już raz jej wybranek nie przeżył takiego traktowania.

- Nie wiem dlaczego przestałam zadawać ciosy - powie potem na przesłuchaniu.To był odruch, ale nóż zabrała do kuchni i tam niedbale umyła z krwi i odstawiła na ociekacz. Była zdenerwowana. Nie potrafiła obsługiwać komórki Adama. Poświeciła latarką i poprosiła, by to on wybrał numer alarmowy 112. Potem już zjawiła się policja i karetka pogotowia. Śledczy z Oświęcimia oskarżyli Bożenę U. o próbę zabójstwa. Byli przekonani, że chciała zabić, ale w pewnej chwili zrezygnowała z tego zamiaru.

W mowie końcowej przed Sądem Okręgowym w Krakowie prokurator zażądał kary 12 lat więzienia. Z opinii biegłych medyków wynikało, że gdyby nie szybka interwencja medyczna, to życie Adama W. wisiałoby na włosku. Sąd apelacyjny łagodzi Bożena U. wyrażała skruchę i żal.

Zdaniem sądu nie chciała jednak uśmiercić partnera, a tylko pod wpływem impulsu z błahego powodu postanowiła spowodować u niego poważne obrażenia ciała. Dlatego usłyszała wyrok 5 lat więzienia. Sąd Apelacyjny w Krakowie podzielił argumenty obrony oskarżonej i ostatecznie obniżył jej jeszcze wymiar kary do 4 lat pozbawienia wolności.To dlatego, że w sprawie było wiele okoliczności łagodzących. Choćby ta, że pokrzywdzony odmówił składania zeznań co odebrano jako brak żalu do swojej kobiety za to, co mu zrobiła.

Istotne było również i to, że Bożena U. zadała ciosy nożem w odpowiedzi na słowną i fizyczną agresję mężczyzny. Na marginesie sąd apelacyjny zauważył, że kobieta w swoim życiu po prostu podejmowała błędne decyzje o wiązaniu się z nieodpowiednimi mężczyznami. Wyrok w jej sprawie jest już prawomocny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska