W pojedynkę wyprzedził tysiące sowicie opłacanych przez agencje reklamowe copywriterów, bijąc ich
na głowę bezpretensjonalnością i poczuciem humoru.
Mój bohater jest wędkarzem. To znaczy � chyba jest, ale jeśli prowadzi się kameralny sklep wędkarski, to raczej nie robi się tego dla pieniędzy, walcząc na co dzień ze wstrętem do ryb i zakładania przynęty.
Ten biznes jest dla ideowców, lubiących w weekendy pozarzucać; nie tylko okiem i nie tylko w nadziei na złapanie brzany z blond łuską. Zresztą chyba wyłącznie nad wodą, w absolutnej ciszy można wpaść na coś tak genialnego w swej prostocie i pomarańczowymi literami wykleić na sklepowej witrynie napis:
"Można wchodzić z psem i lodem, marudzić i grymasić, a nawet wyolbrzymiać".
Trafione bez mydła. Ilekroć tamtędy przejeżdżam śmieję się jak głupi do sera. Jest w tym wszystko: luz, rytm, dowcip i wdzięk. Coś takiego, co daje ci pewność, że za ladą nie zastaniesz Frankensteina, który (która) karierę sprzedawcy zaczął w głębokim w PRL-u.
Współczesne reklamy są w większości jak kibol z bejzbolem: agresywne, odpychające i bez sensu.
W zalewie chały (wszystko wskazuje na to, że wkrótce w telewizji to filmy i mecze będą przerywnikami bloków reklamowych, a nie na odwrót) skromny koncept krakowskiego wędkarza powala na kolana.
I choć niewiele czynności jest nudniejszych od nieruchomego wpatrywania się w drgający od czasu
do czasu spławik, to na ten haczyk łapię się od razu. I mimo że łowić nie mam zamiaru, to chyba wstąpię
i coś kupię.
A jeśli nic mi się nie spodoba, to najwyżej pomarudzę i pogrymaszę. I może nawet coś wyolbrzymię?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?