Wędrówka po śmierć - tak o żabich godach w Sidzinie mówią państwo Bielańscy. Pani Danuta, nauczycielka biologii w miejscowej szkole, i jej mąż Jan - leśniczy, od kilku lat pomagają żabom, kiedy te na przełomie marca i kwietnia schodzą z pól i lasów do najróżniejszych akwenów, by złożyć w nich skrzek. Pani Danuta przenosi je do stawu w centrum Sidziny. Ten jednak został częściow zasypany,
bo jak mówią okoliczni mieszkańcy śmierdział.
W tym roku pani Danucie Bielańskiej w akcji pomagają dzieci, które po lekcjach przenoszą płazy
do stawu. Podczas wędrówki przez drogę żaby giną pod kołami pędzących samochodów.
- Lub wysychają, gdy znajdą się w jakiś betonowych pułapkach - mówi jej mąż leśniczy. Dlatego też pani Danuta postanowiła pomóc płazom i własnoręcznie je przenosi. W tym roku przeniosła 500 żab.
Jednak większość mieszkańców Sidziny nie podziela entuzjazmu pani Danuty i bardziej niż o żaby troszczy się o siebie. Tak długo chodzili i skarżyli się na smród pochodzący ze stawu, że w końcu zapadła decyzja, aby go zasypać.
Historia nietypowa, a problem jak najbardziej przyziemny.
W centrum miasteczka tuż obok kościoła mieści się ów nieszczęsny staw. Jest to teren kościelny
i własność kurii. Jeszcze czterdzieści lat temu ówczesny proboszcz tej parafii hodował w tym stawie ryby. Kiedy odszedł z parafii, żaden z jego następców rybiej pasji nie podzielał. Staw stawał się więc coraz bardziej dziki. A od pięciu lat mieszkańcy skarżyli się, że z niego niesamowicie śmierci.
- W lecie okien nie można otworzyć. Nie dość, że smród, to jeszcze komary - mówią mieszkańcy Sidziny.
- Jak ma nie śmierdzieć, skoro w tym stawie powstało dzikie wysypisko, a i nieczystości z szamb znalazły tam ujście - komentuje Stanisław Jaromin z Sidziny.
Sidzinianie wskazują staw jako siedlisko żmij, które się tu rozmnażają, bo mają żer w postaci żab. Wójt gminy Aureliusz Kania rozmawiał z proboszczem, ale ten powiedział, że nie stać go na utrzymywanie stawu. Zapadła więc decyzja, by go zasypać. I po części to się udało. Jednak w porę zareagowali państwo Bielańscy.
- Przewiózłbym płazy do siebie, ale przy leśniczówce leży metr śniegu - mówi Bielański. Zaznacza,
że działanie jego i żony nie jest wymierzone w nikogo. Chcą tylko chronić żaby w okresie godowym.
- Nie każdy wie, że gdy zabraknie żab, to zjedzą nas ślimaki, z którymi i tak jest już problem - dodaje leśniczy.
Zasypywanie stawu na razie wstrzymano, by żaby spokojnie mogły się rozmnożyć. Gmina, która odpowiada za porządek, zleciła swoim pracownikom wysprzątanie go.
Z księdzem proboszczem nie udało nam się skontaktować. Nie wiadomo, jaka będzie jego decyzja odnośnie stawu. A mieszkańcy, zamiast narzekać na smród, powinni nie go nie zaśmiecać.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?