Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W raju muszą być beczki! [WIDEO]

Maria Mazurek
Jan Gancarczyk w swoim warsztacie, w suterenie. To jego królestwo
Jan Gancarczyk w swoim warsztacie, w suterenie. To jego królestwo Fot. maria mazurek
Nigdzie nie jest mu tak dobrze, jak w warsztacie. Bednarz Jan Gancarczyk przesiedział tu prawie całe (długie) życie.

Sam trochę z siebie się śmieje: - Mam prawie 80 lat, chodzę o lasce i to z trudem, a od roboty nie mogę się oderwać. Całe dnie przesiaduję w warsztacie, a jak w końcu pójdę spać, to i spać nie mogę, tak rozmyślam o beczkach. Jednego Janowi Gancarczykowi odmówić na pewno nie można. Pasji.

Jedyna taka rozrywka
Na Piechotówce (górne Słopnice, ziemia limanowska) śnieg zawsze spada pierwszy i topnieje ostatni. Trudno tu trafić. Wprawdzie na dole, w Słopnicach, w wiejskim sklepie można podać nazwisko, a ekspedientka poinstruuje, jak jechać, ale szybko się potem człowiek gubi w tych wszystkich zakrętach i leśnych ścieżkach.

Jak już trafi, wjeżdżając po kwietniowym śniegu ostro pod górę, wszystko wynagradza przepiękny widok na hale i jesienią pachnące grzybami lasy Beskidu Wyspowego. Jeden z kilku domów, pomarańczowy, wyróżniający się, należy do Jana Gancarczyka, miejscowego bednarza.

Kiedyś takich jak on było tu więcej. Bednarstwo było lokalnym rzemiosłem, typowym dla pagórków pod Limanową. Ale teraz już nikomu nie opłaca się ręcznie produkować beczek. Wyżyć z tego się nie da. Gancarczyk ostał się w tym fachu, bo dawno przestał traktować go jako źródło dochodów, pracę. W zasadzie chyba nigdy nie traktował.

Gancarczyk tak bardzo kocha swój warsztat w suterenie, że prawie całe życie, 80 lat bez roku, tu przesiedział. Najpierw podglądając ojca, też bednarza, a potem robiąc w drewnie już sam. - Nie podróżowałem, nawet na Słowacji nie byłem, choć to przecież blisko. Ale nie miałem czasu na rozrywki, czasem tylko na wesele z babką poszedłem, jak jeszcze była zdrowa. Bo wie pani, moją jedyną rozrywką, najlepszą ze wszystkich, jest moja praca - szeroko się uśmiecha.

Warsztat jest jego królestwem, ostoją, obsesją, radością. Nawet myśli sobie czasem, że i raj musi wyglądać jak ta słopnicka suterena. Może to ta pasja i pracowitość sędziwego bednarza, a może urocza mimika i charakterystyczny ton, jakim opowiada w góralskiej gwarze, sprawiają, że nie sposób nie polubić tego człowieka od pierwszych minut spotkania.

Dzień i dwa to za mało

Najpierw trzeba postarać się o dobre drewno. To podstawa. Najlepszy jest dąb, aromatyczny, szlachetny, nadający winom albo kiszonej kapuście charakterystyczny, tak ceniony posmak. W okolicach o dębowe drzewo trudno, Gancarczyk od lat jeździ więc po nie daleko, aż pod Kraków.

Jodła i świerk też się nadadzą, choć są mniej wytrzymałe i mniej aromatyczne. Jeśli chodzi o miękkie drewno, trzeba iść do leśniczego po specjalne pozwolenie na wycinkę odpowiedniej ilości drzewa. Takie drewno musi potem się wyleżeć. Dębowe najdłużej, nawet cztery lata. Później takie drewno idzie pod cyrkularkę, to jest maszynę, która potnie je na mniejsze kawałki. Pyli się przy tym, jak diabli!

Podobnie jak wtedy gdy drewno przechodzi przez kolejną maszynę z rozmaitymi przekładniami, którą Gancarczyk nazywa "freską". Ona sprawia, że belki zyskują niezbędny skos. Potem jeszcze wyrównuje drewno na heblarce. Spust, który ostatecznie wyrównuje drewno, żeby nic z beczki potem nie ciekło, jest tak ostry, że Gancarczyk ubija czasem drewno w bólach, a z palców tryska mu krew. Ale taka praca.

Potem jeszcze beczkę trzeba "zaobrączkować", czyli założyć odpowiednią metalową obrożę (wcześniej przewierconą i zanitowaną), która będzie trzymała deski razem. - Jeden dzień nie starczy i dwa dni też nie starczą, żeby taką beczkę zrobić. Choć siedzę tu od rana do wieczora - opowiada Gancarczyk.

Kapusty z plastiku bym nie jadł

Kiedyś na takie beczki był zbyt. Gancarczyk wystawiał je na targu, a jego wyroby szły zaraz, jak świeże bułeczki. Chałupę sobie i rodzinie za to postawił, na miejscu starej, tej, w której mieszkał jeszcze z rodzicami. Teraz beczki sprzedaje Gancarczyk praktycznie po kosztach. 300 złotych za pięćdziesięciolitrówkę z dębu, stówę albo 120 za jodłę. - Wydać się może, że dużo, ale drewno kosztuje, materiały, o prądzie nie mówiąc - opowiada.

Mimo tej bardzo niskiej (jak przekonuje Gancarczyk) ceny, poustawiane w rzędzie beczki zalegają w jego piwnicy. Jeszcze na takie małe, ozdobne, z kranikami, do przechowywania alkoholu w domu (bednarz kilka lat temu taką nowość wymyślił) jest jakiś zbyt, ale tych dużych, na kapustę czy ogórki, sprzedaje coraz mniej. - Wszędzie ten plastik. W sklepie sprzedają kiszoną kapustę z plastiku, a przecież tak jak aromat drewna przechodzi do kapusty, tak samo te świństwa z plastiku. Ja tam bym takiej kapusty nie zjadł - mówi.

Choć ostatnio, trzeba to przyznać, zainteresowanie rzemiosłem jakby odradza się na nowo. Znów przyjeżdżają do niego goście, i bywa, że z daleka, nawet z Częstochowy. Trend na ręczną pracę powraca.

Jedyna nadzieja we wnuku

Gancarczyk się tylko trochę boi, że za późno. Że już przecież wymiera pokolenie prawdziwych rzemieślników, a innych nie zdążył nauczyć fachu. On też, mimo że ma trzech synów i dwie córki, nie przekazał dalej rodzinnej tradycji. Jeden syn na Śląsku siedzi, tak mu się trafiło, że trzy cepeeny ma, to co będzie się beczkami zajmował? Drugi syn w gazownictwie robi, też mu się powodzi. Trzeci, niestety, niepełnosprawny.

Jedyna nadzieja w Sławku, 24-letnim wnuku bednarza. Teraz wprawdzie pracuje w internecie, zajmuje się stronami www, ale coraz częściej podgląda dziadka w jego warsztacie. Ostatnio ciągnie go trochę do drewna. Może jednak tradycja zostanie zachowana.

Bednarz

Rzemieślnik zajmujący się głównie wyrobem beczek, ale też innych drewnianych przedmiotów wyrabianych techniką klepkową: kadzi, wanienek, konewek, ozdobnych, drewnianych doniczek. Dziś beczki służą głównie do przechowywania alkoholu i kiszenia ogórków i kapusty, choć dawniej przechowywało się w nich również miód, zboże i piwo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska