Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tysiąc złotych mandatu to dla wielu mało [KOMENTARZ]

Marek Bartosik
fot. Tomasz Stokowski
Rząd chce podwyższyć mandaty. O 100, może nawet 150 procent. Jestem przeciwny, tak samo jak każdej prowizorce. Nawet bardziej, bo tu nie chodzi np. o skleconą z desek toaletę, ale o życie tysięcy ludzi i poczucie bezkarności milionów innych. Gdy jedzie się do Krakowa od Myślenic, to w Gaju jest na zakopiance ograniczenie do 50 km/h ze względu na przejście dla pieszych. Ilekroć przejeżdżam przez to miejsce, rzucam mięchem, za co muszę przepraszać rodzinę.

Próbuję się dostosować do prędkości narzuconej przez znak. Zwalniam, a lewą stroną na odcinku najwyżej 500 m wyprzedza mnie kilka samochodów, których kierowcy popatrują na mnie z politowaniem. Zwolniłem do 70, do 60. A jednak "rywale" wyprzedzają mnie błyskawicznie, co znaczy, że prują stówę najmarniej. Wiele razy walczyłem z pokusą, by zatrzymać się przed przejściem i przepuścić ludzi próbujących się dostać na drugą stronę. Ale nie robię tego, bo przecież lewym pasem zawsze gna jakiś oszołom i wyprzedza mnie na pasach. Nie chcę, by pieszy mi zaufał, wszedł na pasy i padł na nich uderzony przez tego, co wyskoczy stówą z lewego pasa.

Lekceważenie w Polsce ograniczeń prędkości jest tak powszechne, że zwiększenie maksymalnych mandatów do 1000 czy 1500 złotych nic nie da. Obecna maksymalna stawka (500 zł) jest już od dawna śmieszna. To dlatego tirowcy z państw bałtyckich jeżdżą przez Polskę jak szaleni, to dlatego nasi mistrzowie kierownicy biją na naszych wątłych dróżkach rekordy. Gdyby ryzykowali wyłącznie życie swoje, to ich szarże bym oklaskiwał. Ale oni narażają niewinnych ludzi. Lekceważenie przepisów to lekceważenie życia tych ludzi. Często cyniczne, czego koronnym przykładem jest to, co ostentacyjnie wyczynia na drogach europoseł Kurski. On jest schowany za immunitetem, inni za pełnym portfelem. Wypadnięcie z niego pięciu stów nie czyni różnicy.

Obecna stawka maksymalna obowiązuje już od wielu lat. Jej podwyższenie jest tak samo ryzykowne politycznie jak kupienie dla VIP-ów nowoczesnych samolotów. Rząd udał, że rozwiązał ten drugi problem, wynajmując jakieś niewielkie samolociki. Teraz pozoruje, że chce rozwiązać problem symbolicznych mandatów.

Jedynym wyjściem jest powiązanie wysokości kar z zarobkami. To rozwiązanie jest po prostu sprawiedliwe i nadzwyczaj skuteczne. Niech biedak i bogacz zapłacą proporcjonalnie do swoich dochodów. I nie ma co używać argumentu, że najpierw trzeba wybudować bezpieczne drogi, a potem można karać. To brednia. Po lepszych drogach będziemy jeździć jeszcze szybciej. Na naszych autostradach są już urządzenia, które pozwalają mierzyć średnią prędkość poruszających się nimi aut. Niedawno prędkość dopuszczalna na takich drogach została zwiększona do 140 km/h. Okazuje się, że to też za mało, bo wspomniane urządzenia notują średnią powyżej 150 km/h.

Potrzebne jest więc radykalne karanie. Wprowadzenie systemu, w którym o wysokości mandatu decyduje PIT, wymaga odwagi, politycznej przede wszystkim. A pańska przysłowiowa woda w kranie jest, panie premierze, najważniejsza, dopiero wtedy, gdy uda się do niego dotrzeć cało!

"Darth Vader" grasował po dachu i przecinał kable. Zobacz wideo i zdjęcia!

Miss Lata Małopolski 2012 Zgłoś swoją kandydaturę!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska