MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Tylko krok od wojny

biskup Tadeusz Pieronek
Na świecie bardzo rzadko zdarzały się okresy bez wojny. Biblia wskazuje, że pokój zapanował w Izraelu po śmierci Dawida, za jego syna, króla Salomona. Zapewne i w dziejach poszczególnych państw taki pokój nieraz osiągano, co niestety często było poprzedzone licznymi wojnami z wszystkimi nieżyczliwymi sąsiadami, jak to było za czasów Dawida. Prawie zawsze w historii gdzieś toczyły się walki, ginęli ludzie, po to, by załatwić jakieś sprawy ważne dla władców, przy pomocy siły.

Unia Europejska chlubi się tym, że dzięki jej istnieniu, już ponad 50 lat po II wojnie światowej Europa żyje w pokoju. Ale to twierdzenie jest tylko częściowo prawdziwe. Prawdziwe, bo w państwach Unii nie było wojny, nieprawdziwe, bo w państwach Europy nienależących do Unii były konflikty, często bardzo krwawe, jak interwencja sowiecka na Węgrzech w 1956 r. i inwazja państw Układu Warszawskiego w Czechosłowacji w 1968 r. Bodaj najdramatyczniej rozegrały się losy byłej Jugosławii. Trzeba jednak pamiętać, że jeśli w państwach Unii nie było wojny, to przecież nie panował w nich spokój. Wojska tych państw, w ramach zobowiązań sojuszniczych w NATO, brały udział w największych konfliktach na Bliskim Wschodzie, w Iraku i w Afganistanie, by przytoczyć tylko ważniejsze przypadki. W tych wojnach ginęli obywatele Unii, jakże więc można mówić, że państwa Unii były wolne od wojen? Czy ma znaczenie, że żołnierz ginie na wojnie toczonej we własnym kraju, czy w walce o wolność innego państwa?

Wydawało się, że mając w pamięci okropności dwóch wojen światowych w XX wieku, nie zafundujemy sobie trzeciej. Jednakże od pewnego czasu pojawiają się sygnały, że próby Korei Północnej i Iranu, które chcą uzyskać dostęp do broni nuklearnej, stwarzają niebezpieczeństwo wybuchu wojny światowej. Ostatnio takie zagrożenie pojawiło się w wyniku przewrotów w Tunezji, Libii i Egipcie, a w ich następstwie także w Syrii, która jest swego rodzaju kluczem do rozwiązania albo ostatecznego skomplikowania sytuacji politycznej Bliskiego Wschodu.

Wojna domowa między wojskami syryjskiego prezydenta Baszara al Asada z islamskimi rebeliantami, którzy zjechali do Syrii ze wszystkich krajów muzułmańskich i reprezentują ekstremistyczny, połączony z Al-Kaidą wojujący islam, jest próbą obalenia rządu Syrii, który dotąd skutecznie opierał się ekstremistom, zaś w polityce wewnętrznej stwarzał rzadką w krajach muzułmańskich tolerancję religijną, pozwalającą przetrwać chrześcijanom, którzy są obecni w tych rejonach prawie od początków chrześcijaństwa, bo od IV wieku. To poważny dylemat. Wspierać rządy Asada, który zapewnia wolność religijną, czy ulec ekstremistom islamskim, którzy z bogatej i tradycyjnej mozaiki religijnej Syrii uczynią teren zawłaszczony przez nietolerancyjny islam. W Syrii mają też swoje interesy wielkie mocarstwa, w tym Rosja ze swoją bazą wojskową marynarki wojennej w porcie Tartus, będącym jedynym strategicznym rosyjskim przyczółkiem na Morzu Śródziemnym.

Sprzymierzeńcami w wojnie z Syrią są: Rosja, Chiny i Iran. Reszta świata z różnych powodów jest jej przeciwna. Momentem przełomowym tej wojny było użycie 21 sierpnia br. przez wojska Asada - jak twierdzą Amerykanie - broni chemicznej przeciwko rebeliantom, skutkiem czego w Mudamia pod Damaszkiem śmierć poniosło prawie 1400 osób, w tym wiele dzieci. Wiadomość o tym wstrząsnęła opinią publiczną, a prezydent USA zapowiedział zbrojną interwencję w Syrii, by ją ukarać za złamanie międzynarodowego zakazu użycia środków chemicznych podczas wojny. Zarówno USA, jak później Rosja wysłały w rejon konfliktu swoje floty i atak rakietowy na Syrię mógł nastąpić lada chwila.

Starania USA o stworzenie koalicji przeciw Syrii nie powiodły się, a prezydent Obama uzależnił działania wojenne od zgody Kongresu USA. Podjęte kroki dyplomatyczne doprowadziły do próby rozwiązania sprawy przez ukaranie Syrii, która musiałaby oddać wszystkie zasoby broni chemicznej międzynarodowej komisji, która doprowadziłaby do jej zniszczenia. Propozycja ta została wstępnie przyjęta przez Rosję, a także przez Syrię, zaś prezydent Obama uznał ją za "potencjalnie pozytywną" i odłożył głosowanie w Senacie, by móc podjąć negocjacje, zapowiedziane w tych dniach w Genewie.

Opinia publiczna na świecie, a także społeczeństwo amerykańskie nie chce interwencji zbrojnej w Syrii, bo grozi ona wybuchem wielkiej wojny. O dyplomatyczne rozwiązanie konfliktu prosi papież Franciszek. Miejmy nadzieję, że dojdzie do porozumienia i żołnierze wysłani na wojnę, szybko wrócą do swoich domów.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska