MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Tragedia pod Wieliczką. Zginęła za 180 złotych

Marta Paluch
Dariusz Gdesz
W środę wieczorem 74-letnia pani Antonina jak zwykle starannie zamknęła drzwi. Bała się napadu. To jej jednak nie uratowało. Zabójca lub zabójcy weszli przez piwniczne okienko. Ciało swojej matki znalazła następnego dnia córka, która przyjechała jej pomóc w przedświątecznych porządkach - pisze Marta Paluch.

To okienko w rogu domu jest teraz zabite deskami. Do jego wybicia i zamordowania staruszki przyznał się Damian Sz., 19-latek z pobliskiej wioski. Często mijał ten dom idąc z domu do pobliskiego sklepu. Kupował tam piwo i papierosy na sztuki. Na paczkę często brakowało, bo nigdzie nie pracował. W tę feralną środę również tamtędy przechodził. I jak zeznał, zabił kobietę. Ukradł niewiele - 180 zł, wagę spożywczą, święty obrazek i różaniec.

Niepozorny dom

Dom pani Antoniny jest jednym z najmniejszych i najskromniejszych w wiosce. Nieduży, z pustaków, bez elewacji. Obok stoi chyląca się drewniana ni to stodoła, ni to kurnik. Kobieta hodowała kury - do dziś jeść im daje sąsiadka, prokurator jej pozwolił. Bo teraz on zarządza tym terenem. Okna i drzwi zaklejone są policyjną taśmą.

Za domem niewielkie podwórko i kawałek ziemi. To warzywniak. Całość sprawia bardzo skromne wrażenie. Niedaleko stoją bogatsze, odnowione domy, świeżo pomalowane, z nowiutkimi dachami i oknami.

Mieszkańcom trudno uwierzyć, że właśnie mieszkankę tak niepozornego domu napadnięto w celach rabunkowych. Bo co ona tam miała...

- Rentę po mężu przelewali na konto, a w domu tych parę sprzętów. I za co ją zabili? - pyta Maria Dębowska, bratowa zamordowanej. Mieszka w domu obok. Do dziś nie może przeżyć, że jej pies, Kajtek, nie ostrzegł, że w domu bratowej coś się dzieje.

- Może nie szczekał? A może szczekał, a ja nie słyszałam? Noc była przecież. Żeby ona chociaż psa miała, toby ją może uratował - mówi pani Maria.

Z bratową dobrze żyła. Wszyscy z nią dobrze żyli.

W młodości była silna

Pani Antonina do wioski sprowadziła się około 1965 roku, za mężem Kazimierzem. On stąd pochodził. - Skromna, wesoła, uczynna. Każdemu pomogła, jeśli było trzeba - wspomina jej kuzynka, Dorota Palonek.

Gdy była młoda, miała krzepę jak mężczyzna. Pracowała w firmie budowlanej w Krakowie. Potrafiła metr cementu na piętro wnieść, dwa pakunki, pod każdą pachą jeden.

A co w tej firmie robiła? Wszystko, jak to na budowie.

Małżeństwo doczekało się pięciorga dzieci. Cztery córki i syn. Kiedy dorosły, porozjeżdżały się po Polsce. Niektóre blisko, inne daleko.

Pani Antonina została tylko z mężem. Gdy zmarł kilkanaście lat temu, prowadziła gospodarstwo sama.
- Dawała sobie radę, była jak na swój wiek sprawna. Dopiero niedawno zaczęła chorować, przygięło ją do ziemi - mówi jej kuzynka. W ogrodzie uprawiała ziemniaki, truskawki, winogrona, w sadzie jabłka i śliwki. Gdy obrodziły, rozdawała je sąsiadom.

Nie bała się przeciwności losu. Zdarzało się, że nawet nie zamykała drzwi od domu. Wtedy przeżyła pierwszy napad.
To było w lecie 2012 roku. Zmęczona wróciła z warzywniaka po pracy. Drzwi zostawiła otwarte...
- Opowiadała potem, że spała, było ciemno. Obudziła się, a w pokoju stała ciemna postać. "Kazek, co ty robisz?", zapytała, bo wydawało się, że to jej mąż - opowiada jej bratowa.
Mężczyzna zaczął ją bić i zagroził "Zamknij się, bo cię zabiję albo zgwałcę". I potem uciekł. Pani Antonina miała zadrapania na twarzy i piersiach.

- Ostatecznie nie zgłosiła tego na policji, nie rozpoznała też jego twarzy, bo było ciemno. Trzeba było iść z tym na policję, może by się ta tragedia nie zdarzyła - dodaje bratowa.

Miała być niespodzianka

21 marca, w czwartek rano, córka pani Marii Dębowskiej wieszała na podwórku pranie.
- U ciotki chyba się coś stało, pełno policji - zaalarmowała matkę. Zaniepokojona bratowa podeszła pod dom. Dowiedziała się, że pani Antonina nie żyje.

Znalazła ją jej córka Małgorzata. W czwartek specjalnie przyjechała z Jaworzna, żeby pomóc mamie w przedświątecznych porządkach. To miała być niespodzianka. Nie mogła wejść do domu, matka nie odpowiadała. - W końcu poszła po sąsiada, wyważyli drzwi - opowiada bratowa zabitej.

W mieszkaniu na podłodze była krew. W łazience, w wannie, leżała pani Antonina. Już nie żyła. Była posiniaczona i pokrwawiona.

Według wstępnych ustaleń prokuratury, kobieta była bita i kopana po całym ciele i głowie. Napastnik lub napastnicy także ją podtapiali. Zmarła najprawdopodobniej w środę 20 marca w nocy, wskutek wewnętrznego krwotoku.

Chłopak w kapturze

W ten sam dzień, gdy córka znalazła zwłoki pani Antoniny, policja zatrzymała kilku młodych ludzi.
Jednym z nich był Damian Sz. 19-latek zainteresował policję, bo ma na koncie już dwa wyroki. Pierwszy, wydany przez sąd w Krakowie, za kradzież rozbójniczą. Drugi, wydany przez sąd w Myślenicach 12 marca 2013 roku, za usiłowanie gwałtu i dopuszczenie się tzw. innej czynności seksualnej.

Zostaje zatrzymany.

- Przyznał się do winy. Stwierdził, że motywem jego działania był rabunek - mówi Piotr Grądzki, szef Prokuratury Rejonowej w Wieliczce.

Chłopak, na co dzień chodzący w bluzie z kapturem, jest znany we wsi pani Antoniny. Pochodzi z wioski obok. - Niepozorny, nieduży, nawet dzień dobry mówił. Ma kilkoro rodzeństwa. W jego rodzinie jednak nie działo się dobrze. Gdy byli w podstawówce, matka odeszła, dzieci poszły do rodzin zastępczych - mówią mieszkańcy wsi.

Kilka lat temu Damian wrócił, zamieszkał z babcią. Próba gwałtu miała miejsce w jego rodzinnej wiosce 9 października 2012 roku.

Jak mówią mieszkańcy, Damian zaatakował dziewczynę, która wzięła go "na stopa". Gdy się zatrzymała, wyciągnął ją z auta, rzucił na ziemię i próbował zgwałcić. Krzyczała, uratował ją przechodzący niedaleko mężczyzna.

- Damian Sz. został skazany na dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć, grzywnę, nawiązkę 10 tys. zł dla ofiary i 10-letni zakaz zbliżania się do kobiety - mówi Aneta Rębisz z biura prasowego krakowskiego sądu. Dodaje, że miał wtedy, według biegłych, ograniczoną poczytalność. Sąd nakazał mu także leczyć się odwykowo z uzależnienia od alkoholu.
W tym samym dniu zostali zatrzymani także Artur P. i Robert J. - Mają zarzuty poplecznictwa, czyli zacierania śladów - mówi prok. Grądzki. Jeden z nich miał skasować SMS-a, który mógł obciążyć sprawcę.

Po co zabójcy różaniec?

Dlaczego Damian Sz. zabił kobietę, która prawie nic nie posiadała? Dlaczego wziął różaniec i obrazek Matki Boskiej?
Śledczy czekają na wyniki sekcji zwłok i badań śladów znalezionych w domu zabitej. Chcą sprawdzić, czy zabójca był sam. Chcą też wiedzieć, czy był poczytalny - zlecili jego badanie przez biegłych.

A w wiosce, w której mieszkała pani Antonina, ludzie wciąż nie mogą się otrząsnąć.

- Jeszcze teraz ją widzę, jak siedzi w oknie i wygląda na ulicę. Już chyba nigdy nie poczuję się tu bezpiecznie - ociera łzę Maria Dębowska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska