MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Tracili zdrowie, pracując w tajdze na Syberii za kromkę czarnego chleba

Andrzej Ćmiech
Gdy Związek Radziecki zaatakował nasz kraj, wszyscy Polacy na Wschodzie stali się jeńcami. Zaciągnięci do robót w gułagu, ginęli od pracy ponad siły, z wyczerpania, chorób i głodu.

- Zapukali do naszego mieszkania wcześnie rano - pisze w swym pamiętniku Jerzy Groblewski, wywodzący się z Szymbarku. - Weszło ich trzech w mundurach i jeden w ubraniu cywilnym. Ciężarówka stała przed kamienicą. Powiedzieli, że będziemy przesiedleni na inny teren Związku Radzieckiego. I mamy się w ciągu godziny spakować. Mamusia spokojnie nas obudziła, umyła, dokładnie ubrała i posadziła do śniadania. Tatuś wdał się z cywilem w wyjaśnienia, że została popełniona jakaś pomyłka, gdyż jesteśmy zarejestrowani i lada dzień spodziewamy się zezwolenia na wyjazd do Generalnego Gubernatorstwa. Cywil się na to dziwnie uśmiechnął i kazał przyspieszyć pakowanie.

Tak zaczynała się prawie pięcioletnia gehenna wielu gorlickich rodzin, które znalazły się na kresach w momencie ich zajęcia przez Armię Czerwoną w 1939 r.

W gułagu byli wolnymi specjalnymi osadnikami

Większość gorliczan znalazła się na kresach w efekcie ,,uciekinierki” przed działaniami wojennymi oraz po apelu policji państwowej z 5 września 1939 r. Dotyczył on ewakuacji na wschód mężczyzn zdolnych do noszenia broni. Wówczas wielu gorliczan udało się w stronę Kresów, sądząc, że będą potrzebni ojczyźnie w walce z niemieckim najeźdźcą. Niestety, to, co stało się 17 września 1939 r., spowodowało, że przebywający tam Polacy stali się z dnia na dzień więźniami i zakładnikami sowieckiego państwa.

Przykładem tego jest wojenna historia gorliczanina Władysława Makowskiego. Został zmobilizowany w sierpniu 1939 r., ale na wezwanie Naczelnego Wodza ewakuował się na Wschód. Okoliczności ewakuacji skłoniły go do tego, że udał się do przyjaciela zamieszkałego w osiedlu osadników wojskowych w Armantowie koło Łucka. Tam zastała go inwazja Armii Czerwonej. Po ustaniu działań wojennych chciał wrócić do Gorlic. Jednak musiał otrzymać pozwolenie. W lutym 1940 r. jego i wszystkich zarejestrowanych Polaków załadowano do wagonów na stacji kolejowej w Łucku i sugerując, że pojadą „do swoich”, wysłano do Tomska. Następnie do Naryma, gdzie mieścił się obóz pracy. Tutaj dowiedział się, że nie jest więźniem, lecz „wolnym specjalnym osadnikiem” z zadaniem pracy w syberyjskiej tajdze przy przygotowywaniu materiału na podkłady kolejowe. Za wykonanie norm otrzymywano 800 gramów czarnego chleba, czasami kaszę lub rybę. Raz na miesiąc przydzielano pudełko zapałek.

Praca ponad siły, prymitywne warunki i malaryczny klimat w podmokłej tajdze były przyczyną chorób i śmierci wielu Polaków. On miał dużo szczęścia i dotrwał do 1941 r., kiedy to po zawarciu przez gen. Sikorskiego porozumienia ze Stalinem, Polacy otrzymali status wolnych cudzoziemców. Zgłosił się wtedy ochotniczo do Wojska Polskiego organizowanego przez gen. Andersa i wraz z II Korpusem przeszedł cały szlak bojowy przez Iran, Irak, Palestynę i kampanię włoską na trasie Monte Cassino - Piedimonte - Ancona - Bolonia. Po zakończeniu wojny wyjechał do Wielkiej Brytanii, skąd w 1947 r. powrócił do rodzinnych Gorlic, kończąc swoją wojenną tułaczkę.

Podobnie los obszedł się z Zofią Rozmus z Moszczenicy, którą moment wkroczenia Armii Czerwonej zastał u przyjaciółki we Lwowie. Aresztowana w czerwcu 1940 r., została skierowana do Swierdłowskiej Obłasti, gdzie pracowała przy wyrębie lasu, a następnie, po zwolnieniu, wstąpiła do Wojska Polskiego i przeszła cały szlak bojowy II Korpusu gen. Andersa.

Tłumaczono, że z braku pracy ludzie tylko głupieją

Wspomniana rodzina Groblewskich przybyła do obwodu Archangielsk pod koniec lipca 1940 r. po trzytygodniowej podróży w bydlęcym wagonie. Zakwaterowano ich w starych barakach. Tu dowiedzieli się, że „kto nie pracuje, ten nie je”. Już pierwszego dnia ustalono zasady pracy. - Nie ma żadnego powodu, aby mężczyźni od lat 16 do 65 oraz kobiety od 18 do 60 nie pracowały - chyba że mają dzieci do lat trzech; z braku pracy ludzie tylko głupieją - stwierdził komendant. Nazajutrz rozpoczęła się praca. Ludzie wyszli ubrani przeważnie po miejsku, w tym, co nosili we Lwowie. W letnich ubraniach, marynarkach, pumpach, chałatach, prochowcach, w kaszkietach, jarmułkach, beretach, kapeluszach, półbutach, sandałach, a kobiety w lekkich, krótszych lub dłuższych sukienkach, niektóre na podwyższonych obcasach. Cała grupa na tle baraków i otaczającego lasu wyglądała bardziej na przebierańców z maskarady niż przyszłych drwali - wspomina w pamiętniku Jerzy Groblewski.

Praca w tajdze była ciężka, słabo wynagradzana i niebezpieczna.

- Dwa tygodnie temu tatusia przywaliło drzewo - pisze Groblewski. - Z lasu przyprowadzili go pod ręce koledzy i od razu się położył. Mamusia przykładała mu gorącą sól, ale ból nie ustępował i rano nie mógł się podnieść z pryczy. Pobiegłem rano do jego brygadzisty powiedzieć, że tatuś iść do lasu nie może, bo jest chory. Nasza lekarka przyszła koło południa, nie spytała, jaka jest przyczyna ani objawy choroby, przyłożyła rękę w rękawiczce tatusiowi do czoła i orzekła: ,,temperatury nie ma, może chodzić do pracy”. Takie orzeczenie równało się oskarżeniu o sabotaż, co było przestępstwem. Nie zdziwiliśmy się, gdy za tydzień doręczono tatusiowi wezwanie na rozprawę. Martwiliśmy się bardzo, gdy udał się na nią z dziesiętnikiem jako oskarżycielem. Na szczęście wrócił. Sąd potraktował go łagodnie i nie skazał, na pierwszy raz, ani na więzienie, ani na obóz pracy. Wytłumaczono mu, jaką szkodę wyrządził socjalistycznej ojczyźnie, uchylając się bez powodu od pracy, a następnie ukarano pozbawieniem 1/3 części zarobku przez okres 6 miesięcy”.

Rodzina Groblewskich miała dużo szczęścia i mimo katorżniczej pracy, chorób, poniżania, utraty zdrowia powróciła do Polski w kwietniu 1946 r.

Gorliccy Żydzi na nieludzkiej ziemi

Oddzielną kartę stanowią losy Żydów gorlickich, którzy uciekali we wrześniu 1939 r. na wschodnie tereny Rzeczypospolitej przed niemieckim barbarzyństwem. Po wkroczeniu na te tereny Armii Czerwonej byli traktowani jako niebezpieczni i uciążliwi cudzoziemcy, a niekiedy jak szpiedzy, którym wytaczano procesy i skazywano na pobyt w gułagu. Tak było w przypadku mieszkańców Gorlic Jakuba Schwimmera i jego synów Lejba i Natana, których za rzekome szpiegostwo skazano na pobyt w obozie karnym za kołem podbiegunowym na północnym Uralu. Jakub Schwimmer nie wytrzymał trudów ciężkiej pracy, bezlitosnego klimatu, głodu i surowego reżimu obozowego i zmarł w łagrze. Natan i Lejb wrócili do Gorlic, ale ten ostatni zaraz po powrocie zmarł w wyniku chorób nabytych na zesłaniu.

Jednak najdziwniejsze było to, że Sowieci tak samo postępowali ze swoimi ideowymi towarzyszami, jak z pozostałymi obywatelami polskimi. W swoich wspomnieniach Franciszek Boczoń, pochodzący z Ropicy Polskiej, który w momencie agresji sowieckiej na Polskę przebywał w Borysławiu i został skazany na pobyt w Irkucku, opisuje takie zdarzenie: - W naszym transporcie znalazła się również grupa Żydów, w tym dwóch komunistów pochodzących z Nowego Sącza, którzy odsiedzieli w sanacyjnych więzieniach wyroki za swoje przekonania. Byli wzburzeni wyznaczeniem ich na transport i głośno protestowali, tłumacząc oficerowi NKWD, że jako komuniści winni być w Sowietach uprzywilejowani, a nie podlegać deportacji. W odpowiedzi usłyszeli, że by udowodnić swoje poglądy, powinni wykazać się pracą na Syberii. Nic też dziwnego, że wielu z nich wracało do Gorlic w mundurach żołnierzy I Armii Wojska Polskiego, jak np. Szaja Diamant i Jakub Blech, którzy przebywali kilka lat na zesłaniu na Syberii, czy też Dawid Ehrenreich, więzień Archangielska. Jednak wszyscy oni po powrocie do Gorlic i krótkim tu pobycie wybierali emigrację, uciekając przed „bolszewickim rajem”. Podobnie wielu gorliczan, którzy przeszli przez kazamaty więzień NKWD i zesłania do obozów pracy, a potem szlak bojowy z armią gen. Andersa, nigdy nie wróciło do rodzinnego miasta, zostając do końca życia na emigracji.

Gazeta Gorlicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska