Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

TPN nie panuje nad końmi jeżdżącymi do Morskiego Oka

Tomasz Mateusiak
Koń Bohun
Koń Bohun fot. Wojciech Mateusiak
Koń Bohun, który w poprzedni piątek miał przewrócić się na drodze do Morskiego Oka, czuje się dobrze. Wczoraj zwierzę w stajni odwiedzili weterynarze i pracownicy Tatrzańskiego Parku Narodowego. Na miejscu okazało się, że właściciel Bohuna w niejasnych okolicznościach pozbył się innego konia - łudząco podobnego do Bohuna Cygona. Zwierzę też pracowało w Tatrach i być może to właśnie ono (a nie Bohun), miało wypadek. Ta sytuacja dobitnie pokazuje, że TPN absolutnie nie kontroluje pracy wozaków.

Gdzie jest Cygon?
Tatrzański Park Narodowy nadal wyjaśnia sprawę domniemanego wypadku z udziałem konia, do jakiego zdaniem turystów i obrońców zwierząt miało dojść w ubiegłym tygodniu na drodze do Morskiego Oka. Sprawa skomplikowała się po tym, jak wczoraj wyszło na jaw, że w stajni górala, który przyznał się do spowodowania wypadku, brakuje jednago konia.
- Byliśmy w Czarnej Górze w stajni wozaka, który powiedział nam, że w wypadku brał udział jego koń Bohun - mówi Szymon Ziobrowski z TPN. - Ten koń żyje. Brakuje jednak innego konia. Identycznego jak Buhun Cygona. To zwierzę też miało pozwolenie na pracę w Tatrach i równie dobrze to ono mogło ulec wypadkowi. Możliwe, że wozak próbuje coś ukryć.

Sprzedał go, bo był leniwy
Jak dodaje Ziobrowski, fiakier sprzedał Cygona w poprzedni czwartek. Zrobił to, bo "zwierzę było leniwe" i obecnie nie wie, co się z koniem dzieje. Tadeusz W. nadal twierdzi jednak, że wypadek w Tatrach miał Bohun.
- To wygląda dziwnie - uważa Dominik Nawa z Komitetu Pomocy dla Zwierząt, który wczoraj był w Czarnej Górze. - Wozak sprzedał konia, który był identyczny, jak ten ze zdjęcia, które podczas wypadku w Tatrach zrobiła jedna z turystek. Skąd więc mamy wiedzieć, że to nie był Cygon? Wczoraj próbowaliśmy porozmawiać z Tadeuszem W. Nie było go jednak w domu.

Sprawdzą rzeźnie
Jak twierdzą w TPN, do czasu wyjaśnienia sprawy Tadeusz W. nie ma wstępu na drogę do Morskiego Oka. To konsekwencja za wprowadzenie parkowców w błąd oraz złamanie regulaminu fiakrów. Górale nie mogą sprzedać swego konia bez wcześniejszego poinformowania o tym fakcie parku.

- Tadeusz W. podał pracownikom parku numer telefonu do osoby, której podobno sprzedał Cygona - mówi Nawa. - To pośrednik w obrocie końmi. - Dzwonili do niego pracownicy służby ochrony TPN. Stwierdził, że konia sprzedał rzeźni. Następnie wyłączył telefon. Zgłosiliśmy sprawę policji. Ta dostała numery paszportu Cygona i powiadomiła polskie rzeźnie, by w sytuacji, gdy trafi do nich ten koń, wstrzymały się z jego ubojem.

Park nie ma kontroli
Scenariuszy na temat tego, co stało się z Cygonem, jest sporo. Wśród nich jest teoria, że zwierzę padło z wycieńczenia i zostało zakopane.

Co gorsze, prawdziwego przebiegu zdarzeń możemy nie poznać nigdy. Gdyby tak się stało, byłaby to kompromitacja TPN. Po tym, jak w 2009 r. na trasie do Morskiego Oka padł koń Jordek, park zrobił sporo, by zabezpieczyć zwierzęta. Opracowano m.in. regulamin dla fiakrów, który ustalał, ile osób może znajdować się na wozie ciągniętym przez zwierzęta oraz ile dni w miesiącu może pracować dany koń. Organizowane są też badania weterynaryjne koni, które mają stwierdzić, czy nadają się one do pracy. Ostatnim krokiem było wszczepienie im czipów ułatwiających identyfikację.

Zapomniano jednak o najważniejszym - o kontroli fiakrów. Dziś TPN nie umie powiedzieć, który koń był rzeczywiście na szlaku w dniu wypadku. Na początku drogi nie ma bowiem nikogo, kto sprawdzałby paszporty zwierząt i porównywał je z listą koni dopuszczonych do pracy.

Jedyne kontrole koni robi na szlaku straż ochrony parku, która ma możliwość "czytania" końskich chipów. Te kontrole są jednak nieregularne.

- Rzeczywiście, popełniliśmy kilka błędów - mówi Szymon Ziobrowski z TPN. - Dlatego będziemy edukować fiakrów. Dodatkowo chcemy też wspólnie z weterynarzami opracować specjalny wskaźnik temperatury, w której mogą pracować konie. Gdy go wprowadzimy, w gorące dni przewóz osób będzie niemożliwy lub wozy będą mogły zabierać mniej turystów .
Jak dodaje pracownik TPN, jeśli w ciągu najbliższych 12 miesięcy te obostrzenia nie zmienią sytuacji na szlaku, park będzie zmuszony całkowicie zakazać przewozów konnych do Morskiego Oka.

***

Czipy ułatwiają identyfikację

Podstawowym sposobem identyfikacji konia jest jego paszport. W dokumencie zapisane są takie dane jak: imię konia, data urodzenia oraz bardzo dokładny opis umaszczenia, w którym odnotowuje się najmniejsze nawet plamki na sierści. Niestety, dokument ten jest niedoskonały. Często bowiem zdarzają się konie wyglądające identycznie. Dlatego Tatrzański Park Narodowy, by usprawnić identyfikację koni pracujących w Morskim Oku, wszczepia zwierzętom pod skórę mikroczipy. Urządzenia długości centymetra i szerokości milimetra umieszcza się za pomocą strzykawki na szyi konia. Czip zawiera specjalny kod, który wpisuje się do paszportu. Dzięki temu służby posiadające specjalny skaner mogą odczytać ten numer i upewnić się, że mają do czynienia ze zwierzęciem, którego paszport trzymają w ręce. Przy odpowiedniej kontroli ten system całkowicie powinien wykluczyć sytuację, w którejna drogę do Morskiego Oka wjeżdżają konie, które nie przeszły badań weterynaryjnych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska