MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Temida w kloace

Artur Drożdżak
Czasem Temida musi zajmować się błahymi sprawami. Dlatego nie powinien budzić zdziwienia fakt, że w listopadzie 1933 r., aż Sąd Najwyższy rozstrzygał sądowy spór o dwie gnijące szopy na rynku w Krzeszowicach. Ich właściciel, znany adwokat z Krakowa, dostał po kieszeni, a w przegraniu sprawy zaszkodziło mu jego…prawnicze wykształcenie.

Dr Józef Batko, lekarz powiatowy w Chrzanowie, aż zawrzał ze złości, gdy w kwietniu 1933 r. podczas służbowej kontroli letnisk odwiedził Krzeszowice.

Jeszcze tego samego dnia złożył doniesienie na policji, w którym napisał, że dr Juliusz H., adwokat, dopuścił się karygodnego wykroczenia, bo stojące na krzeszowickim rynku jego dwie drewniane szopy na skutek niebezpieczeństwa zawalenia zostały, jak napisał lekarz, podparte belkami i szpecą rynek. A Krzeszowice to miejscowość uzdrowiskowa.

Co więcej dr Batko zauważył, że budy są nieestetycznie, jedna jest już zbutwiała, a druga służy okolicznej ludności do "załatwiania swych naturalnych potrzeb w trakcie jarmarków". - To kloaka, która szkodzi letnikom i mieszkańcom. Ten stan zagraża publiczności i mogłoby dojść do katastrofy mogącej pociągnąć straty w ludziach - argumentował lekarz powiatowy.

50-letni Juliusz H, żonaty, właściciel kilku nieruchomości, w tym kilku na rynku w Krzeszowicach przyznał, że dwie budy podparte belkami są jego, mają charakter tymczasowy, ale nie szpecą terenu w większym stopniu niż budynki w samym rynku.

Starosta chrzanowski przyznał jednak rację lekarzowi i skazał Juliusza H. na 50 zł grzywny z zamianą na 5 dni aresztu i 5 zł koszt postępowania za to, że dopuścił, by wskutek zaniedbania budy zagrażały bezpieczeństwu i szpeciły plac publiczny, a to uznano za naruszenie prawa budowlanego i zabudowania osiedli. Większego wstydu dla mieszkającego w Krzeszowicach adwokata być nie mogło.
Mecenas złożył odwołanie do Sądu Okręgowego w Krakowie, bo, jak napisał, wyrok jest dla niego w sposób uderzający nieuzasadniony. - Nie jest prawdą, by budynki zagrażały bezpieczeństwu i szpeciły plac publiczny.

Zbudowane zostały w 1929 r. z najlepszego wtedy i trwałego materiału. Może szpeciłyby, gdyby były zrobione z materiału starego, zmurszałego, któryby gnił, butwiał, rozpadał się, a one są w jak najlepszym stanie - przekonywał.

Dodał, że budy postawił legalnie na czas budowy kanału, który miał udrożnić odpływ wód deszczowych, które zalewały piwnice na rynku.

Na swoją obronę, jako dowód, przedłożył w sądzie zdjęcia okropnych jatek na rynku, w których, jak napisał, mięso się przechowuje, a powinno, ze względów sanitarnych, w budynkach murowanych, bo drzewo przesiąka mięsem i krwią roznosząc na miasto zapach co najmniej niemiły.

Sąd utrzymał w mocy wyrok 50 zł grzywny i argumentował, że dr Juliusz H. ma wyższej wykształcenie, jest prawnikiem, zna przepisy i dopuścił do tego, że szopy, których jest właścicielem, mogą lada chwila runąć i pociągnąć za sobą "nieobliczalne szkody materialne i ofiary w ludziach". Sąd Najwyższy oddalił kasację adwokata i dorzucił mu jeszcze do zapłaty 10 zł kosztów.

O dalszym losie gnijących bud akta sądowe milczą, ale w Polsce bywa tak, że wszystko co tymczasowe, bywa niezwykle trwałe, więc chyba warto sprawdzić w Krzeszowicach. Może szopy jeszcze stoją…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska