Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Syn legendarnego boksera: powiem wam prawdę o tacie

Rozmawiał Artur Gac
Jerzy Kulej na spacerze ze swoją pierwszą żoną Heleną i ich synem Waldemarem
Jerzy Kulej na spacerze ze swoją pierwszą żoną Heleną i ich synem Waldemarem Archiwum rodzinne
Jerzy Kulej był uznawany za największego walczaka w historii polskiego boksu. Dwukrotny mistrz olimpijski, nigdy nie został znokautowany. Ale bohater miał też inne oblicze - człowieka, który zepchnął rodzinę na drugi plan. Z synem zmarłego przed dwoma laty legendarnego pięściarza, Waldemarem Kulejem, rozmawia Artur Gac.

Chce Pan ujawnić prawdę o życiu ojca w książce "W cieniu podium". Przedstawi Pan nieznane fakty dotyczące dwukrotnego mistrza olimpijskiego, jednego z najwybitniejszych pięściarzy w historii polskiego boksu?
Niczego nie zamierzam ukrywać. Piórem Piotra Szaramy rozprawiam się ze wszystkimi kłamstwami, półprawdami, demaskując między innymi panią Alicję, ostatnią partnerkę ojca. To będzie rozbudowana wersja biografii "Dwie strony medalu" tego samego autora z 1996 roku, poszerzona o gruntowny opis ostatniego okresu życia ojca. Jako pierworodny syn Jerzego Kuleja mam prawo, a nawet obowiązek - biorąc pod uwagę okoliczności - aby przedstawić własny punkt widzenia i naświetlić pewne wydarzenia. Dlatego w książce znalazł się specjalny rozdział ode mnie, który tworzy kompletną biografię ojca.

Kiedy publikacja trafi na półki księgarń?

Pamięta pan ostatni film poświęcony ojcu, zatytułowany "Opowieść sentymentalna", w którym stopnie z kamieni były motywem przewodnim? Tato opowiadał, że w życiu zawsze towarzyszyły mu schody i nieustannie musiał się wspinać. Jest w tym pewna symbolika, bo po jego śmierci w dalszym ciągu mamy pod górkę, trafiając na ludzi niepoważnych. Związaliśmy się już z jednym wydawnictwem, które w pełnej krasie pokazało, jak daleko są przesunięte granice bycia nielojalnym i nierzetelnym. Teraz jestem na etapie poszukiwań kolejnego wydawcy i jeśli tylko osiągnę porozumienie, książka czym prędzej trafi do druku. Na razie, raz wystawiony do wiatru, przyodziałem się w "tarczę ochronną", ale liczę na rzetelnych partnerów.

O jaką treść wzbogacił Pan książkę?

Przede wszystkim o wydarzenia związane z życiem osobistym ojca. Pokażę, że boks i kariera, a więc lata dochodzenia do niebywałych sukcesów sportowych, sprawiały, że zaniedbywał rodzinę. Z jednej strony są kibice, którzy hołubią wspaniałego sportowca i mają go za bożyszcze, a jednocześnie z drugiej strony są najbliżsi, odstawiani na boczny tor. Stąd wielce wymowny tytuł książki "W cieniu podium"... Z dala od blasku medali, wyróżnień i kamer toczy się życie, jakże inaczej wyglądające niż w wyobraźni fanów i mediów.

Książka przepełniona jest żalem syna do ojca o lata zaniedbań?
Nazwałbym to raczej deficytem emocjonalnym, wynikającym z braku szczerego kontaktu i partnerstwa. Ja, moja mama Helena i inni najbliżsi zawsze pozostawaliśmy w cieniu podstawowych potrzeb ojca i jego ambicjonalnych dążeń. Aczkolwiek dla przyjaciół i znajomych był naprawdę wspaniałym człowiekiem, dlatego zrozumiem, jeśli temu licznemu gronu osób wyda się, że moje słowa brzmią obrazoburczo. Tyle że dopiero moja opowieść stworzy kompletny wizerunek ojca.

Wspomniał Pan o ostatniej partnerce ojca. Jak wytłumaczyć liczne informacje, jakoby pani Alicja miała status żony?
To bierze się stąd, że ojciec, dbając o swój wizerunek medialny, w towarzystwie i przed mediami czasami nazywał ją właśnie żoną. Natomiast do końca swoich dni nie zdecydował się ożenić, bo bardzo cenił sobie niezależność. Gdy był z Alicją, miewał też inne znajomości, w związku z czym małżeństwo nie interesowało go. Ojciec miał za sobą dwa sformalizowane związki i pomny swojego stylu życia pamiętał, jak było to dla niego kłopotliwe.

Partnerka nie prostowała nieprawdziwych informacji, bo były jej na rękę?
Niestety tak i to pokutuje do teraz, bo mam duży problem ze sprawą spadkową. Alicja doprowadziła do tego, że ojciec zapisał jej dorobek całego życia. Zdaje pan sobie sprawę!? Przejęła nasz cały majątek! Przykro mi mówić, ale z wyrachowaniem wykorzystała słabość i chorobę ojca.

Teraz nie sposób unieważnić tego testamentu?
Właśnie jestem w trakcie długoterminowego procesu, który trwa już drugi rok. Tatuś pozostawił mnie z problemem, ale podchodzę do sprawy tak, jakby była moją misją. Muszę udowodnić sobie i innym, że jestem jedynym właściwym spadkobiercą. Mam głęboką nadzieję, że wszystko zakończy się pozytywnie.

Znalazł Pan zrozumienie dla działania tej kobiety?

Absolutnie żadnego. Ta osoba przez swoją niezmierną i olbrzymią chciwość cały czas prowadziła taką politykę, żeby osiągnąć swój cel. Ostatecznie, tuż przed śmiercią ojca, dopięła swego. Jakby tego było mało, potrafiła nawet przekabacić na swoją stronę kilka autorytetów ze środowiska sportowego. Dla mnie rodzina to podstawa, więc gdyby ojciec faktycznie chciał uczynić z niej spadkobierczynię, najpierw by się z nią ożenił.

Rozumiem, że wartość spadku ma dla Pana zasadnicze znaczenie?

Kwestie materialne w tym przypadku są dla mnie najmniej ważne. Najistotniejsze jest poczucie sprawiedliwości i odzyskanie bogatego zbioru pamiątek, którymi ojciec dysponował. W tej chwili jestem od nich zupełnie odcięty, a mam też podstawy do przypuszczeń, że część "skarbów" została już spieniężona. Poza tym niszczeje dom w podwarszawskiej Białołęce, który jest teraz pustostanem bez ogrzewania i elektryczności. Nie mam do niego kluczy, a nie myślę się włamywać, bo nie tak zostałem wychowany. Kobieta, która w tym domu tylko bywała, teraz zamknęła przed nami drzwi.

Czy to prawda, że ojciec do końca życia wspierał finansowo swoją pierwszą żonę i Pana mamę Helenę, uzasadniając, że ta kobieta zawsze pozostanie rodzicielką jego dziecka?

Oczywiście. Zresztą ojciec w pewnym okresie swojego życia zaczął mieć wyrzuty sumienia co do tego, jak potraktował swoją pierwszą żonę. Wówczas poczuł potrzebę niesienia jej pomocy i bycia z nią, ponieważ było mu to potrzebne. Bardzo często się widywali, mama nawet jeździła z nim do specjalistów, gdy leczył czerniaka. Tata przez całe życie nie miał nikogo tak bliskiego, jak moja mama. Razem przeżyli najpiękniejszy okres swojego życia i doświadczyli największej, choć burzliwej miłości. To uczucie pozostało w jego sercu do końca życia i nie potrafił sobie odmówić, by być z nią blisko i jej pomagać.

A Pan ma szczęśliwą rodzinę?

Jak najbardziej. Mam żonę i dwoje wspaniałych dzieci. 25-letnia córka aktualnie kończy fizjoterapię na warszawskiej AWF pisząc pracę magisterską. Ponadto jest instruktorką zumby i fitnessu. Z kolei syn Piotr ma 28 lat i jest niepełnosprawny. Urodził się z porażeniem mózgowym i jest upośledzony psychomotorycznie, przez co nie jest w stanie usamodzielnić się ani pracować, ale jest wspaniałym i kontaktowym mężczyzną. Przez te wszystkie lata nauczyliśmy go świetnie jeździć na nartach, pływać i jeździć na rowerze, ale istnieją pewne deficyty, których, niestety, nie da się zrównoważyć. Niemniej żyjemy bardzo pogodnie i cieszymy się każdym wspólnie spędzonym dniem.

Rodzina mistrza boksu

Jerzy Kulej był dwukrotnie żonaty.
Pierwszą jego żoną była Helena (owocem tego małżeństwa jest syn Waldemar), z którą po rozwodzie Kulej nie zerwał kontaktów.
Druga żona, z którą Jerzy Kulej żył w latach 1989-2000, to Krystyna Dulak-Kulej, znana poetka z małopolskiej Piwnicznej, mieszkająca dziś w Londynie. Rozstali się w przyjaźni, także do końca jego dni utrzymywali kontakt.
Ostatnią partnerką pięściarza była Alicja z Ełku. Znajomym przedstawiał ją jako żonę, ale nigdy nie sformalizował tego związku.

Nigdy nie został znokautowany

Jerzy Kulej ( 19.10.1940-13.07. 2012) to jeden z najwybitniejszych pięściarzy w historii polskiego boksu. Wiekuistą chwałę zapewnił sobie dwoma złotymi medalami igrzysk olimpijskich wywalczonymi w Tokio (1964 rok) i Meksyku (1968 rok). Dwukrotnie nie miał sobie równych w mistrzostwach Europy, zdobywając medale z najcenniejszego kruszcu w Moskwie i Berlinie Wschodnim, a raz został wicemistrzem Starego Kontynentu. W reprezentacyjnym trykocie stoczył 36 pojedynków, a na arenie krajowej osiem razy zdobył tytuł mistrza Polski.
Łącznie stoczył 348 walk, chlubiąc się fantastycznym bilansem: 317 zwycięstw, 6 remisów, 25 porażek. Karierę niespodziewanie zakończył w 1971 roku, u szczytu sławy. Nigdy nie został znokautowany. Należał do generacji pięściarzy nieodżałowanego nauczyciela sportu i życia Feliksa "Papy" Stamma.
Po zakończeniu kariery, jako absolwent warszawskiej AWF, został trenerem i menedżerem. Dwie dekady później, 12 października 1991 roku, zorganizował w stołecznej Hali Torwar pierwszą galę boksu zawodowego w naszym kraju, nazywaną wówczas "rewią", z walką wieczoru Przemysława Salety.
Nagła zapaść zdrowotna Kuleja nastąpiła 10 grudnia 2011 roku podczas benefisu zaprzyjaźnionego z nim aktora Daniela Olbrychskiego. Miał rozległy zawał serca. Wtedy uratował go obecny na sali lekarz. Następne tygodnie spędził w szpitalu i na rehabilitacji. Wydawało się, że wracał do sił.
Bezpośrednią przyczyną zgonu Kuleja, 7 miesięcy później, było uaktywnienie się, z powodu osłabienia układu odpornościowego, rzadkiej odmiany nowotworu, czerniaka oka, który rozprzestrzenił się na płuca i wątrobę.
Zmarł w wieku 71 lat.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska