MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Sycylijski łącznik

Artur Drożdżak
Długie macki sycylij- skiej mafii już w 1920 r. próbowały wniknąć do Krakowa, a policja jakoś nie dała sobie rady z tą pierwszą wizytą narkotyko-wego bossa na polskim rynku.

14 kwietnia 1920 r. nadszedł do Krakowa od policji we Lwowie telegram, że Francesco C., kupiec podający się za hrabiego, wyłudził od Giuseppe Z. 1 600 000 koron i zbiegł z Wiednia. Donoszono, że obecnie zamieszkuje w krakowskim hotelu Union przy ul. św. Gertrudy 27.

Natychmiast aresztować, pieniądze zabezpieczyć i powiadomić dyrekcję policji w Wiedniu i urząd śledczy w Warszawie - proszono w telegramie. Pismo dotarło też do prokuratury przy Sądzie Okręgowym w Krakowie. Na tej podstawie dwa dni później policjant Karcz aresztował Francesco C., urodzonego w Sycylii, syna Antoniego i Sary z Moorów, kupca, rzekomo byłego oficera zapasowego pułku bersalierów. Znaleziono przy nim i zarekwirowano 9 685 koron, 135 franków, 23 liry, 55 koron czeskich i 106 marek oraz walizy z garderobą.

Z notatki urzędowej policji wynikało, że Włoch ma 33 lata, jest żonaty, ma średnią budowę ciała, 168 cm wzrostu, blond włosy, piwne oczy, usta mierne, brodę goloną, jest wyznania rzymskokatolickiego, z zawodu jest doktorem. Dołączono też spis rzeczy, jakie posiadał przy sobie: palto czarne, płaszcz cienki zielony, para trzewików, pantofle damskie, damska koszula, welon, czarny smoking, fotografia w ramkach, płaszcz, futro podróżne, laska, krawatek, neseser, kilka koszul(...). Był więc przystojny i elegancko ubrany. Jak typowy zawodowy oszust.

Francesco C. przyznał, że ma wspólnika Giuseppe Z. i od niego otrzymał w Wiedniu 1 600 000 koron na zakup kokainy, którą następnie mieli przemycić do Włoch, lecz nielegalna operacja się nie udała. Dlatego najpierw w Wiedniu, a potem w Warszawie, Lwowie i Krakowie musiał pieniądze wielokrotnie zmieniać i przy zamianie waluty tak wiele stracił, że pozbył się wszystkich funduszy. Włocha zatrzymano w areszcie i zarekwirowano pieniądze. Natomiast opis doniesienia przesłano równocześnie do dyrekcji policji w Wiedniu i Lwowie oraz urzędu śledczego w Warszawie.

Zarządzono przesłuchanie poszkodowanego Giuseppe Z. i starano się sprawdzić śmiałe tłumaczenia Francesco C. Wtedy jak królik z kapelusza pojawił się na policji wynajęty przez cudzoziemca adwokat krajowy Gustaw Groeger z ul. Długiej 62 i od razu chciał zobaczyć akta śledztwa. Odmówiono mu, więc w imieniu klienta złożył zażalenie na areszt. W piśmie podnosił, że to nie wspólnik, ale jego kochanka złożyła w Wiedniu doniesienie o rzekomym wyłudzeniu pieniędzy. Dlatego Francesco C. powinien opuścić celę.

Sąd Apelacyjny w Krakowie w końcu zgodził się z tym stanowiskiem, bo wspólnik Giuseppe Z. i jego kochanka przepadli w Wiedniu bez śladu, a bez ich przesłuchania przetrzymywanie Włocha uznano za bezzasadne.

Po trzech miesiącach Francesco znów cieszył się wolnością. Bezczelnie chciał jeszcze odszkodowania za areszt i za szkody majątkowe i prawne, ale sąd na to się nie zgodził, bo podkreślił, że podejrzenia nie zostały uchylone. Całą sprawę wyłudzenia musiano jednak umorzyć. Tak więc gość, który przyznawał się do międzynarodowego handlu kokainą, wymknął się polskiej policji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska