Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Świąteczne życzenia pustelnika

Remigiusz Szurek
Remigiusz Szurek
Tadeusz Koszyk, bezdomny z Ropy, znalazł swój wymarzony dom, ale ten grozi zawaleniem.

Tadeusz Koszyk krząta się po izbie. Dopiero wstał, a już szykuje się do wyjścia. - Trzeba się ogolić przed wycieczką do wsi. Włosy i broda szybko odrastają, bez lusterka trudno dbać o zarost. Wypada wyglądać porządnie, jak się idzie między ludzi - mówi. Lusterko stracił w pożarze, więc ofiarowuję mu własne.

W „Hyblówce” w Ropie pod Gorlicami pan Tadeusz mieszka od ubiegłej jesieni. - Dobrze mi tu i wszędzie stąd blisko - zaznacza. Ważna jest na przykład odległość od kościoła, a ten widzi przez okno. - Kazanie to nawet lepiej słyszę, jak jestem u siebie, niż na mszy w kościele. Będę rozmawiał z proboszczem, żeby nagłośnienie lepiej ustawił - mówi.

Spod mostu na werandę

Tadeusz Koszyk ceni sobie wolność. Nie chce mieszkać w domu pomocy społecznej. - Za żadne skarby nie dam się tam zamknąć - oznajmia stanowczo.

Śpi na werandzie drewnianego domu, po pożarze przeznaczonego przez gminę do rozbiórki. Wcześniej to właśnie gmina Ropa ulokowała Koszyka w domu po zmarłym artyście. Mieszkał w jednym z pokoi, zanim wywołał pożar. - Zasnąłem. Budzę się, patrzę, pali się! Straciłem w ogniu pieniądze z emerytury. Wszystko poszło… Zostałem bez grosza. Przeniosłem się na werandę. Tu mam lepiej niż pod mostem, gdzie żyłem jeszcze dwa lata temu - opowiada.

Pan Tadeusz dziwi się, że kogoś interesuje jego życie. Nie ma - jak twierdzi - zbyt wiele do opowiedzenia. - Nie piję i nie palę w ogóle. Nie miałem życia, o którym by warto opowiadać w gazecie, ale tym akurat mogę się pochwalić. Przez całe moje 82 lata nie wykurzyłem jednego papierosa. Dla siebie nie kupiłem ani pół litra wódki. Inni są bezdomni, bo piją, brakuje im na życie, zwłaszcza na wódę, pożyczają ode mnie, ale oddać nie ma komu. Żyję jak pustelnik, ale nie bieduję - twierdzi.

Pan Koszyk ma swoją skromną emeryturę. Niestety, ma też zbyt miękkie serce i problem z tymi, co go naciągają na drobne i większe pożyczki. - Jeden odda, dziesięciu nie i człowiek robi na takich. Bo najczęściej to oni pożyczają na flaszkę. Gdybym tak zliczył, to wyjdzie na to, że przez całe życie pożyczyłem ludziom jakieś 30 tysięcy złotych. Ale nie warto rozpamiętywać. Najważniejsze, żeby zdrowie było - mówi.

Żeby mi domek zostawili

W jego izbie jest tylko nieco cieplej niż na zewnątrz, jedyna różnica - tutaj nie hula wiatr, no i jest dach nad głową. - Ja jestem nauczony żyć na zewnątrz, w zimnie, to mi tu dobrze - uśmiecha się pan Tadeusz. - Siedem lat siedziałem w baraku i w nim nie paliłem - mówi. Szkoda mu było spalać gazety, bo jest namiętnym czytelnikiem prasy. - Bywało 28 stopni mrozu i nic mi się nie działo. Mam kilka kołder. Nawet w skarpetkach nie śpię. Tak mi ciepło - stwierdza.

Mina rzednie mu, gdy pytamy, czy nadpalony budynek faktycznie pójdzie do rozbiórki. Na zewnątrz przybito na nim tabliczkę: „Grozi zawaleniem”. - Chcę się przed tym obronić! Oni się uparli, żeby rozebrać, ale ja nakupiłem desek za 400 złotych, aż półtora kubika. Naprawiam szkodę. Nic innego nie chcę, tylko żeby mi ten domek zostawili - tłumaczy mężczyzna, oglądając się na zdemolowany dom.

Święta u dobrych ludzi

Ropski pustelnik w Wigilię robi się towarzyski. W tym wyjątkowym dniu nawet on nie chce być sam. Od lat gości u jednej z rodzin w sołectwie. I tym razem zapraszają go na Boże Narodzenie. - Swojej rodziny nie mam już przeszło 30 lat. Mama zmarła w czterdziestym roku, potem siostra, a ojciec w osiemdziesiątym piątym. I tak zostałem sam - snuje wspomnienia. - U ludzi się człowiek wesprze. Kolędy pośpiewa. Na pasterkę razem się pójdzie - dodaje.

Nawet prezent pod choinkę już dostał. - Dały mi go panie z opieki. Nie chciałem wziąć. Mówię im: rodziny z dziećmi mają duże potrzeby i to im się przyda, nie mnie. „Bierz pan, jak dajemy” - kazały, to wziąłem i podziękowałem. W paczce są makarony, soki, mleko, dżemy. Mnie tam nie trzeba wspomagać, mam co jeść, bo zawsze coś sobie przecież znajdę. A jak nie znajdę, to kupię. Ale nie weźmiesz, to powiedzą: „jaki honorowy!”. Dziękuję więc za to, że pamiętają o takich jak ja.

Wszystko można znaleźć

Pan Tadeusz przyznaje, że korzysta z dobrodziejstw, które ludzie wyrzucają do kontenerów na śmieci. Bez kłopotu znalazł nową koszulę i sweter, bo jak mówi, przy wigilijnym stole trzeba wyglądać porządnie. To, co dla innych jest już niemodne, stare czy za ciasne, dla niego jest nowością.

- Człowiek się tak przyzwyczaił do zbierania, że końca nie ma. Ludzie wyrzucają tyle dobrych rzeczy, że żal zostawić w śmietniku, to zabieram. Ciuchy, jak mam ich zbyt wiele, oddaję do pojemników, co stoją przy drodze. Niech to idzie do innych potrzebujących. Do miasta już teraz nie jeżdżę, bo co pojadę, to zawsze coś muszę przywieźć, a kierowcy wozić mnie z torbami nie chcą. Nie, to nie, bez łaski. Tu w okolicy też się coś zawsze znajdzie - tłumaczy.

Pan Koszyk zaopatrzył się w szopkę, na drzewie przy domu zawiesił bombkę, by w święta było wesoło.- To kiedy to będzie w gazecie? W święta? To dobrze, będę miał co poczytać - urywa i wraca do remontu chatki. - Na święta musi być elegancko! - rzuca na odchodne.

Gazeta Gorlicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska