Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stoch: żona dodaje skrzydeł

Redakcja
Andrzej Banaś
Na klatkę wyciśnie ze 40 kilo, ale lecieć potrafi nawet 200 metrów. Skrzydeł dodaje mu żona Ewa - kobieta, która na skokach zna się jak żadna inna. Z Kamilem Stochem o miłości, życiu i przyszłości - rozmawiają Katarzyna Kachel i Piotr Rąpalski.

Dzień dobry, czy możemy prosić o autograf?
?????

Żartujemy, jesteśmy z Gazety Krakowskiej. Ale tak serio - udało Ci się przejść spokojnie przez Rynek?
(śmiech) Na moje szczęście tak.

A co zrobisz, gdy staniesz się tak popularny jak Adam Małysz?
Będę musiał z tym jakoś żyć. Nie można przecież powiedzieć do swojego fana "spadaj, nie mam czasu".

Dla żony masz czas?
Staram się bardzo.

Podobno poznaliście się na skoczni.
To w sumie przewrotna historia, bo tak naprawdę to znałem Ewę już od liceum. Chodziła dwa lata wyżej i bardzo mi się podobała. Ale wiecie, dziewczyny w wieku szkolnym nie przyglądają się młodszym chłopakom.

Nie próbowałeś jej podrywać?
Nie miałbym szans.

A na narty?
Co wy, nigdy nie podrywałbym "na skakanie". Dziewczyna powinna mnie zaakceptować takiego jakim jestem, a nie kim jestem.

To jak Ci się w końcu udało?
Spotkaliśmy się w Planicy na zawodach pucharu świata. Śmieszne, bo przez lata przecież mieszkaliśmy niemal obok siebie, ja w Zębie, ona w Zakopanem, a poznaliśmy się ponad 700 kilometrów dalej.

Przed czy po skokach?
Po. Nigdy nie wychodzę przed skokami, żeby się zabawić.

Zaczepiłeś ją na ulicy?

Tak, szliśmy z kolegami coś zjeść.

Nie odstawiłeś kolegów na bok?
Nie. Poszliśmy razem.

Tak od razu się zgodziła?
No tak, przecież nie proponowałem jej nie wiadomo czego, a jedynie zwykły, niewinny drink.
Po co Ewa przyjechała na skoki?
Robiła zdjęcia do jakiejś gazety.

Zaproponowałeś następne spotkanie?
Tak, ale już w Zakopanem. I bez kolegów.

Powiedziałeś jej, że chodziła z Tobą do szkoły?
Tak. Twierdziła, że nawet trochę sobie mnie przypomina.

Tego gościa, który ją śledził na korytarzu?
Nigdy za nią nie chodziłem. Nie jestem tego typu facetem.

Czym Cię zauroczyła?
Wszystkim. Jest bardzo ładna i świetnie się nam w tej Planicy rozmawiało.

Ale przecież średnio Ci wtedy poszło na skoczni. Miałeś humor na podryw?
Pewnie. Miałem wtedy osiemnaście lat. Marzyłem o wygrywaniu, ale wiedziałem, że do tego jeszcze daleka droga. To, że mi nie poszło na skoczni, nie przeszkadzało mi, żeby iść odreagować po konkursie.

Jakie miejsce zająłeś?
Chyba nawet nie zakwalifikowałem się do konkursu.

Za to do małżeństwa tak.
Chyba tak, choć wtedy jeszcze o tym nie myślałem.

Dużo tych drinków było?
No, bez przesady. Mamy z chłopakami taką tradycję, że po skokach zawsze idziemy gdzieś usiąść i się wyluzować. Na przykład w Lillehammer, na początku sezonu, Adam obchodzi co roku urodziny i zawsze bierze nas na pizzę.

Możecie jeść pizzę?
Nie mamy jakiejś specjalnej diety.

No, a ta bułka z bananem?

Trochę w tym prawdy, ale to bardziej wymysł dziennikarzy.

To co jesz?
Wszystko, co znajdę w lodówce. Nie mam problemów z wagą. Nie muszę ciągle się ważyć.
Ile masz kilogramów?
Niecałe 54. Taka praca.

Nie marzniesz w tym kombinezonku?
Czasami się zdarza.

Gotujesz żonie?
Nie nadaję się do tego w ogóle. To Ewa częściej gotuje dla mnie. A, że jestem niekapryśny, to nie ma ze mną problemów. Pomidorową zjem, ziemniaki, schabowego. Tylko flaków przenigdy. No i za golonką też nie przepadam.

Kanapkę umiesz sobie zrobić?
Jasne. Inaczej umarłbym z głodu.

Masz chłopie szczęście. Żona Ci ugotuje, zrobi Ci zdjęcia...
Za które na dodatek nie muszę płacić...

To jej zawód?
Ewa jest pedagogiem, kończyła Uniwersytet Pedagogiczny, ale teraz faktycznie studiuje fotografię. To jej wielka pasja.

Jeździ z Tobą na konkursy?
Nie na każdy, bo nas zwyczajnie na to nie stać. A zresztą - przecież ma też swoje sprawy, studia, zajęcia, pasje.

Trenerzy skoczków, jak piłkarzy, ograniczają dostęp do żony?
Nie. Każdy z nas wie czego potrzebuje i wyznacza sobie granicę.

Seks przed zawodami jest zakazany?
Nie schodźmy do tak intymnych spraw. Wiem kiedy mogę wyjść przed zawodami ze znajomymi i do której godziny siedzieć, czy balować, by na drugi dzień być w formie.

Łatwa robota to nie jest.
I dlatego też miewam momenty kryzysu. Ale mijają, bo uwielbiam skakać i nikt mnie nie musi do tego gonić. Robię to nie dlatego, że ktoś mi zaproponował taką pracę i gażę.

Ale przecież Twój pierwszy życiowy skok nie był najszczęśliwszy?
Faktycznie, mieliśmy jeden kask na trzech skoczków. Wielki. Spadł mi na oczy w trakcie lotu, ale udało się. Podobało mi się.
Ponoć raz skoczyłeś też tyłem...
Nie.

... jak majstrowałeś przy belce startowej.
Aaaa tak, ale to było dużo później, kiedy miałem już chyba czternaście lat. Wyjechaliśmy na treningi do Austrii i tam były bardzo ciężkie belki. Nie miał mi kto pomóc, a musiałem przenieść ją wyżej. Mocując się z tą belką poślizgnąłem się, zjechałem na plecach i spadłem z progu.

Wynik?
(śmiech) Pół metra. Plus trzy metry z góry.

Żona się boi, gdy skaczesz?
Nie przyznałaby się. Zresztą wie jakie mam umiejętności i że przypadkiem w skokach się nie znalazłem.

A wie co to telemark i wyjście z progu?
Jasne. Pisała nawet pracę magisterską o skokach. W teorii jest lepsza ode mnie.

Daje Ci rady?
Czasami o coś zapyta, ale nigdy nie próbuje wchodzić w rolę trenera.

Mógłbyś być z kobietą, która w ząb się nie zna na skokach?
Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. A teraz nie ma to już znaczenia, bo żonę mam - i to taką, która zna się i lubi ten sport.

Kamil, nie żal Ci życia studenckiego w Krakowie?
Trochę żal. Tak naprawdę to studiowania miałem może dwa miesiące w semestrze.

Kierunek?
Piąty rok wychowania fizycznego na AWF.

Ciężko?
Najgorszy był basen od 7 rano. Dobijał mnie. Miałem dosłownie traumę. Dziś dobrowolnie pływać nie pójdę.

Na szaleństwa chyba nie miałeś czasu?
Nie bardzo i żal mi tego. Ale taką obrałem drogę i akceptuję ją.

Magisterka będzie ze skoków?
Jakże inaczej? Mam dzienniki treningowe i z nich będę czerpał.
Czyli masz gotowca?
No, trzeba będzie jeszcze dorzucić teorię, poczytać trochę książek, zrobić bibliografię. Sami wiecie.

Jesteś dobrym studentem?
Solidnym, ale jak się zaczyna sezon to ciężko się skupić na nauce. Przyjeżdżam ze zgrupowania, mam dwa dni wolne, muszę w tym czasie wypocząć, wyprać rzeczy, przygotować się na następny obóz. To nie jest łatwe.

A teraz po co jesteś w Krakowie? (spotykamy się w środę - red.)
Bo żona się tu przeniosła. Mieszkam chwilowo tu, a na treningi jeżdżę do Zakopanego.

Czyli jesteś krakusem?
Chwilowo tak. Przynajmniej do końca sezonu. Po nim, mam nadzieję, przeprowadzimy się do Zakopanego. Podróże utrudniają mi treningi. Teraz nie mam prób na skoczni, więc robię indywidualne ćwiczenia na siłowni, w parku. Takie ze sztangą, czy wypychanie nogami ciężarów.

A na klatę ile wyciśniesz?
Oj, nie wiem, czybym 40 kilo podniósł. Ale wiecie, góry nie mogę mieć rozbudowanej, bo nią się nie odbijam (śmiech). Najważniejsze są mocne nogi, ale też bez przesady. Chodzi o szybkość, dynamikę ruchu.

Kiedy skoczek idzie na emeryturę?
Gdy już wie, że nie ma siły.

Ty masz?
Dopiero się rozpędzam.

Na emeryturze zostaniesz DJ-em?
Od zawsze bardzo się tym interesowałem. Wiem jednak, że jest już za późno, by zajmować się muzyką. Trzeba cały czas w tym siedzieć.

Ale chyba czegoś słuchasz?
Cały czas.

A przed zwycięstwem w Zakopanem czego?
Dużo spokojnej muzyki. Trochę polskiego rocka, ale nie ostrego. Między innymi "Strachów na Lachy", "Starego Dobrego Małżeństwa".

Od czego zależy, co sobie włączasz?
Od emocji, jakie mi towarzyszą. Kiedy jestem na przykład bardzo pobudzony, to wiem, że muszę zejść z emocjami w dół. Mam na to swoje sposoby wyćwiczone z psychologiem, a muzyka w tym pomaga. A kiedy potrzebuję pobudzenia, to czeka mnie mocniejsza rozgrzewka i energiczniejsza muzyka.
Rammstein?
Nie, stawiam wtedy na ostrzejszy rock.

Co robisz jak nie skaczesz?
Zabieram żonę do kina albo do restauracji. Lubimy taką chińską knajpkę koło Jubilatu. Ale tak najbardziej to lubię siedzieć w domu.

Sprzątasz?
Jasne.

Jesteś pantoflarzem, czy lubisz sobie porządzić?
Nie uważam się za pantoflarza, ale też całkowicie nie rządzę. U nas w domu stosunki są partnerskie.

Kłócicie się?
Nie, ale oczywiście są sytuacje, kiedy się z sobą nie rozumiemy.

I co wtedy?
Zupełnie normalnie z sobą rozmawiamy, tłumaczymy sobie wszystko. Nie ma sensu się kłócić, bo życie jest na to za krótkie, a my za rzadko się widujemy.

Zmieniłeś się po ślubie?
Jestem całkiem innym człowiekiem. Bardziej poukładanym, spełnionym. Dziś muszę myśleć o domu, rodzinie, nie tylko o sobie. I jest to dla mnie bardzo miłe.

Gdzie stanie wasz dom?
W Zębie, w mojej miejscowości rodzinnej. Właściwie to już jest. Dostałem dom od rodziców z działką, ale jest w stanie surowym. Zbieram pieniądze na remont. Mam nadzieję, że w tym roku uda mi się zacząć. Na razie będziemy, więc mieszkać w Zakopanem.

Dlaczego Ząb, a nie Kraków?

Bo potrzebuję dużo przestrzeni, jestem do niej przyzwyczajony. Lubię Kraków, bo jest magicznym miastem, ale nie mógłbym tu żyć. Wiecie, mały Ząb, ale wielka przestrzeń, choć niektórzy mówią - mały ząb, ale wielka dziura (śmiech).

Kibicujesz?
Lubię piłkę ręczną.
Nogę?
Mniej.

Jesteś za Cracovią, czy Wisłą?
Za Atletico Madryt i Liverpoolem.

Spryciarz. Powiedz, kiedy kolejne zawody?
W piątek, Puchar Świata w Villingen.

Jest presja?
To naturalne, że wszyscy teraz wierzą, iż będę następcą Małysza. Boję się tylko, że będzie presja, abym na siłę gonił jego wyniki. Że media będą trąbić, iż muszę wszystko wygrywać i ciągle skakać jak Adam. Bo skoro on wygrał 39 razy to dlaczego ja nie mogę wygrać 40. A ja nie chcę żyć pod taką presją. Chcę robić to co kocham i tak po prostu cieszyć się lotem.

A latem co będziesz robić?
Latem też skaczę.

Paranoja.
Dlaczego? Trzeba cały czas skakać. Organizm musi to pamiętać. Skakanie to najlepszy trening.

I latem też w kombinezonie?
No przecież nie w krótkich spodenkach.

Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Skatował go za kobietę

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska