MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Sprawdziliśmy, czy mieszkańcy Bochni i Brzeska chętnie oddają krew

Paulina Korbut
Angelika Świętek  po raz drugi oddała krew.  Jak mówi, musiała przełamać strach przed igłą, ale było warto
Angelika Świętek po raz drugi oddała krew. Jak mówi, musiała przełamać strach przed igłą, ale było warto Paulina Korbut
Angelika Świętek parę miesięcy temu skończyła 18 lat. Bardzo się z tego cieszy, ale nie tylko dlatego, że jest "dorosła" i wolno jej teraz więcej. Wreszcie może oddać krew i pomóc dzięki temu innym ludziom. Tak, jak jej dziadek, który był Zasłużonym Honorowym Dawcą.

Do Stacji Krwiodawstwa w Bochni przyszła pierwszy raz ze starszym kolegą, który krew oddaje już od pięciu lat.
- Nawet specjalnie nie musiał mnie namawiać, sama chętnie z nim poszłam. Kiedy Bartek zobaczył, że się nie boję, to nawet zaczął się trochę ze mnie nabijać, że na pewno zemdleję. Oddawaliśmy krew jednocześnie, siedząc obok siebie na fotelach. Nie zemdlałam, a nawet skończyłam pierwsza, bo już po pięciu minutach - mówi z uśmiechem Angelika.

Po trzech miesiącach Angela wróciła znowu do bocheńskiej stacji. Minął wymagany okres (dla mężczyzn to tylko dwa miesiące) przerwy, choć warto dodać, że organizm odbudowuje sobie brakujące 450 ml krwi po zaledwie dwóch dobach. Najpierw czekało ją wypełnianie dwustronicowego kwestionariusza, następnie badanie krwi, ciśnienia i kontrolna wizyta u lekarza. A potem zaproszenie na wygodny, zielony fotel.
- Najgorsza jest ta igła. Przy normalnych szczepieniach, gdzie igła jest cienka, robiłam panikę. A co dopiero ta tutaj, która jest dużo grubsza! - mówi Angela.
Dziewczyna stwierdziła jednak, ze lęki są po to, aby je przezwyciężać. - Nie trzeba unikać tego, czego się boimy. Ja pokonałam swój strach do igieł. I muszę przyznać, że wkucie bolało tylko trochę. Wcześniej myślałam, że będzie dużo gorzej - dodaje po chwili.

Po pięciu minutach i 20 sekundach urządzenie do pobierania krwi zaczyna wydawać charakterystyczny sygnał, że woreczek wypełnił się 450 ml tego drogocennego płynu. Angelika czeka, aż pielęgniarka usunie igłę i ostrożnie wstaje. Na pytanie, jak się czuje, odpowiada bez zastanowienia: - Bardzo dobrze. Czuję ogromną satysfakcję, bo wiem, że moja krew może kiedyś uratować komuś życie - komentuje.
Jeszcze tylko pieczątka w legitymacji i odbiór posiłku regeneracyjnego - zasłużonych ośmiu czekolad, mielonki i soku. Pierwszą, tak jak kazał wcześniej lekarz lekarza, napoczyna od razu.

- Mielonkę zostawię koleżance, bo lubi. Z resztą czekoladami też się podzielę. Wszystkich przecież nie zjem - kończy z uśmiechem.
Według danych statystycznych punktów krwiodawstwa odwiedzają najczęściej ludzie młodzi - czyli od 18 do 35 lat. Choć zdarzają się i chlubne wyjątki od tej reguły. Krew oddawać można bowiem aż do 65. roku życia, jeśli tylko pozwala na to stan zdrowia.
Każda oddana jednostka krwi jest szczegółowo badana w laboratorium. Jeśli wyniki na obecność wirusów są negatywne, zostaje przekazana do banku. Czasami zdarza się jednak, że te badania wykrywają chorobę, której najczęściej dawca nie był w ogóle świadomy.
Od początku roku punkt krwiodawstwa w Bochni zanotowała około 1400 donacji, co daje prawie 630 litrów.
Podobnie jest w stacji w Brzesku.

- Bardzo się cieszymy, bo liczba donacji w Bochni wzrosła. Już teraz mamy o sto pobrań więcej niż w zeszłym roku - mówi Elżbieta Nowak, pielęgniarka i koordynator bocheńskiego oddziału terenowego Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Krakowie.
Jak twierdzą pracownicy, krwi w naszym regionie teraz nie brakuje - kryzysowo jest tylko w okresie wakacji, ale wtedy wszystkie stacje biją na alarm. Taka komfortowa sytuacja wynika także zakresu usług, jakie świadczą szpitale w Bochni czy Brzesku.
Bardziej skomplikowane zabiegi chirurgiczne, w czasie których potrzeba sporej ilości krwi, wykonują większe placówki w Krakowie czy Tarnowie. W razie potrzeby lokalne stacje krwiodawstwa dzielą się swoimi zapasami, więc nie marnuje się ani jedna kropla krwi.
Dziennie krew w Bochni czy Brzesku oddaje od kilku do kilkunastu dawców - średnia to około 12 osób. W tej liczbie sporo jest krewnych pacjentów, których czekają poważne operacje.

- Często przychodzą nie tylko członkowie rodziny, ale i sąsiedzi czy koledzy z pracy. To bardzo piękne, jak ludzie chcą sobie pomagać - dodaje Elżbieta Nowak.
Sporo krwi zbiera się również w czasie akcji terenowych. Takie zbiórki w regionie organizują uczniowie szkół średnich, a także lokalne społeczności - jak np. parafia św. Pawła Apostoła w Bochni czy zbiórka w ośrodku zdrowia w Ujściu Solnym.
Sporym sukcesem zakończyła się także plenerowa zbiórka w Brzesku (podczas imprezy "Pożegnanie Lata 2009" i Turnieju Rycerskiego w Dębnie), którą zorganizowała Rejonowa Rada Honorowych Dawców Krwi w Brzesku we współpracy z Komendą Powiatową Policji oraz Komendą Powiatową Państwowej Straży Pożarnej w Brzesku. - Łącznie przez dwa dni pozyskano 107 dawców, czyli ponad 48 litrów krwi pełnej, co jest absolutnym rekordem. Warto wspomnieć, iż na akcję przyszli członkowie Klubów HDK, Krakus Łysa Góra, policjanci, strażacy, pracownicy firmy Jawor, uczniowie ZSP nr 1 i ZSP nr 2 w Brzesku - Grzegorz Matura, przewodniczący Rejonowej Rady HDK w Brzesku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska